CONOR NOTORYCZNIE BŁĘDNY McGREGOR

Dodano: 11 lipca 2021 16:52
CONOR NOTORYCZNIE BŁĘDNY McGREGOR
Maciej Konc, Informacja własna
FEN / Łukasz Krusiński

Conor McGregor przepadł. Może nie tyle on sam, o ile jego mit. Po sobotniej porażce w Dustinem Porierem o miano pierwszego pretendenta do pasa wagi lekkiej, stylu, w jakim jej doznał, myślę, że nawet jego najbardziej zagorzali fani będą podchodzić do jego persony z dystansem.

Świat sportów walki, czy ogółem sportu potrzebuje takich postać, które mogą w jakiś sposób pretendować do miana legendy. Jak Mike Tyson, który został nie tylko legendą pięściarstwa, ale poniekąd ikoną popkultury lat 90'. I o ile w UFC, sporo było zawodników, którzy na tyle czysto sportowo rozwinęli tę dyscyplinę, czy pozostawali mistrzami przez długie okresy, brakowało takiego Mike Tysona świata MMA. Do czasów peaku Conora McGregora.

Nie ma co się oszukiwać. W okresie od wygranej z Aldo do zdobycia pasa drugiej kategorii wagowej z Alvarezem, Conor był swojego rodzaju fenomenem. Jego trash talk, który był potem potwierdzany w klatce, sprawiał, że miał on tylu zwolenników, jak i przeciwników, ale co najważniejsze, nie dało się obok niego przejść obojętnie.To Conor rozdawał karty w tej grze. Wyniki PPV, reklamy czy ilość obserwujących na instagramie tylko potwierdzały fakt, że nie jest on już znany tylko w środowisku MMA, ale i w innych kręgach. Sam fakt organizacji walki z Mayweatherem, czy pomysłu na bycie współwłaścicielem UFC, sprawiał, że nie było w histori zawodnika o tak dominującej pozycji negocjacyjnej w świecie MMA.

Problemem jest fakt, że od czasu wygranej z Aldo, jego mit był podtrzymywany na tym, co zbudował wcześniej. Raz, przegrana z Diazem. Dwa wygrana z Alvarezem, który był jednym z najgorszych, o ile nie najgorszym mistrzem wagi lekkiej w historii UFC. A potem to już upadek. Porażka z Nurmą, w walce, w której nie miał nic kompletnie do powiedzenia, wygrana z podstarzałym Cerrone i aktualnie dwie porażki z Porierem. Legenda przez duże L.

Nawet to z czego Conor słynął, co tak naprawdę zbudowało jego popularność, czyli trash talk przestał zdawać egzamin po walce z Aldo. Jakoś ciężko mi sobie przypomnieć jakąś konferencje przy okazji walki Mcgegora, z której zapamiętałbym jakiś jego tekst. Bardziej zapadają w pamięć już odpowiedzi jego przeciwników. Oczywiście, nie można tego umniejszać, ponieważ wygrał z Aldo w dużej mierze dzięki grze psychologicznej, jednakże teraz, to nie wiem, komu może się podobać, to co robi.

Conor w walce z Porierem przegrał nawet konferencje. Raz, że jego teksty polegały głównie na dość prostackim odnoszeniu się do żony Poriera, dwa nie było to nawet rzeczy, które powodowałby reakcję "woo" , czy mu przyklasnąć. Już szybciej pojawił mi się lekki uśmiech na twarzy, po pytaniu dziennikarza na konferencji: "Czy wie, że ostatnią walkę wygrał jeszcze za prezydentury Baraka Obamy". Jednak to co powiedział w wywiadzie po walce, było już takim zapalnikiem, który przedstawił Conora w takim świetle, że najprawdopodobniej stracił już nawet tę część kibiców, która poszłaby za nim w ogień. Został kompletnie zdominowany w rundzie, przez połowę będąc obijanym w parterze. Trzeba wziąć także pod uwagę fakt, że to on poszedł w klincz po ciosach Poriera. Potem łamie sobie nogę po przyjętym ciosie, w stwierdza, iż wygrywał tę walkę i znowu po obraża sobie żonę Poriera. I jak tu takiego człowieka traktować poważnie.

O ile wcześniej jego słowa miały potwierdzenie w czynach, o tyle aktualnie stał się parodią samego siebie, która za wszelką cenę stara się bazować na czymś, co kiedyś zdawało egzamin, jednak aktualnie zniknęło. W planach jest czwarta walka z Porierem, tylko pytanie po co? Nic się nie zmieni. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, jest to, że za parę lat Conor stanie się drugim BJ Pennem, o którym będziemy słyszeć, że znowu wdał się w bójce w barze. Za takie legendy to ja podziękuję

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO