ROMERO ODCHODZI, GRUBASKI W WADZE CIĘŻKIEJ

Dodano: 6 grudnia 2020 19:19
ROMERO ODCHODZI, GRUBASKI W WADZE CIĘŻKIEJ
Maciej Konc, Informacja własna
Obraz własny

Jako że miniony weekend należał głównie do boksu w tym tygodniu nie będę pisać stricte o jakiejś gali czy podsumowanie konkretnego zawodnika. Zrobię bardziej takie podsumowanie weekendu/tygodnia, bo parę ciekawych rzeczy się wydarzyło, o których można się wypowiedzieć. A, że tutaj mam możliwość, żeby chociaż trzy osoby mogły poznać moje zdanie to aż grzech nie skorzystać. 

Yoel Romero odchodzi z UFC

Flagowa persona kategorii średniej rozstała się z największą organizacją MMA na świecie. Nie wiadomo dlaczego, ale pewnie poszło o pieniądze. Owszem, Yoel ma trzy porażki z rzędu, ale z samą czołówką. Także zasada trzech przegranych nie powinna mieć tutaj zastosowania. Zresztą, to tak rozpoznawalny zawodnik, nawet przez swój wygląd, że zrywanie z nim kontraktu byłoby marketingowym strzałem w kolano. Zakładam, więc zaproponowanie podwyżki od Yoela, a jak to często z takimi propozycjami bywa, kończą się zwolnieniem z pracy.

Podstawowe pytanie, jakie się teraz nasuwa, to, gdzie pójdzie teraz Yoel. Raz, że pewnie jego wymagania finansowe będą dość mocno wygórowane, dwa to dalej zabójca. Pomimo ostatnich porażek, które były, no w słabym stylu dalej jest to jeden z najlepszych średnich na świecie i jego miejsce powinno być wśród innych najlepszych średnich, czyli w UFC. Jeśli w grę wchodzą tylko aspekty finansowe być może szykować się walka z youtuberem Jackiem Paulem w boksie. Romero zareagował na ostatnią deklarację Jake o chęci walk z zawodnikami z UFC.

I może to wydawać się zabawne, gdyby nie fakt, że Romero ma 43 lata, czyli no trochę dużo. Dlatego właśnie tak dziwi mnie fakt odejścia z UFC. Ile on by tam jeszcze zawalczył? Dwa razy? Może trzy. I można iść na zasłużoną emeryturę.

Jeśli teraz poszedłby na emeryturę, też można by ją uznać za zasłużoną. Tylko że Yoel twierdzi, że już rozmawia z innymi organizacjami. Oby wśród nich było KSW. Myślę, że Romero to taka marka, że dałoby radę zapełnić stadion. Poza tym walczył tam zawodnik, z którym można by zorganizować rewanż. Tak rewanż. Ciekawostka, 10 lat temu Romero walczył z Michałem Fijałką.

Waga Ciężka nadal nie wstała z kolan.

Pojedynki w królewskiej kategorii wagowej zawsze budzą trochę więcej emocji. A to dlatego, że w każdym momencie może paść nokautujący cios. A to dlatego, że według starej maksymy duży dobry zawodnik pokona małego dobrego zawodnika. Tylko to, co się stało w weekend, mianowicie pojedynek Jake Colliera z Gianem Villante, nigdy nie powienienmieć miejsca.

Powtarza się jak mantrę, że jest różnica miedzy tzw. naturalnym ciężkim a zawodnikiem, który specjalnie takim ciężkim się staje. Tylko o ile czasem można to argumentować chęcią nowych wyzwać, czy jak w przypadku boksu, chęcią zdobycia większych pieniędzy, o tyle w tym przypadku było to efektem prawdopodobnego braku treningu.

Jake Collier zadebiutował w wadze średniej, by stopniowo przejść do ciężkiej. Nie wiem, może po prostu urósł. Tak to już u facetów bywa, a to metabolizm wolniejszy, a to piwko po pracy...ale nie jak jesteś zawodowcem i walczysz w najlepszej federacji na świecie.

Gian Villante walczy w oktagonie UFC od 2013 r. i to stworzony półciężki. Wzrost na półciężką, mocno zbudowany. Tylko po pojedynku z Michałem Oleksejczukiem stwiedził chyba: "eee tam... to już nie dla mnie" czas trochę podjeść. No i dwie walki w czape, fundując sobie tym samym, prawdopodobne zwolnienie z organizacji.

Waga ciężka przeżywa ciężkie czasy. Kolejnym potwierdzeniem może być Parker Porter, któremu nawet udało się wygrać walkę w UFC. Przed debiutem walczył w kratkę, wszystkie przegrane przed czasem i tak koszmarny styl walki, że aż oczy bolą. A jednak znajdą się gorsi od niego. W najlepszej organizacji świata...

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO