KSW 59, CZYLI JAK PRZYKRYĆ COŚ DOBREGO ZŁYM
W życiu jest tak, że jedna zła sytuacja może przykryć ogół, który jest dobry, czy wręcz bardzo dobry. Weźmy tu za przykład, słynnego, używanego w tzw. memach syna, koleżanki twojej mamy. Raz na jakiś czas twoja rodzicielka, po spotkaniu z tą koleżanką, wychwala, jak to syn tej koleżanki ma własną firmę, żonę już dziecko w drodze a ty dalej ciułasz te swoje 2 tysiące netto miesięcznie. Po kilku takich wychwalaniach pod niebiosa syn tej koleżanki wstawiany jest wręcz na panteon ludzi idealnych. Aż pewnego pięknego dnia, okazuje się, że ten ideał bierze narkotyki. I wszystko, ale to wszystko, co robił wcześniej, zostaje przysłonięte przez tę jedną sytuację. Twoja mama nie będzie już wspominała jego sukcesów, bo główną rzeczą, która się będzie z nim kojarzyć to te jego wybryki. Tak działa ludzki mózg, że bardziej zapamiętuje te złe momenty, a i o nich najczęściej łatwiej się wypowiedzieć. I tak jest z KSW 59.
Cała gala na plus. Tylko na językach wszystkich, czy to osób związanych w jakiś sposób z branżą, czy tzw. niedzielnych fanów jest main event. Walka, wydarzenie, pokaz wieczoru, czyli walka Pana Mariusza Pudzianowskiego z Panem Nikolą Milanovicem. No i wiadomo, padają negatywne komentarze, że wstyd, że to nie powinno mieć miejsca i jest to prawda, ale stało się i właśnie z tego ta gala zostanie zapamiętana.
A było dużo momentów, które mogłyby trafiać na nagłówki artykułów, z walką Sebastiana Przybysza na czele (stąd zdjęcie artykułu). Ta walka to reklama MMA. Pięć rund w zabójczym tempie, zwroty akcji i końcówka w wykonaniu Przybysza, gdzie zrobił lekkie show. Jest duża szansa, na to, że Sebastian stanie się twarzą tej organizacji i następcą flagowych postaci, dla których ludzie siadali przed telewizorami. A i mimo tego duża część komentarzy podsumowujących KSW, to "żenująca walka wieczoru, a poza tym gratulacje dla Sebastiana". A powinno być na odwrót.
Teraz też trzeba rozdzielić dwie sytuacje. Co innego by było, gdyby powiedzmy, ten syn raz się napił i przez to spróbował tych używek, a co innego, gdyby był uzależniony i taka sytuacja, byłyby efektem przemyślanych decyzji. Oczywiście to, że w sporcie zdarzają się kontuzję, jest rzeczą normalną. Ciężki los promotora, gdy zawodnik wypada mu przed galą i trzeba coś wykombinować. Część tego sportu. Ale chociaż starajmy się, żeby to był sport, a nie sobotnia rozrywka.
Prawdopodobnie powodem takiego obrotu spraw, był fakt, że w przypadku wypadnięcia z karty walki wieczoru, byliby zmuszeni zwrócić PPV. I wcale mnie to nie dziwi. Biznes to biznes, nikt nie robi nic za darmo, a tworząc i sprzedając ludziom produkt, nastawiasz się na zysk. Tylko też z drugiej strony, siedzi osoba, która wydając 40 złotych, czyli jak na polskiej warunki nie tak mało oczekuje jakiejś jakości. I w zamian dostaje, sygnaturowaną jako main event walkę, która wyglądała tak, jakby do klatki weszło dwóch przypadkowych gości.
Gala KSW 39 była zatytułowana jako "Circus of pain", czyli "Cyrk bólu". Tą można by było zatytułować "Circus of pain dla widza", w tym sensie, że często tak nazywają galę freak fightowe. Tylko one się na takie nastawiają. A wydaje mi się, że KSW niekoniecznie.
A i jeszcze raz gratuluję Sebastian.