SZYMAJDA: JESTEM ŻĄDNY ROZLEWU KRWI W KLATCE
Hubert Szymajda swoją ostatnią walkę stoczył podczas TFL 6 pokonując wtedy przez TKO Kamila Lamprychta. W wywiadzie zawodnik opowiada m.in. jak podoba mu się Norwegia i czym tam się zajmuje oraz kiedy prawdopodobnie zobaczymy go w klatce.
Paweł Wróbel: Cześć Hubert. Jak u ciebie forma i samopoczucie ?Hubert Szymajda: Witam serdecznie redakcję i osoby odwiedzające portal sporty-walki.org. Staram się trzymać formę nieustannie, co prawda jest to utrudnione ze względów, że nie mam w promieniu 150 kilometrów żadnego klubu MMA. Stworzyłem właśnie sekcje składającą się w większości z nowicjuszy z takich państw jak Litwa, Łotwa, Norwegia, Estonia czy Bułgaria. Daleko jest to od treningów, które miałem na Dzikim Wschodzie, ale staram się nie poddawać i wbrew przeciwnościom losu robić to co kocham. Poza tym wiem, że to chwilowy przestój w mojej karierze, który dobiega końca. Rozwijam to co mogę poprawić w moim arsenale bez angażowania sparingpartnerów. Rozwijam sam siebie również poprzez naukę innych. Co do mojego samopoczucia to nie będę ukrywał, że potwornie tęsknie za ojczyzną, klatką, klubem i przyjaciółmi. Zdaje sobie sprawę, że nie jestem odosobnioną jednostką, która musiała wyjechać w celach zarobkowych.
- Obecnie jesteś w Norwegii. Czym się tam zajmujesz?HS: Zgadza się. Przebywam w Norwegii. Żyje na małej wyspie oddalonej od cywilizacji Froya region Son Trondelag. Poprawiam swoje kung-fu i żyję jak pustelnik (śmiech). Oprócz trenowania gromadzę środki finansowe pracując w fabryce ryb jako operator wózka widłowego. Pozwoli mi to bardziej skupić się na treningach w Polsce bez obaw o finanse jak miało to miejsce do tej pory. Może wreszcie uda się znaleźć sponsora i managera z prawdziwego zdarzenia, którzy mi pomogą. Poza tym udzielam się w pobliskiej siłowni gdzie pracuję jako instruktor MMA. Stworzyłem małą sekcję jak już wspomniałem. Próbowałem także rozwijać sekcję na wyspie obok, która istniała już na długo przed moim przybyciem. Po sesji sparingów sekcja uległa załamaniu (śmiech). Okazało się, że sparuje mocniej niż chłopaki w Tajlandii.
- Jak podoba Ci się ten kraj?HS: Bez dwóch zdań kraj ma dwa oblicza. Pierwsze oblicze to zapierające dech w piersiach widoki, bliskość natury, świeże powietrze, krajobrazy, filmowe zachody i wschody słońca. Nie raz jadąc autem po prostu zatrzymywałem się dla samego uwiecznienia tych wspaniałych momentów w mojej głowie. To naprawdę budujące kiedy o czwartej rano widzisz wschód słońca na tle różowo-pomarańczowego nieba, a wokół Ciebie biegają dzikie sarny. Z drugiej strony okres zimowy jest tu naprawdę srogi i nie mam wcale na myśli temperatur. Nie żyje na samej północy gdzie są noce polarne, lecz tutaj w zimie dzień jest bardzo krótki, bo ma około sześć godzin. Reszta dnia to zmierz lub totalna szaruga. To może złamać każdego. Trzeba mieć jaja żeby znaleźć motywację na życie i trening, bo jedyne na co ma się ochotę to sen zimowy w stylu niedźwiedzia, który chce być obudzony na wiosnę.
- Można porównać treningi w Norwegii do tych w Polsce?HS: Tak jak wspomniałem brak tutaj klubu w promieniu 150 kilometrów. Brałem udział w treningu amatorskiej sekcji składającej się z nowicjuszy i kilku zawodników z amatorskimi walkami. Miałem nawet okazję poprowadzić kilka treningów, ale było to odległe od choćby małych sekcji w Polsce. Faktem jest, że miałem zaszczyt gościć w MMA Trondheim. Sparowałem z zawodnikami takimi jak Emil Meek czy Thomas Formo, który prawie debiutował w TUF. Ten klub zrobił na mnie duże wrażenie. Naprawdę świetnie wyposażenie Sali, dobra atmosfera i profesjonalne podejście. Jest tam wykwalifikowana kadra trenerska, wysoki poziom grupy zawodniczej. Chłopaki przetarli mi nosek. Kiedy mam okazję się tam zjawić to zawsze jadę tam pełen optymizmu i motywacji. Podsumowując władze Norwegii nie są przychylne co do MMA. Wiadomo o co chodzi, podobnie jak u nas jest kojarzone z mafią, propagowaniem przemocy i agresji. TU w Norwegii albo klub jest mega profesjonalny w tym co robi, albo jest sekcją dla zabicia czasu.
- Koledzy z klubu słyszeli o Bonusie BGC, który w Norwegii był niepokonany (śmiech)?HS: Nawet nie pytałem o tego błazna jak mam być szczery.
- Ciągnie „wilka do lasu”?HS: Miałem momenty zwątpienia zwłaszcza gdy po nie przespanej nocy w pracy brałem nadgodziny, a moi koledzy budowali w tym czasie swoje rekordy poprzez kolejne walki. Zycie Janusza to nie moja bajka. Jestem żądny rozlewu krwi w klatce. Wrócę ze zdwojoną siłą. Poza tym przerwa spowodowała także ostudzenie czasem młodzieńczego zapału i dała czasu do przemyślenia błędów i wyciągnięcia wniosków.
-Czy kibice w tym roku zobaczą Huberta Szymajdę w oktagonie?HS: Mam w planach obóz przygotowawczy. Później powrót do klubu no i zawalczenie co najmniej dwóch walk w tym roku. Myślę, że zobaczycie mnie na jesień albo w zimę w moim naturalnym środowisku jakim jest klatka. Bo tam jest miejsce „Małpy”.
- Jesteś związany z jakąś federacją?HS: Oficjalnie nie, ale sympatyzuje z TFL. Pomogli bardzo w moim rozwoju.
- Twój rekord w MMA to pięć zwycięstw i jedna porażka. Z której z wygranych walk jesteś najbardziej zadowolony?HS: Pozwól, że jako aktualny pustelnik odpowiem niczym Paulo Coehlo MMA: Jesteś tak dobry jak twoja ostatnia walka.
- Gdybyś miał do wyboru jednego zawodnika, z którym możesz zawalczyć, to kto byłby nim?HS: Byłby nim Gard Ragnarok Sagen. Nie wiem co jest w tym gościu, ale chciałbym się z nim zmierzyć. Nie znam go wiem, że trenuje w MMA Trondheim. Tak po prostu podpowiada mi moja intuicja.
- Co chciałbyś jeszcze osiągnąć w MMA?HS: Myślę, że wciąż jestem młody w tym sporcie i wysokie laury na mnie czekają. Trenować MMA i nie celować w szczyty to bez sensu. Chce być w UFC i zdobyć pas kategorii lekkiej oraz żyć z MMA każdego dnia.
- Czego byś życzył sobie i czytelnikom sporty-walki.org na nadchodzące miesiące?HS: Życzę sobie żeby od tej pory moja kariera trwała bez przerwy i pięła się wysoko. Czytelnikom życzę nie rezygnowania ze swoich marzeń i celów. Traktujcie swoje życie jak podróż w której zbieracie doświadczenia.
Dogrywka:
1. Najlepszy zawodnik MMA w historii: Bez dwóch zdań Georges St-Pierre
2. Idol z dzieciństwa: Wiadomo, że Son Goku a.k.a Kakkarotto
3. Ulubiony sportowiec, który nie jest zawodnikiem MMA: Mike Tyson i Lechi Kurbanov
4. Ulubiony napój: Napój o smaku życia Yerba
5. Ulubiona potrawa: Pizza ,byle nie wegetariańska
6. Ulubiony film: Shrek
7. Ulubiona książka: Boks-Gradopołow
8. Ulubiony utwór/wykonawca muzyczny (może być kilka): Pih/O.S.T.R /Bob Marley/Kid Ink/Red Hot Chili Peppers
9. Ulubione miejsce na Ziemi: Nowa Zelandia
Rozmawiał Paweł Wróbel