Powrót Andrew Tate’a do sportów walki zakończył się rozczarowaniem
W sobotni wieczór w Dubaju Andrew Tate po raz pierwszy od pięciu lat wszedł do ringu, mierząc się z Chase’em DeMoorem o pas wagi ciężkiej organizacji Misfits. Gala odbyła się na obiekcie Duty Free Tennis Stadium i przyciągnęła tłumy widzów, w tym wielu fanów kontrowersyjnego influencera.
Początek walki mógł dawać Tate’owi nadzieję na sukces. Były kickbokser prezentował solidną technikę uderzeń, trafiając rywala prostymi ciosami oraz atakując korpus. Jego kibice głośno skandowali hasła wsparcia, a pierwsze minuty pojedynku wyglądały na wyrównane.
Z czasem jednak przewaga zaczęła przechodzić na stronę młodszego i większego DeMoora. Już w drugiej rundzie mistrz postawił na walkę w klinczu, przepychanki i fizyczną presję. Taka taktyka szybko odbiła się na kondycji Tate’a, który wyraźnie tracił siły i tempo.
W kolejnych rundach różnica była coraz bardziej widoczna. DeMoor narzucił swoje warunki, regularnie trafiał mocnymi uderzeniami i kilkukrotnie spychał rywala na matę. Tate, choć zmęczony i obijany, zdołał dotrwać do końcowego gongu, nie dając się znokautować.
Ostatecznie sędziowie jednogłośnie wskazali zwycięstwo Chase’a DeMoora przez decyzję większościową. Dla Tate’a był to trudny powrót do ringu, który pokazał, jak wymagające potrafią być realia sportów walki po dłuższej przerwie.
