UFC 214: W KALIFORNII BĘDZIE GŁOŚNO
Z soboty na niedzielę w Kalifornii odbędzie się kolejna hitowa gala UFC 214, a dla wielu będzie to wieczór odpowiedzi na kilka pytań. W najważniejszym starciu tego eventu dojdzie do wyczekiwanego rewanżu mistrza kategorii półciężkiej Daniela Cormiera (19-1) z powracającym Jonem Jonsem (22-1).
Trzeba jednak podkreśla i zapewnić, że nawet problemy 'Bonesa' nie zmieniają jego pozycje i dalej jest numerem jeden na świecie, a to będzie chciał teraz zdementować utytułowany zapaśnik. Jak wiemy obaj panowie na prawdę nienawidzą się, a od samego początku mamy wiele emocji w ich samych wypowiedziach w mediach. Sam Jon będzie chciał potwierdzić po raz kolejny, że jest lepszy od zawodnika American Kickboxing Academy, którego już raz pokonał. Pytanie poważne jest jedno: czy Jones będzie tym samym zawodnikiem po zmianach, które dokonuje cały czas komisja USADA? Drugie odwieczne pytanie jest proste czy psychicznie będzie on gotowy po ostatnich problemach w swoim życiu? Dużo zależy właśnie od tych czynników, bo jak wiemy Amerykanin nie zachwycił w swoim ostatnim pojedynku pokonując dopiero na punkty Ovince St. Preuxa. Po drugiej stronie mamy zdecydowanie bardziej aktywnego Cormiera, który również zachwycał w walkach z Anthony Johnsonem czy Alexandrem Gustafssonem. Jedno jest pewne, będzie to emocjonujący pojedynek i miejmy nadzieje, że zaczną się 'bomby' już od samego początku.
Do swojej trzeciej próby obrony pasa kategorii półśredniej stanie Tyron Woodley (17-3-1), który wreszcie zmierzy się z Demianem Maią (25-6). Dlaczego wreszcie? Brazylijczyk domagał się tego pojedynku już od bardzo dawna, a niedawanie mu szansy przez UFC było niezrozumiałe. Ostatecznie Maia po siódmej wygranej z rzędu dostaje swoją szansę, a co ciekawe zdradza, że są to jego najkrótsze przygotowania do walki. Demian to zawodnik, który potwierdza, że jednak zawodnik jednopłaszczyznowy może być w ścisłej czołówce. Zawodnik z Sao Paulo za wszelką cenne idzie do parteru, a tam robi cuda. Choć zapasy Amerykanina są na wysokim poziomie, to jednak blado wypada przy takim wirtuozie. Mimo wszystko pewnym faworytem jest mistrz, który swoim kowadłem w łapie powinien w którejś z rund ustrzelić przeciwnika. Tyron to wielki mistrz, który był niedoceniany, jednak po kolejnej obronie pasa jest jednym z wielkich mistrzów, którzy mogą popisać się bardzo mocnym ciosem.
W wadze piórkowej wreszcie swoją mistrzowską szansę dostanie Cristiane Justino (17-1), która ostatecznie spotka się z byłą mistrzynią Invicta FC - Tonyą Evinger (19-6). Tak na prawdę poza Germaine De Randamie (7-3), w tym momencie nie ma lepszej opcji poza Amerykanką, która jest doświadczoną zawodniczką. Mimo doświadczenia pewną faworytką jest 'Cyborg', która będzie polowała swoimi ciosami. Dużo będzie zależało od obron przed sprowadzeniami, jeżeli nimi popisze się Justino, to zapewne zobaczymy demolkę do jednej bramki, lecz wcale tak nie musi być. Choć jeszcze jakiś czas temu Cristiane była obrażana przez największą federacje na świecie, to teraz jest dla nich dużą gwiazdą, a już za kilka dni może nawet mistrzynią?