MARTIN LEWANDOWSKI: PŁACIMY WIĘCEJ NIŻ UFC
Martin Lewandowski był niedawno gościem w programie Ariela Helwaniego. Współwłaściciel organizacji KSW opowiedział m.in. o początkach współpracy ze swoim wspólnikiem Maciejem Kawulskim oraz jaki wpływ na rozwój MMA i ich podejście do tego sportu miała organizacja Pride, której lata świetności jak uważa KSW udało się przebić.
- Byliśmy ogromnymi fanami Pride FC. Na początku spotykaliśmy się z moim przyszłym wspólnikiem i rozmawialiśmy o możliwości rozpoczęcia projektu, który nazwaliśmy KSW. Szukaliśmy wówczas fighterów reprezentujących różne sporty walki i w ten sposób to promowaliśmy. Był więc gość z kung fu kontra karate, judo vs zapasy i tak dalej. Wszystko zrodziło się więc z pasji dwóch gości. Byłem odpowiedzialny za promocję hotelu Marriott, ale i również aspektów sportowych w Polsce. Szukając czegoś nowego, Pride FC było akurat czymś wielkim i chcieliśmy kiedyś tego sięgnąć. Po 15 latach, bo w tym roku mamy 15 rocznicę, jesteśmy lepsi niż Pride wtedy było.
Oczywiście nie mogło zabraknąć porównań do UFC. Lewandowski również w przypadku amerykańskiego giganta postanowił podkreślić swoją wyższość w poszczególnych aspektach.
- Oczywiście działamy z UFC na tym samym rynku, więc musimy postrzegać się jako konkurencję. Ze względu na globalny charakter ich biznesu i to jacy są duzi, ciężko powiedzieć żebyśmy byli konkurencyjni. Oczywiście gdy przychodzą do Polski, przegrywają we wszystkich kwestiach w porównaniu do nas. Zarówno w sprzedaży PPV, zainteresowaniu ze strony mediów, atrakcyjności show. Wygrywamy, ale to przecież nasz dom nad którym pracowaliśmy tyle lat. Ciężko jest więc oczekiwać, że przyjdą co 2 lub 3 lata i odniosą większy sukces niż my. Globalnie, oni są duzi i wiem gdzie jest moje miejsce, gdzie KSW jest mocne i gdzie mamy mocne/słabe strony. Jestem realistą w tej kwestii. O tym, że jesteśmy więksi tutaj upewniłem się wtedy, jak z faktem że w USA trenują UFC, a w Polsce trenują KSW. To pokazuje jak silny mamy brand. Jesteśmy pionierami. To MY jesteśmy MMA w Polsce. Mamy 95% udziału w rynku i jesteśmy tu zdecydowanie najwięksi.
Najlepsi zawodnicy zarabiają u nas dużo. Więcej niż milion to wypłata ją dajemy. To oczywiście poziom dla najlepszych. Nie mogę zdradzić ile zysku generują nasze gale, ponieważ nie ma tu żadnego prawa. Nie muszę wiec tego robić, bo to wzbudziłoby szalone emocje wśród ludzi. Finansowe instytucje to wiedzą, bo jesteśmy normalnym krajem i musimy to deklarować, jednak nie mówimy o tym publicznie. Było kilka przypadków, gdy niektórzy z naszych fighterów odmówili kontraktów z UFC właśnie z powodu finansowego. Michał Materla, Mamed Khalidov i to właśnie przez pieniądze. To odpowie ci na pytanie odnośnie zarobków i tego, że płacimy lepiej niż UFC. Oczywiście to ma miejsce w pewnych przypadkach. Jest tu na przykład Mariusz Pudzianowski, który w KSW jest wielką gwiazdą, a dla UFC jest być może warty 10 tysięcy $. U nas zarabia fortunę.
Nie omieszkał również zaznaczyć, że KSW jest potęgą europejską, zdecydowanie przodując na tle konkurencji.
- Porównując się z Cage Warriors i Bellatorem, jesteśmy jedynymi, którzy zatrzymują swoich fighterów tworząc team i stać nas na to by im płacić. Porównując się z tymi dwoma graczami, oni nie sprzedają PPV a my tak i to w wielu krajach. Każde nasze show gromadzi średnio 10 tysięcy widzów. Czasami jest 8, innym razem 12 lub 20 tysięcy kibiców. Nie lubię jednak tych porównań, bo współpracuję z tymi organizacjami. Jednak w kwestiach biznesu, to zależy co porównujemy. Sprzedaż PPV – wygrywamy, liczba gal na terenie Europy – prawdopodobnie wygrywa Bellator, liczba widowni – my wygrywamy zdecydowanie. Zależy więc co bierzemy pod uwagę. Sprzedajmy więcej niż 100 tysięcy PPV, a 200 tysięcy to nasza spokojna średnia na każdą galę.