MARCIN NAJMAN - FENOMEN NA NIEOBLICZALNĄ SKALĘ

Dodano: 28 listopada 2020 18:42
MARCIN NAJMAN - FENOMEN NA NIEOBLICZALNĄ SKALĘ
Aleksander Hutyra, Informacja własna
Obraz własny

Myślę, że nawet największy myśliciel na ziemi nie byłby w stanie pojąć fenomenu Marcina Najmana. Ale i największy hejter mistrza WKU nie może odmówić mu żyłki do biznesu. Żyłki, w której płynie wybitnie toksyczna krew, zarażająca wszystkim dookoła, tylko nie samego jej posiadacza. Trudno znaleźć w tym sporcie człowieka, który posiada tak znikome umiejętności, może „pochwalić” się tak słabym rekordem, a zarabia za swoje „walki” tak bajońskie sumy. W czym tkwi więc „sukces” Marcina Najmana?

Gdy zastanawiam się nad tym, co stanowi o sile marketingowej Marcina Najmana, zadaje sobie wiele pytań i na żadne z nich nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Czy Marcin Najman jest takim wybitnym strategiem? Czy jest tak słaby i w tej słabości już tak mocno zakorzeniony, że wykorzystał to jako swoją siłę? Czy da się być bardziej perfidnym? On tak na serio?  Jedno jest pewne – gdyby Marcin Najman przyznał się publicznie, że jest po prostu słaby i generalnie – it’s only business, to nigdy nie zbiłby takiej fortuny. Z drugiej strony mam jednak nieodparte wrażenie, że on naprawdę wierzy w to co mówi i co nie ulega wątpliwości, biorąc pod uwagę jego gaże za występy - bardzo dobrze żyje mu się w tej alternatywnej rzeczywistości. A może to mieszanka świadomości bycia słabym i przekonania o swoich umiejętnościach. Jeśli tak, to… Panie „El Testosteronie” - chapeau bas. Udowodnił Pan wszystkim niedowiarkom, że światy równoległe istnieją.

Marcin Najman swoją „karierą” udowodnił jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, czym z pewnością zawstydził niejednego, pracującego nań latami człowieka sukcesu. Otóż Marcin Najman udowodnił, że wystarczy stracić honor, by zyskać ogromną sławę i pieniądze. Oczywiście w świecie show-biznesu znajdziemy wielu takich, którzy są w stanie np. zjeść przetrawioną i wydaloną uprzednio przez innego człowieka potrawę, by znaleźć się choć na chwilę w blasku fleszy i zasilić nieco swoje konto bankowe. No właśnie znaleźć na chwilę i nieco zasilić. Ten człowiek robi swoje konsekwentnie od wielu lat i jak widać nie ma zamiaru przestać występować w roli head-linera festiwalu żenady. Festiwalu, na który od lat, mimo niezmienianego repertuaru, przyciąga tłumy. Trzeba mieć naprawdę ogromny dystans do siebie i zaniżony wręcz do podziemi poziom poczucia wstydu, by być Marcinem Najmanem. Niektórzy powiedzą, że to po prostu ogromna miłość do pieniędzy. Ale czy spoglądając na nazwiska, znajdujące się w rankingu Forbesa, znajdziemy tam choćby jednego człowieka, który zbił fortunę na tym, że… wszystko przegrał? I to dowodzi temu, że Marcin Najman jest ponad wszystkim. Złamał prawa fizyki, astronomii, nogę, zasady w walce bokserskiej i swoją własną psychikę.

Po obejrzeniu ostatniego wywiadu Marcina Najmana z Arkadiuszem Hnidą z portalu mma.pl, pomyślałem sobie, że to jest wręcz niemożliwe stworzyć tak odmienny obraz rzeczywistości i w tak umiejętny sposób go referować. A jednak. Sam po obejrzeniu tego wywiadu złapałem się na refleksji, że może rzeczywiście, to Marcin Najman ma rację, a wszyscy inni się mylą. No król. Po głębszej analizie, doszedłem jednak do wniosku, że to co robi Marcin Najman, to wyraz swego rodzaju manii, którą posiadł lata temu i stał się jej umysłowym niewolnikiem.

Spoglądając na postaci, którą w szeroko rozumianym show-biznesie zbudowały karierę na posunięciach, które dla kierującego się podstawowymi normami społecznymi przeciętnego obywatela, są nie do zaakceptowania, nagle pojawia się on… Marcin Najman. Człowiek, którego sukces jest jednocześnie tak nieoczywisty i oczywisty, jakby cierpiał na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Czy Marcin Najman swoją postawą zrobił komuś krzywdę? Nie. Czy mamy prawo być źli na Marcina Najmana? Mamy, ale właściwie na co? Czy Marcin Najman jest czarnym charakterem? Nie. Czy Marcin Najman jest sportowcem? Nie. Czy Marcin Najman kłamie? Tak, ale kto z nas tego nie robi? Czy Marcin Najman jest pierwszym zawodnikiem, który złamał zasady podczas walki bokserskiej? Nie. Czy Marcin Najman, to pierwszy zawodnik, który odklepał duszenie przedramieniem? Nie. Czy Marcin Najman jest pierwszym zawodnikiem, który milion razy kończył karierę? Nie. Czemu więc ten człowiek jest tak znienawidzony? Odpowiedź wydaje się być prosta – bo chce.

Jedno jest pewne – żaden z nas nie potrafiłby być Marcinem Najmanem i to stanowi o tak ogromnej sile tego człowieka. Ile razy starałem się postawić hipotetycznie w skórze Marcina Najmana, to zapominałem o stanie konta, a myślałem, że po prostu wstydziłbym się chodzić po ulicy. W kontrataku nadchodził głos, powtarzający jak mantre, że czym są opinie ludzi, przy kwotach otrzymywanych za zaledwie kilkudziesięcio sekundowy pobyt w klatce. Ale nie. To nie chodzi już nawet o opinie ludzi - mi by po prostu nie pozwoliła duma i honor. Zawsze spoglądam wówczas na tych, którzy osiągnęli sukces innym, bardziej godnym podziwu w moim odczuciu kosztem.

Hejtowanie Marcina Najmana to zwykły populizm, a Marcin Najman z kolei widząc, że bycie lubianym przestaje się opłacać, przypomina sobie, że najbardziej znany jest ze swojego show pt. „Zrobię coś, za co wszyscy będą wieszać na mnie psy, a potem oskarżę ich o znęcanie się nad zwierzętami”. Marcin Najman poza stworzeniem scenariuszu do swojego show, ma także przygotowane odpowiednie tłumaczenie swojego zachowania. Tutaj właściwie odpowiadam sobie na pytanie z początku – „czy Marcin Najman jest tak wybitnym strategiem?”. Swoją drogą widzieliście kiedyś Marcina Najmana, odnoszącego obrażenia w walce? No właśnie. To wszystko jest od początku zaplanowane. Większość z nas wolałaby się nie przepracować i zarobić duże pieniądze, niż ciężko tyrać na szacunek szefa.

Kto wie jak potoczyłaby się kariera Marcina Najmana, gdyby sędzia nie podniósł walki z dosiadu w pojedynku z Przemysławem Saletą podczas gali KSW 14… Jedno jest pewne – drugiego Marcina Najmana nie będzie już nigdy. Dziękuję za emocje, głównie śmiech, zażenowanie, niedowierzanie, po prostu emocje. Pobicia Bonusa i tak ci nigdy nie wybaczę. Stop… Piszę to jakby Marcin Najman miał kończyć karierę, uff, przecież seans dalej trwa. To, że popcorn w studiu Kanału Sportowego został rozsypany, nie znaczy, że film się skończył. Mimo wszystko z dozą szacunku za ruchy na polu biznesowym, właściwie za umiejętność poruszania się, a nie same ruchy, cztery słowa na koniec. Kończ waść wstydu oszczędź.

Aleksander Hutyra

Aleksander Hutyra

Aleksander był redaktorem naszego portalu, zajmował się tematyką związaną ze sportami walki, przede wszystkim mma i kickboxingiem. Po zakończeniu pracy w serwisie związał się z branżą medialną i rozwija karierę jako dziennikarz radiowy.

Czytaj więcej najlepszych treści tego autora!
Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO