PSZCZELARZ, KTÓRY SIĘGNĄŁ GWIAZD - AUNG LA NSANG

Dodano: 2 sierpnia 2017 15:11
PSZCZELARZ, KTÓRY SIĘGNĄŁ GWIAZD - AUNG LA NSANG
Redakcja, Informacja własna
FEN / Łukasz Krusiński
Marcin Prachnio miał walczyć o pas ONE Championship, jednak jego miejsce zajął Aung La. Zawodnik z Myanmar jest największą gwiazdą sportu w swoim kraju, zwłaszcza po pokonaniu u siebie mistrza ONE w wadze średniej (ONE stosuje inne zasady dot. kategorii wagowych). Nadszedł czas, żeby nieco przybliżyć wam sylwetkę tego zawodnika, z którym miejmy nadzieję zmierzy się Marcin Prachnio.

Marcin Prachnio miał walczyć o pas ONE Championship, jednak jego miejsce zajął Aung La. Zawodnik z Myanmar jest największą gwiazdą sportu w swoim kraju, zwłaszcza po pokonaniu u siebie mistrza ONE w wadze średniej (ONE stosuje inne zasady dot. kategorii wagowych). Nadszedł czas, żeby nieco przybliżyć wam sylwetkę tego zawodnika, z którym miejmy nadzieję zmierzy się Marcin Prachnio.

Aung La pochodzi z północnego regionu Kachin, miejsca gdzie non stop trwają konflikty na tle etnicznym, co doprowadziło min. Do interwencji zbrojnej w 1962 roku. Sam zawodnik, który niedawno zdobył pas największej azjatyckiej organizacji MMA wyleciał na studia do Stanów Zjednoczonych ale niestety dla niego, konflikt powrócił w 2011 roku. Działania w teatrze wojennym zmusiły około 130 tysięcy osób, w tym 77 procent z nich stanowiły kobiety, by uciec ze swojego miejsca zamieszkania do obozów uchodźców. Co ciekawe sam Aung La nie brał udziału w opercjach zbrojnych, tylko otrzymał azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych.

Dopiero po przeprowadzce do USA zawodnik z Myanmaru dowiedział się czym jest MMA. Właśnie za wielką wodą Aung La zaczął rywalizować w sporcie zawodowym, obijając się w klatkach na mniejszych galach. Pierwsze wzmianki na jego temat w ojczyźnie datuje się na 2012 rok, kiedy znokautował w pierwszej rundzie swojego przeciwnika na CFFC i ciesząc się po zwycięstwie wymachiował flagą Kachin. Właśnie video z tej walki wzbudziło zainteresowanie jego rodaków, a teraz, pięć lat później stał się taką ikoną sportu, jak Mariusz Pudzianowski czy Andrzej Gołota w Polsce. Oto jak samo zainteresowanie jego osobą komentuje sam zainteresowany:

- Dla mnie jest to nieco dziwne. Nie wiem, czy taka popularność mi się podoba, ale na pewno wiem, że wcale mi na niej nie zależy. Jedynym powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że mieszkam  tutaj i mam pas mistrza świata. – powiedział Aung La.

Sam zaodnik jest synem handlarza końmi z Myitkyina, który zdobył wykształcenie w Yangon International School. Aung La Nsang zostawił ojczyznę, by studiować nauki rolnicze w Andrews Uniwersity. Sam trenując MMA podejmował się różnych prac, był nawet pszczelarzem na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. W tym czasie rozwijał również swoją karierę. Przez pewien czas Aung La próbował stać się kolejnym człowiekiem, który w ojczyźnie Georga Washingtona próbował zrealizować swój amerykański sen. Podczas walk na lokalnych galach, by przebić się do amerykańskiej telewizji, Aung La wciąż pozostawał no namem w swojej ojczyźnie, gdzie MMA było daleko, daleko w tyle za narodowym sportem lethwei. Rodacy usłyuszeli o nim, gdy w 2014 roku podpisał on kontrakt z działającą na dalekim wschodzie One Championship.

Jako pierwszy reprezentant Myanmaru, który rywalizuje w jednej z czołowych organizacji MMA na świecie, Aung La zgodził się walczyć w pierwszym pojedynku z Egipcjaninem, Muhammedem Alim w marcu 2016 roku podczas gali, która odbywała się w Yangon. Gdy jednak wyszedł do klatki to zorientował się, że nie jest już tylko nieznanym gościem, który celebrował zwycięstwo z flagą Kachin, a ma już solidną bazę fanów w swojej ojczyźnie. 

Zwycięstwo w pierwszej walce oraz kolejna wiktoria w tym samym mieście osiem miesięcy później sprawiły, że zawodnik pochodzący z Myanmaru jest najbardziej ropoznawalnym sportowcem w swoim kraju, a także jego fanpage na Facebooku ma najwięcej polubień ze wszystkich aktywnych kont dotyczących tego kraju. O jego popularności nieco do powiedzenia ma Loren Mack, szefowa działu PR azjatyckiej organizacji:

- Gdziekolwiek Aung La się pokaże w Myanmarze spodziewajcie się prawdziwych tłumów. On naprawdę jest tam supergiwazdą, idolem, ikoną popkultury. Jego popularność jest ogromna. – skwitowała pracownica czołowej azjatyckiej organizacji MMA. 

W Stanach Zjednoczonych, kraju w którym fighter zdobył wykształcenie, niewiele czeka na Aung La Nsanga. W tym kraju uczył dzieci BJJ. Sam fighter stał się obywatelem tego kraju w 2015 roku i otworył akademię Crazy88 MMA niedaleko Baltimore, gdzie żyje z żoną i synem, ucząc innych ludzi sportów walki.

- W USA jest wiele rodzajów fanów MMA. Są tacy, którzy oglądają gale ONE, nie oglądają jedynie UFC. Jednak są to hardcorowi fani MMA. Oni mogliby nieco rozruszać moją karierę, jednak z reguły nie są do tego zdolni. – powiedział zawodnik odpowiadając na pytanie dotyczące zdobycia w USA takiej samej popularności jaką ma w ojczyźnie. 

W Myanmarze każdy zatrzymuje go na ulicy, począwszy od muzłmańskich taksówkarzy, przez buddyjskich mnichów do uzbrojonych po zęby policjantów. W kraju, gdzie konflikty na tle etnicznym są codziennością jego popularność jest czymś unikalnym. Zawodnik został nawet zaproszony przez prezydenta swojego kraju, generałą U Theina Seina. Zawodnik zgodził się na prośbę prezydenta, żeby zrobić wspólne zdjęcie, tak samo jak z żołnierzami. Ludzie służący w armii potrafili jednocześnie lokować uchodźców i oglądać w tym samym czasie jego walkę. 

- Wspieramy go, ponieważ jesteśmy dumni z naszego myanmarskiego zawodnika MMA. Nie ochodzi nas w ogóle, że pochodzi z Kachin. – powiedział Myuo Lwin, młody człowiek z Bamar, który dopiero po obejrzeniu walk Aunga La dowiedział się co to MMA.

W marcu tego roku fighter wykorzystał swoją popularność, by wesprzeć aukcję charytatywną w Yangon. Sprzedał tam swoje stare rękawice, pamiątki z autograłem i uzbierał 6 tysięcy dolarów, które przekazał na rzecz uchodźców w Kachin. W kwietniu powrócił w miejsce swojego urodzenia, by dostarczyć wszelkiego rodzaju dobra oraz odwiedzić swoją rodzinę, której nie widział przez 14 lat. 

- Gdy opuszczałęm swój dom byłem nastolatkiem. Teraz wróciłem, jestem ojcem i mężem. Można powiedzieć, że poza domem spędziłem całe życie. – powiedział mistrz One Championship.

Podczas swojej wizyty sam zaowdnik spędził również nieco czasu w obozie dla uchodźców w Myitkyinie, gdzie około 2000 ludzi żyje za 25 centów dziennie. Skromny zawodnik powiedział, że to było przytłaczające doświadczenie, kiedy przyjechał i od razu otoczył go tłum małych dzieci.

- Oni nie mają tak dobrze jak my i to po prostu miłe, że ktoś taki jak ja może im pomóc. – powiedział na temat tej wizyty zawodnik.

Zwycięstwo w walce z Bigdashem o pas wcale nie było łatwe, zwłaszcza że w pierwszej walce Bigdash przerwał passę czterech zwycięstw z rzędu Aung La Nsanga. Tamten pojedynek, który miał miejsce 15 stycznia był punktem kulminacyjnym kariery zawodnika z Myanmaru, pierwszą walką o poważny, światowy tytuł. Sama walka ma jeszcze drugie dno, bowiem Azjata dostał ofertę walki zaledwie na 10 dni przewd galą na skutek wycofania się przeciwnika Bigdasha z pojedynku. Owym rywalem miał być nasz reprezentant, Marcin Prachnio. Mimo braku czasu na przygotowania Aung La wyszedł do walki i przez 25 minut stawiał opór mistrzowi w prawdziwje wojnie. 

- Aung jest gotowy walczyć z każdym, o każdej porze dnia i nocy. Trzeba jednak przyznać, że propozycjka stoczenia pięciorundowej batalii zaledwie 10 dni przed planowaną galą jest przerażającą propozycją dla wielu zawodników. – powiedział jeden z instruktorów Crazy88, Jeff Mueller. 

Brak profesjonalnych przygotowań wydawało się nie być problemem przez pierwsze dwie rundy, jednak gdy Bigdash trafił mocnym kopnięciem, Aung La musiał zbierać się do kupy. Mającego lepsze warunki fizyczne Rosjanin przez ostatnie dwie rundy klinczował, jednak mimo pasywności był w stanie zachować swój pas, ale nie był w stanie wygrać przez poddanie. Twarz Aunga La wyglądałą jak krwawa maska, a sam zawodnik nie wyszedł z tego powodu do werdyktu. 

Mimo jednoznacznej porażki zawodnik z Myanmaru udowodnił swoją sportową wartość, w końcu był pierwszym zawodnikiem, który wytrzymał pełen dystans z Rosjaninem. Rewanż miał się odbyć w kraju Aunga La, czyli w Myanmarze, a dokładnie w mieście, gdzie już dwa razy walczył dla One, czyli w Yangon.

Tym razem zawodnik miał czas na przygotowania i wypracował najlepszą formę w życiu według jego sparingpartnerów. Mimo to niepokonany Bigdash był faworytem, zwłaszcza po zwycięstwie w ich pierwszej walce. Jeden z wykładowców z uczelni w ojczyźnie fightera powiedział, że bycie underdogiem sprawia, że ludzie z Kachin mogli się jeszcze bardziej utożsamić ze swoim idolem. W końcu kraj ma bogatą historię wojen z wielkimi nacjami jak Wielka Brytania, Japonia, Chiny czy Birma.

Pojedynek zakończył się zwycięstwem miejscowego fightera, jednak obserwatorzy mówią jasno o dziwnych zasadach One Championship, które premiują zawodnika, który wyglądał lepiej na przestrzeni całej walki, a nie punktuje się poszczególnych rund. Wiele osób dopatrzyło się kontrowersji. Jednak zwycięstwo zawodnika z Myanmaru stało się faktem i jest mistrzem jednej z najlepszych organizacji MMA na świecie. 

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO