GEORGAS: NIEWIELE RZECZY ROBI NA MNIE WRAŻENIE
Przedstawiamy rozmowę z Aleksandrem Georgasem, który dwunastego maja na gali FEN 17 w Gdyni stoczy swoją drugą walkę w organizacji. Tym razem zawodnik z Mighty Bulls Gdynia stanie do ważnego pojedynku z Jakubem Kowalewiczem (9-3).
Aleksander Georgas (26 lat, 175 cm, 8-4, 5 SUB) na FEN 17 Baltic Storm również po raz drugi wystąpi w klatkoringu Fight Exclusive Night – w debiucie na ubiegłorocznej gali FEN 13 Summer Edition przed własną publicznością kimurą w drugiej rundzie pokonał Roberta Rajewskiego juniora. Podobnie jak Kowalewicz, zawodnik Mighty Bulls Gdynia zaliczany jest do najbardziej perspektywicznych, a jednocześnie najbardziej dojrzałych młodych zawodników polskiego MMA. Podopieczny cenionego trenera Grzegorza „Jakubka” Jakubowskiego karierę zawodową rozpoczął w 2011 roku, od efektownej serii pięciu zwycięstw z rzędu. Obecnie gdynianin ma na swoim koncie 8 zwycięstw i 4 porażki.
- Cześć Aleksander. Jak samopoczucie przed kolejną walką?Aleksander Georgas: Siema! Samopoczucie świetne, jak przed każdą walką. Dawno nie walczyłem, więc nie mogę się już doczekać.
- Jak wyglądają przygotowania do tego starcia?AG: Przygotowania (śmiech) - nie ma lipy. Dużo raiduje, robię battlegroundów, mocno też w hotsa z chłopakami drużynówki napierdzielamy. No i niedzielne granie w Warhammera, jest ciężko, ale daję radę.
- Twoim przeciwnikiem będzie Jakub Kowalewicz. Co wiesz na jego temat?AG: Mocny chłop, ale Xaviusa najebałem, Gul'dana najebałem, to i z nim sobie poradzę.
- Zawodnika z Warszawy widzieliśmy w KSW i nie tylko, pokazywał się zazwyczaj z dobrej strony. W tych walkach robił na tobie wrażenie?AG: Mocno bije w stójce, dobrze przewraca, ale to i tak nic w porównaniu do treningów z legendą polskiego MMA Grzegorzem Jakubowskim. Także po takim sparingu niewiele rzeczy robi na mnie wrażenie.
- To będzie bardzo ważna walka, ponieważ potencjalne drugie zwycięstwo mocno przybliży cię do walki o pas?AG: W dupie mam tan pas. Dla mnie liczą się tylko fragi.
- Masz już debiut w FEN za sobą, jak wrażenia?AG: Było spoko. Trochę siatkoring farbą ubrudziłem, ale chyba posprzątali.
- Pamiętam, że po walce wieczoru dopiero wystartowała twoja walka. Na pewno było to męczące czekać aż tak długo?AG: Co ty gadasz. Dobrze było siedzieć w tapach 6 godzin. Dobrze że kawę tam mieli, bo bym chyba zasnął.
- Walka z Robertem Rajewskim skończyła się przed czasem. Co możesz więcej powiedzieć?AG: Bogu dzięki, że tak się stało, bo siedzieć na tej sali 10 min dłużej, to bym już nie wytrzymał. Jak człowiek jadł ostatni posiłek o 15:00, to już marzyłem o KFC. Podczas walki te kurczaczki chodziły za mną i do mnie gadały. W pewnym momencie to Robert nawet zaczął wyglądać jak nóżka w panierce. Rzuciłem się nie niego ze śliną kapiącą z ust i tak się znaleźliśmy w parterze.
- Walczysz ponownie przed własną publicznością. Jak ważne to jest dla ciebie?AG: Szczerze mówiąc podczas walki nigdy nie myślałem o tym czy walczę u siebie, czy na gdzieś indziej. Plus jest taki, że szybko na chacie będę bo exp się sam nie wbije.
- Na koniec powiedz jakie postawiłeś sobie plany i cele na ten rok 2017?AG: Plany na 2017. Nowa edycja do Warhammera wychodzi, to może demony zacznę zbierać, zawsze podobał mi się Tzeentch. Kupa hajsu i czasu na malowanie, ale warto!
- Dziękuję za rozmowę. Jeżeli chcesz kogoś pozdrowić, lub podziękować to proszę bardzo.AG: Podziękować chciałbym Extreme Hobby, ale przede wszystkim Shaga Gdynia za mocny Support, Tomek ciekawe czy tym razem zdołasz mnie wyleczyć, bo nie zamierzam wychodzić z ognia. Pozdro dla chłopaków z klubu za mocne przygotowania. A i jeszcze jedno - POCIEK!! Miałeś ze mną pochodzić na mythici, a w kulki sobie lecisz. Chyba będę musiał się przejść do ciebie te trzy piętra w górę i wyjaśnić sobie parę spraw.
Rozmawiał Arkadiusz Hnida