PLMMA 72: PODSUMOWANIE
W sobotę w Łomiankach swoją 72. edycję zorganizowała federacja Profesjonalnej Ligi MMA, prowadzonej przez Mirosława Oknińskiego, przy współudziale również Pawła Nastuli, bo obaj połączyli swoje teamy. To był wyjątkowy wieczór dla federacji, ponieważ pierwszy raz pokazana została na żywo w telewizji TV Puls, co jest dużą szansą na pokazanie się szerszej publiczności wszystkich zawodników będących w karcie walk.
W karcie walk ostatecznie znalazło się jedenaście pojedynków, jednak nie wszystkie mogliśmy zobaczyć. Kilka ważnych i ciekawych walk pojawiło się po transmisji w telewizji, nie tak, jak zakładano wcześniej. Drugim z minusów był prowadzący gali Irek Bieleninik, z całym szacunkiem do niego, nie jest on moim zdaniem dobrym wyborem, ponieważ mało ma on wspólnego z całym wydarzeniem i było to widać. Choć w TV gala wyglądała ciekawie, to niektóre prowadzone wywiady na tej gali wyglądały niczym wyciągnięte z 'pudelka'. Po raz pierwszy widzieliśmy także na trybunach znanych ludzi, jak Tomasza Niecika (cztery osiemnastki) czy aktora Tomasza Oświecińskiego. Mimo wszystko trzeba przyznać, że było zdecydowanie lepiej, widać było, że federacja PLMMA wreszcie stawia na jakość, nie ilość, co zawsze im zarzucano.
Po gali dowiedzieliśmy się, że kolejna odbędzie się 20 maja i jak na razie nie znamy wielu szczegółów. Doszło także do podpisania kontraktu z Krzysztofem Kułakiem, który jest jednym z najbardziej doświadczonych reprezentantów Polski w MMA. Sam Mirosław Okniński jest zainteresowany, aby na początku Kułak wykazał się w starciu z jego podopiecznym Michałem Tarabańką, a jak będzie, zobaczymy wkrótce.
W wadze muszej zwakowany pas zdobył Piotr Kamiński, który po ostatniej porażce wrócił na tor zwycięstw, już w pierwszej rundzie poddając Mikołaja Kałudę. Zawodnik z Shark przeszedł z piłki nożnej na MMA, jednak jak na razie nie może zaliczyć swojej pierwszej wygranej zawodowej.
Na tor zwycięstw wreszcie wrócił Matt Horwich, weteran największych federacji na świecie. Amerykanin w drugiej walce dla PLMMA poddał Davida Ramireza. Choć ''Suave'' miał problemy to w drugiej odsłonie widzieliśmy comeback i to, że jeszcze Matt może zaskoczyć i wykazać swój mocny parter.
Gdy skończyła się transmisja gali, dopiero wtedy wystartował Marian Ziółkowski, który ponownie został mistrzem w kategorii lekkiej. Zdenerwowany całym faktem ''Goldem Boy'' wrócił udanie po ostatniej porażce, już w pierwszej rundzie poddając bez problemów Dragana Pesicia, który nie okazał się trudnym zadaniem.
W walce wieczoru tego wydarzenia debiut zawodowy zaliczył Szymon Kołecki, utytułowany sztangista i medalista olimpijski. Choć rywal nie był wielkim testem, to jak na debiut był on dobrą opcją. W tym pojedynku Kołecki pokazał się z dobrej strony, już po 33 sekundach pokonał przeciwnika.
W wadze średniej doszło do zaskoczenia, ponieważ nowym mistrzem został Costello van Steenis, który po dyskwalifikacji w drugiej rundzie pokonał Marcina Naruszczkę. Co ciekawe, Holender już na początku rundy rzucił na deski zawodnika z Warszawy, który potem wrócił do walki i widzieliśmy świetny bój. W drugiej rundzie Marcin także był na deskach, a w parterze był w opałach, ponieważ Van próbował skrętówki. Costello zapowiedział, że chętnie stoczy rewanż, jednak widząc jak pokazał się w tej walce bardzo możliwe, że zainteresują się nim mocne federacji, chociażby KSW.
Czwartą walkę zawodową stoczył Paweł Trybała, który już po 29 sekundach znokautował Pawła Bolanowskiego. Dla wielu nie było to zaskoczenie, ponieważ jego rywal nie należał do wymagających. Mimo wszystko trzeba przyznać, że ''Trybson'' zrobił duży progres i z walki na walkę coraz częściej widzimy coś nowego. Po tej walce Paweł przyznał, że liczy na walkę rewanżową z Danielem Markowskim.
Swoją drugą wygraną po powrocie zaliczył Mateusz Piskorz, który wypunktował Leandro Bispo z Brazylii. Trzeba jednak dodać, że walka nie dostarczyła emocji chyba, że mówimy o końcówce drugiej i trzeciej rundy. Teraz Piskorz ma już kolejną walkę w planach w maju jednak liczymy na coś więcej od tego zawodnika.
Wojciech Orłowski wrócił do wagi półciężkiej i po jednogłośnej decyzji sędziów pokonał Wojciecha Balejko jednak w tej walce nie zachwycił. Nie była to walka porywająca jednak nie można się dziwić dla ''dżentelmena'', ponieważ była to jego ważna walka na odbudowę. Co ciekawe sam Balejko po tym pojedynku rzucił wyzwanie dla Szymona Kołeckiego i trzeba przyznać, że nie jest to zły pomysł.
Transmisję otworzyła walka Karola Linowskiego, który po pierwszej porażce w karierze udanie wrócił, na punkty pokonując Mikhaila Bureshkina. Podopieczny Mirosława Oknińskiego wygrał tą walkę pewnie w stójce, jak i również w parterze, gdzie łokciami próbował ustrzelić rywala. Mimo wszystko Białorusin wytrwał do decyzji sędziów, a w tym pojedynku po raz kolejny Linowski miał problem z kondycją, jednak swoje ciosy wyprowadzał z bardzo dużą mocą.
Przechodząc do walk, które odbyły się na tej gali przed rozpoczęciem transmisji, kolejne zwycięstwo zaliczył Igor Wojtas, który wypunktował Adriana Bineckiego. Zawodnik z Valiant Gold Team po słabych początkach ma za sobą sześć zwycięstw z rzędu, ale trzeba dodać, że porażki ma z czołowymi zawodnikami w swojej kategorii wagowej.