CRUZ: MAM LISTĘ RYWALI, Z KTÓRYMI CHCĘ WALCZYĆ
Przedstawiamy rozmowę z Janu Cruzem, który stoczy swoją kolejną walkę już dziś na gali DSF Kickboxing Challenge 9 w Warszawie. Znalazł się wysoko w karcie walk i stanie do kolejnego wyzwania w postaci utytułowanego Jerzego 'Jurasa' Wrońskiego.
Janu to zawodnik doświadczony, swoim wejściem do ringu/klatki wprawia publiczność w zachwyt. Jest to zawodnik walczący od samego początku pojedynku w szybkim tempie, dążący do pokonania rywala przed czasem, co udowadnia swoim rekordem. Cruz już trzykrotnie walczył w federacji FEN, dawał emocjonujące boje z Pawłem Biszczakiem czy Wojciechem Wierzbickim, którzy ostatnio dali jedną z najlepszych walk w formule K-1 Rules w naszym kraju.
- Cześć Janu! Jak czujesz się przed kolejną walką?JC: Jak zawsze czuję się mocny i pewny siebie. Jednak w tym sporcie niczego i nikogo nie można być tak naprawdę pewnym. Każdy zawodnik przygotowuje się solidnie. Każdy chce wypaść jak najlepiej. W sportach walki nikt się nie obija. Trudno przewidzieć co zrobi przeciwnik, jak się zachowa, jak jest przygotowany fizyczne, kondycyjnie, mentalnie. Dużo zależy od chwil tuż przed walką. Czy potrafisz się skupić, wyciszyć? Czy jesteś w stanie dać z siebie tyle co na treningach? To jak reagujesz na stres ma też ogromne znaczenie. Zawsze podkreślam ogromne znaczenie publiki. To czy jest 'z Tobą' czy 'przeciwko Tobie', nie jest obojętne.
- Powiedz kiedy dowiedziałeś się o samej walce i czy długo myślałeś nad zakceptowaniem oferty?JC: Nie ukrywam, że ostatnio dostaję sporo propozycji walk i w Polsce, i za granicą. Najchętniej walczyłbym jak najczęściej oraz podejmował za każdym razem rękawicę. Jednak nie wszystko zależy ode mnie. To trener Skrzypek podejmuje finalnie decyzję o tym gdzie, kiedy i z kim mam się zmierzyć. Jestem cały czas w treningu. Staram się utrzymać startową wagę, więc dla mnie nie ma znaczenia czy dowiem się o walce tydzień, czy dwa miesiące wcześniej. Bardzo lubię starcia na tak zwaną 'ostatnią chwilę' lub 'zastępstwo'. Nigdy nie wiadomo kiedy pojawi się interesująca propozycja i pojedynek. Do dziś pamiętam, jak kilka lat temu, na kilka dni przed galą dostałem propozycję walki o mistrzostwo świata w boksie tajskim, jednak nie byłbym w stanie zbić wagi w tak krótkim czasie. Pamiętam, to było tuż po 'tłustym czwartku'. Do dziś żałuję i nie mogę się pogodzić, że musiałem odmówić.
- Jak wyglądały przygotowania do tego starcia?JC: Nie zależnie z kim przyjdzie mi walczyć, przygotowuję się podobnie. Stawiam zawsze na przygotowanie kondycyjne. Jeśli masz krótki oddech, zadyszkę i wydolnościowo nie dajesz rady, trudno oczekiwać dobrej walki. Nie odpuszczam również treningu siłowego. Jestem byłym kulturystą i ciężarowcem, nie wyobrażam sobie efektywnego treningu bez przerzucania ciężarów. Gdybym mógł coś zmienić, to częściej bym sparował. Trudno jest mieszkać z dala od swojego klubu, drużyny i trenera (Wrocław/Bydgoszcz), niełatwo przygotowywać się samemu. Jednak nie wyobrażam sobie być z dala od rodziny.
- Twoim przeciwnikiem będzie Jerzy Wroński. Co wiesz na jego temat?JC: To inteligentny i bystry człowiek. Spodziewam się, że ma przygotowany plan na mnie. Albo kilka planów. Tak naprawdę to, oczekuję nieoczekiwanego. Nie nastawiam się w żaden sposób. To bywa zgubne.
- Czy twoim zdaniem najbliższy rywal będzie jednym z największych wyzwań w karierze?JC: Mam nadzieję, że największe wyzwania jeszcze nadejdą. Mam swoją prywatną listę zawodników, z którymi chciałbym się zmierzyć. Oby było mi dane zrewanżować się również poprzednim rywalom. Zdaję sobie jednak sprawę, że musiałbym walczyć kilkanaście razy w roku przez kilka lat, by spełnić to marzenie.
- Zawalczysz na DSF Kickboxing Challenge, zapewne już wcześniej słyszałeś o tej federacji?JC: To jedna z top federacji w Polsce. Jestem zaszczycony, że zaproponowali mi walkę i to tak wysoko w karcie walk.
- W twojej ostatniej walce, od samego początku na pewno zaskoczył cię Arek Dembiński. Co poszło nie tak?JC: Dembiński to mocny zawodnik. Zaskoczył mnie, tego nie da się ukryć. Od momentu kiedy przyjąłem pierwszy cios na głowę, nie mogłem się skupić. Nie myślałem trzeźwo. Zawiódł mnie instynkt. Poruszanie się po oktagonie, kiedy jesteś przyzwyczajony do ringu, też nie należy do łatwych. Jednak chylę czoła Arkowi, był świetnie przygotowany. Mocne, celne ciosy. Czuł się pewnie, nie mogę tego powiedzieć o sobie.
- Zapewne byłeś też zdziwiony tym, jak przyjęła cię publiczność zgromadzona w Giżycku?JC: Jestem ogromnie wdzięczny. Mimo, iż pojedynek nie przebiegł po mojej myśli, to chętnie przyjąłbym jeszcze kilka silnych ciosów na głowę, w zamian za obcowanie z tak fantastyczną publiką. To było najmilsze, najcieplejsze i najbardziej życzliwe przyjęcie z jakim się do tej pory spotkałem. Drogie Giżycko dziękuję! Jesteście super. Przez te trzy dni spotkałem się jedynie z gościnnością i dobrocią. Chciałbym jeszcze raz podziękować za tak ciepłe przyjęcie. Oby do szybkiego zobaczenia.
- Na koniec powiedz nam jakie masz dalsze plany na ten rok 2017?JC: Sportowe? Nadal wypełniam kalendarz. Cieszę się, że promotorzy zapraszają mnie na swoje eventy. Cieszy mnie każdy wywiad, wzmianka na portalach sportowych. To miłe, kiedy ludzie cię kojarzą, rozpoznają. Postaram się nie zawieźć pokładanych we mnie nadziei. W czerwcu spodziewam się syna. To będzie dobry rok.
- Dziękuję za rozmowę. Jeżeli chcesz kogoś pozdrowić, lub podziękować to proszę bardzo.JC: Nigdy nie przestanę dziękować Tomaszowi Skrzypkowi, rodzinie, przyjaciołom i publiczności. Wspierają mnie nie zależnie od wyników sportowych. Jestem wdzięczny losowi za fantastycznych ludzi dookoła mnie.
Rozmawiał Arkadiusz Hnida