GDY PO GALI ZNÓW MÓWIMY O SĘDZIACH

Dodano: 29 marca 2021 18:47
GDY PO GALI ZNÓW MÓWIMY O SĘDZIACH
Maciej Konc, Informacja własna
Obraz własny

Nie popełnia błędu, tylko ten co nic nie robi. Może to dość banalne stwierdzenie, jednakże prawdziwe. Tak samo, jak człowiek uczy się na błędach, przez to będąc lepszym w jakiejś dziedzinie czy sztuce. Pytanie tylko do jakiego momentu można sobie na to pozwolić.Mowa tu o walce Pana Rafała Kijańczuka z Panem Marcinem Filipczakiem podczas gali FEN 33. A bardziej o jej zakończeniu. Sędzia przerwał pojedynek podczas gilotyny założonej przez Filipczaka. Problem pojawił się taki, że Kijańczuk ani nie odklepał, ani nie odpłynął.Arbiter tłumaczył to w ten sposób, iż z jego perspektywy popularny "Kijana" zamknął oczy, co miałobyć efektem tego, że zemdlał. Jak to powiedział przegrany tego pojedynku: "powiedzenie radzimy nie mrugać, nabiera nowego sensu".Frustracja Rafała jest całkowicie zrozumiała. Miesiące przygotowań, ciężkiej pracy czy to na sali, czy podczas robienia wagi, by w momencie, gdy kontrolujesz sytuację przegrać. Bez żadnego powodu.Nie można tutaj w żaden sposób obarczać winą Marcina. Zresztą sam powiedział w wywiadzie, że jest gotowy na rewanż, jeśli oczywiście federacja tak zadecyduje.Oczywiści winny w całej tej sytuacji jest sędzia. Tylko, jakie mogą teraz zostać wyciągnięte konsekwencję wobec sędziego. Dożywotni ban? Zakaz sędziowania walk o jakiejś wyższej randze? Cieżko określić. Nie można zapominać czy tak w rzeczywistości jest sama walka MMA, bokserska czy k1. Wszystkie działają na zasadzie:dobra przez 15 minut próbujemy zrobić sobie krzywdę, aż się zabić, jednak tylko według tych zasad, na jakie się umawiamy. I nad tym wszystkim ma czuwać bezstronny sędzia.Nie bez powodu użyłem tu dość obrazowego określenia "zabić". Chcę pokazać tylko, jak duża odpowiedzialność spoczywa na barkach sędziego w sportach walki. Czyli dbanie o prawidłowy przebieg pojedynku, jednak pamiętając, że to zdrowie zawodników jest najważniejsze. A nie wszyscy wychodzą z takiego założenia. Wystarczy spojrzeć sobie na karierę Mario Yamasakiego, u którego jak zawodnik zamknie oczy, to może spokojnie dostać jeszcze 20 ciosów, wtedy może, ale podkreślam może, przerwie walkę.Z drugiej strony stawiając się w sytuacji sędziego, w takim przypadku, jaki miał miejsce podczas FEN 33, ciężko wyobrazić sobie inną reakcję niż przerwanie pojedynku. Jednakże tylko w przypadku PEWNOŚCI, że zawodnik odpłynął. Nie można tego oceniać w sposób: "a bo mi się wydawało". Po coś istnieje np. możliwość podniesienia ręki, by sprawdzić, czy ta bezwładnie opadnie.Chodzi w dużej mierze o to, że sędzia w sportach walki odpowiada poniekąd za karierę zawodnika. Nie działa to tak jak w przypadku piłki nożnej. Gdzie drużyna raz przegra przez sędziego, to się w następnej kolejce odkuje i tak dalej. Nie bez powodu prowadzi się rankingi sędziowskie, gdzie niektórych noty są bardzo niskie, a i tak Ci sędziowie dalej funkcjonują w futbolu. W przypadku sportów walki każde potknięcie może mieć wpływ na to, w jaką stronę potoczy się twoja kariera. Najlepiej widać to w pięściarstwie, gdzie jest cała masa przypadków, gdzie jedna porażka praktycznie zakończyła przygodę ze sportem na wysokim poziomie.Słowa Rafała o zatrzymaniu kariery są jak najbardziej na miejscu. Bo może teraz, na świeżo pamiętamy o okolicznościach. Jednak czy ewentualny przyszły, zagraniczny pracodawca Kijańczuka, będzie się rozwodził nad tym, w jakich okolicznościach ta porażka miała miejsce, czy przejdzie z tym do porządku dziennego.Na temat błędów sędziów punktowych, które wpłynęły na karierę zawodnika, nie będę się rozpisywać, bo to temat rzeka. A tak jak w tym przypadku wiadomo, że takie zachowania sędziego trzeba piętnować i wyciągać z nich konsekwencje. Pytanie tylko jakie?

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO