PO GROMDA BEACH: TUTAJ NIE MA MIĘKKEJ GRY

Dodano: 10 sierpnia 2021 15:25
PO GROMDA BEACH: TUTAJ NIE MA MIĘKKEJ GRY
Maciej Konc, Informacja własna
Obraz własny

Za nami kolejna edycja GROMDY. Tym razem w trochę innym anturażu, gdyż nie była to gala numerowana. Jednakże ta wakacyjna edycja, niczym nie ustępowała galą numerowanym. I mimo że sam pomysł na wydanie jej w tym rodzaju, wydawał się początkowo ryzykownym posunięciem, finalnie wyszło bardzo dobrze.

GROMDA Beach miał nawiązywać do motywu gry GTA Vice City. Plamy, plaża, wakacyjny klimat, jednakże nie ten znany z polskiego może w formie zapiekanek i cymbergaja, tylko bardziej słoneczne Miami. Pierwotnie gala miała się odbyć na plaży, jednak z powodu warunków pogodowych została przeniesiona do hali. I moim zdaniem, nic na tym nie straciła.

Sam pomysł zrobienia gali w tym klimacie, mógł okazać się dość kiczowaty. Stworzenie motywu wakacyjnego miasta było na tyle ryzykowne, że tutaj parę detali pchnąć całe wydarzenie bardziej w stronę „cringu”, niż być dodatkiem do głównej rozrywki, czyli walk na gołe pięści. I rozrywka to w tym przypadku słowo klucz.

Od początku zamysłem Gromdy było zapewnienie ludziom rozrywki. I oczywiście, jest to sport i powinno się to rozpatrywać także w tych kategoriach, jednak sami właściciele podchodzą do tego w ten sposób. Fakt, iż gala ma trwać mniej więcej 3-4 godziny, tylko po to, by móc po gali kontynuować wieczór wiele mówi.

Tutaj wszystko było wyważone. Nawet te wybory miss nie trwałby zbyt długo, żeby nie zakłócić, tego, po co wszyscy wykupili ppv, prowadzący ubrani do wystroju wydarzenia, jednak na tyle wszystko zostało dopasowane na tyle, iż oglądało się to z uśmiechem na ustach.

Co do samych starć, było wszystko, przez co kocham Gromde. Spektakularne nokauty, walki na wyniszczenie i zwroty akcji. Wystarczy spojrzeć na sam pojedynek „Nikosia” z „Lodówą”, by zrozumieć, dlaczego ta organizacja, jest jedną z tych, na których eventy czekam jak na szpilkach.

Pojedynki turniejowe, przeplatane „super fightami”, po których zawodnicy nie byliby w stanie wyjść do kolejnego pojedynku, w przypadku turnieju, sprawia, że mamy produkt praktycznie idealny. I z ogromnym potencjałem. Z jednej strony na tej gali, mogliśmy obejrzeć w większości zawodników znanych z poprzednich edycji GROMDY, w drugiej jednak strony nowa twarz organizacji-Nikoś, był głównym faworytem do wygrania całego turnieju. Jednak przegrał w półfinale. W innym debiutantem.

To właśnie pokazuje, iż GROMDA zawiera to, co najpiękniejsze w sporach walki- nieprzewidywalność. Gdzie, jeden pojedynczy cios, może zmienić obraz całego pojedynku. Tutaj nie ma miękkiej gry. Także, czapki z głów Panie Borek i Panie Grabowski!

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO