NATALIA LECIEJEWSKA: LFN STAŁO SIĘ MOIM CELEM
Przedstawiamy rozmowę z Natalią Leciejewską, która ósmego kwietnia wystąpi na piątej gali Ladies Fight Night. W Poznaniu stoczy walkę w formule K-1 Rulse, w klatkoringu spotka się z Hanną Gujwan, która toczy także walki w mma.
- Cześć Natalia. Jak samopoczucie przed kolejną walką?Natalia Leciejewska: Cześć! Samopoczucie bardzo dobre, zdrowie dopisuje i w głowie też wszystko poukładane, więc jestem dobrej myśli.
- Czym jest dla ciebie kontrakt z organizacją Ladies Fight Night, o której zapewne już słyszałaś?NL: Ciężko o nich nie usłyszeć, działają z ogromnym rozpędem, a to dopiero piąta edycja. Kiedyś przeczytałam, że LFN chce być celem każdej zawodniczki w Europie. Faktycznie, LFN stało się moim celem i cieszę się, że mogę tu wystąpić. Mam nadzieję, że mimo że pierwszy, ale nie ostatni raz.
- Jak wyglądają przygotowania do tego starcia?NL: Trochę zmieniliśmy dotychczas stosowany plan treningowy, mimo wielu lat trwania Kohorty ciągle się uczymy. Mam nadzieję, że zaprocentuje to świetną formą w momencie walki. Dla odmiany rutyny treningowej byliśmy na kilku treningach u białoruskiego trenera Alfita Hakova. Pracowaliśmy nad kondycją i wszystkimi niedociągnięciami technicznymi, by wyjść do walki z kompletnym arsenałem.
- Twoją przeciwniczką będzie Hanna Gujwan. Co wiesz na jej temat?NL: Hanię znam dość dobrze, choć nie chcę wpaść w pułapkę, że znam wystarczająco. Miałyśmy okazję walczyć i sparować razem na zgrupowaniach, obie wiemy dużo o swoich umiejętnościach, ale wiemy też, że ciężko pracujemy i z każdą walką idziemy z techniką do przodu.
- Musimy dodać, że już się spotkałyście i walczyłyście, powiedz o tych starciach coś więcej?NL: Tak, nawet dwukrotnie i nasz bilans wypada remisowo 1:1. Fajnie będzie się teraz sprawdzić na gruncie zawodowym. Poza tym wtedy walczyłyśmy w Muay Thai, choć klincz nie był elementem dominującym. Cieszę się, że jest to K-1, bo choć więcej walk mam stoczonych w Muay Thai, to w K-1 czuję się swobodniej. Dla mnie będzie teraz to zawodowy debiut, poprzeczka postawiona wysoko, ale moim celem jest wyjście do walki z otwartym umysłem, realizowanie planu i przede wszystkim pokazanie, że niezależnie od werdyktu warto było mnie zakontraktować.
- Hania ostatnio ma za sobą porażkę, ale mimo wszystko dobry występ w Japonii. Zrobiła na tobie wrażenie?NL: Czy zrobiła wrażenie? Przyznam, że ogromne. Bardzo podobało mi się jej przygotowanie motoryczne, ale techniczne jeszcze bardziej. Wyjścia z obaleń, powrót do stójki, naprawdę super. To co się tam wydarzyło nie było przypadkiem, oglądałam walki Reny, żadna wcześniej nie stawiła jej takiego oporu. Tym bardziej podziwiam i kibicuję Hani w karierze MMA.
- Na koniec powiedz nam jakie plany, cele sobie postawiłaś na rok 2017?NL: Moje plany nie są sprecyzowane, muszę powiedzieć, że ich realizacja nie zależy w stu procentach ode mnie. Mam nadzieję, że będę mogła za dwa tygodnie powiedzieć więcej. Chcę i lubię się bić, więc na pewno nie będę się nudzić, ale czy to będzie dalej Muay Thai, czy może K-1, ciężko mi powiedzieć. Niezależnie od tego jak potoczy się moja sportowa kariera, bardzo ważna jest obecność dla mnie moich trenerów Łukasza i Grzegorza, którzy walczą o mnie jak lwy i katują na treningach, niezastąpionej fizjoterapeutki Soni Porzucek, oraz wsparcie Michała z NORMY i Sklepu Zielarsko-Medycznego Ulik. Razem z Kohortą robimy ogromną pracę i cieszę się, że mój klub jest mocno rozpoznawalny na mapie sportów walki.
Rozmawiał Arkadiusz Hnida

Arkadiusz Hnida
Przez wiele był redaktorem naszego portalu, zostawił po sobie duży dorobek, zajmując się tematyką sportów walki. Później pracował również w serwisie MMA.pl jako autor materiałów dotyczących MMA i boksu. W swojej pracy dziennikarskiej relacjonował wydarzenia oraz przygotowywał treści związane z galemi i zawodnikami, w tym liczne wywiady. Jest kojarzony jako osoba aktywna w polskich mediach zajmujących się sportami walki.
Czytaj więcej najlepszych treści tego autora!