ANDRZEJ GRZEBYK O ŁOWIENIU RYB, OFERTACH I FEN

Dodano: 12 stycznia 2017 13:57
ANDRZEJ GRZEBYK O ŁOWIENIU RYB, OFERTACH I FEN
Paweł Sawicki, Sport dla Wszystkich
FEN
Prezentujemy obszerny wywiad z Andrzejem Grzebykiem (10-3), jakiego zawodnik Legion Team Tarnów udzielił miesięcznikowi Sport dla Wszystkich. W rozmowie z redaktorem zarówno naszego serwisu jak i miesięcznika Andrzej opowiada o swoich wędkarskich rekordach, przyczynach porażek i rywalizacji w wadze średniej FEN.

Prezentujemy obszerny wywiad z Andrzejem Grzebykiem (10-3), jakiego zawodnik Legion Team Tarnów udzielił miesięcznikowi Sport dla Wszystkich. W rozmowie z redaktorem zarówno naszego serwisu jak i miesięcznika Andrzej opowiada o swoich wędkarskich rekordach, przyczynach porażek i rywalizacji w wadze średniej FEN.

Sport dla Wszystkich: Najlepszy zawodnik MMA wśród wędkarzy. Skąd pasja do łowienia ryb?Andrzej Grzebyk: Witam czytelników miesięcznika Sport dla Wszystkich. Wszystko zaczęło się jakieś 15 lat temu, kiedy ojciec zabrał mnie pierwszy raz na ryby. Wtedy właśnie zrodziła się we mnie pasja do łowienia ryb. Nie robię tego zawodowo, ale inwestuje w sprzęt, udaje się łapać coraz większe ryby, co jeszcze bardziej mnie nakręca. W tym roku złapałem jesiotra, który ważył około 8 kg i mierzł metr i dziesięć centymetrów. Nie jest to najcięższy okaz, jaki dane mi było wyciągać z wody, ale zdecydowanie jest to najdłuższa ryba, jaką do tej pory udało mi się złowić.SdW: Przejdźmy już do samego sportu. Powiedz, skąd dowiedziałeś się o czymś takim jak MMA?AG: Sam zacząłem trenować sztuki walki od kickboxingu, a dokładniej od formuły K-1. Później usłyszałem o sekcji w Rzeszowie, którą założył mój obecny trener. Miałem sporo walk w K-1 i chciałem spróbować czegoś więcej, przede wszystkim ciekawił mnie parter i zapasy. Przyszedłem pierwszy raz na trening, udało się złapać bakcyla, spodobało się i trener zaproponował, bym zaczął startować w MMA i reprezentować obecny klub z Tarnowa. Pojechałem pierwszy raz na zawody amatorskie i udało mi się wygrać. Jako amator udało mi się zdobyć tytuły mistrza Polski juniorów oraz seniorów. W amatorskim MMA to stoczyłem około 15 walk i wszystkie walki mam wygrane. Wywodziłem się z kickboxingu, nie miałem wielkiego pojęcia o zapasach i parterze i ciekawe jest to, że nie przegrałem żadnej walki w MMA. Później przyszedł czas na starty zawodowe, które kontynuuję po dziś dzień.SdW: Szedłeś jak burza również w zawodowym MMA i przyszła porażka niejednogłośną decyzją z Livio ictoriano. Jak wspominasz tamten werdykt?AG: Wspominam w sumie źle, bo po pierwsze wyszło w tej walce moje małe doświadczenie, bo nawet do kwestii zbijania wagi podszedłem bardzo źle. Z dnia na dzień chciałem zbić trzy kilogramy, co poszło mi naprawdę źle, a teraz robię to bez mrugnięcia okiem. W walce wyszło to zbijanie wagi, zaczęło brakować prądu i walczyłem tylko charakterem. Nie czuję się jednak przegrany, walczyłem w Katowicach, a mój rywal był z Opola z tego samego województwa. Sędziowie też dołożyli cegiełkę do mojej porażki, bo byli ze śląska i po co mieliby dawać wygraną chłopakowi z Małopolski. Ponadto wtedy Victoriano nie zrobił wagi, ale mimo to wziąłem tą walkę, po pierwsze dlatego, że nie chciałem, by przygotowania do tej walki poszły na marne, a ponadto razem z trenerem wiedzieliśmy, że Livio jest w naszym zasięgu. Niestety nie udało się przekonać sędziów do tego, że to moja ręka powinna powędrować w górę. Była to dopiero moja piąta walka zawodowa i nie chciałem wtedy składać protestu. Gdyby to jednak było teraz, to nie zawahałbym się składać odwołania od decyzji sędziów punktowych. Oglądałem tą walkę później i według mnie ja wygrałem tą walkę po dogrywce. Pamiętam, że walkę sędziował mistrz KSW w wadze piórkowej, Artur Sowiński i on sędziował dla mnie, a dwóch pozostałych sędziów przeciwko mnie.SdW:  Stoczyłeś dwie walki w PLMMA, wygrałeś z późniejszym mistrzem organizacji, Kamilem Szymuszowskim, a później przegrałeś z Łukaszem Bieńkowskim. Dlaczego nie kontynuowałeś współpracy z organizacją trenera Oknińskiego?AG: Mirosław Okniński robi dalej gale, ja nie mam z nim żadnych osobistych zatargów. Przy walce z Łukaszem Bieńkowskim było sporo zamieszania z rywalem, bo na gali w Rzeszowie miał być mecz Polska vs Białoruś i miałem walczyć z Białorusinem. Zmieniono mi jednak rywala i Łukaszowi udało się mnie ustrzelić pod koniec pierwszej rundy, mimo, że całą rundę przegrywał. Co ciekawe miałem tego samego dnia wesele, wiec cały dzień byłem w rozjazdach. Jeździłem z hali do kościoła, do kwiaciarni, woziłem gości i tak naprawdę wyszedłem do tamtej walki nieco rozkojarzony, co mogło być przyczyną porażki. Nie walczę dalej w PLMMA, bo po prostu dostaje lepsze propozycje. Jestem teraz w FEN i nie chcę się po prostu cofać, a chcę iść do przodu do jeszcze lepszej organizacji.SdW: Po walce z Michałem Pietrzakiem, świetnym zapaśnikiem, którą wygrałeś była przerwa. Dlaczego wtedy się nie biłeś, zabrakło chętnych do walki z Tobą?AG: Po walce z Michałem był boom, podpisałem kontrakt z ProMMAC, jednak organizacja wkrótce ogłosiła, że zakończy swoją działalność. Propozycje były,  jednak one były z małym wyprzedziłem, bo tylko na tydzień przed walką. Po pojedynku z Pietrzakiem dostawałem oferty z Cage Warriors, z BAMMA, a rosyjskie M-1 chciało podpisać ze mną kontrakt. Ja chciałem jednak w Polsce zbudować swoją markę i dopiero teraz, gdy już się nieco wypromowałem będę szukał walk poza Polską. FEN mi raczej nie będzie dawał więcej niż dwie walki w roku i dlatego chciałbym uzupełniać sobie czas walkami poza Polską.SdW: Czyli zamierzasz budować karierę za granicą, a nie w Polsce, jak Mamed Chalidow czy Michał Materla?AG: Marzeniem każdego zawodnika jest dostać się do UFC, jednak ja nie powiedziałem, że jeśli FEN da mi dobre warunki i będzie chciało mnie promować i we mnie inwestować, to zostanę z nimi. Jeśli będzie się zgadzać promocja i finanse, to jak najbardziej będę chciał zostać w Polsce. Z FEN jest o tyle dobrze, że jeśli pojawi się propozycja z UFC, to mnie puszczą, bym pojechał się sprawdzić. Trudniej się w UFC utrzymać niż się dostać i jest jak na razie moim celem, chociaż pozostania w Polsce nie wykluczam.SdW: Wielu Polaków schodzi z wagą niżej, gdy już walczą w UFC. Ty walczyłbyś w średniej, czy zszedłbyś te 7 kg do limitu dywizji półśredniej?AG: Na pewno zbijałbym do 77 kg, gdyż na co dzień ważę 87 kilogramów. Jem zdrowo i nie mam żadnych problemów z wagą, nawet na ważeniu ważę zwykle poniżej limitu. Gdybym dostał propozycję od UFC, to jest z czego zbijać i na pewno bym zbijał.SdW: Jak wyglądają Twoje treningi na siłowni?AG: Pieczę nad przygotowaniem fizycznym trzyma Radosław Piechnik. Robię martwy ciąg, przysiady, zarzuty sztangą, wyrzuty sztangi. Robię to co każdy zawodnik, ciężar jest progresywny i robię od 8 do 15 powtórzeń w serii. Robimy oczywiście siłę na początek, później jest kondycja i siła dynamiczna. Zwłaszcza duży nacisk kładziemy na kondycję, która jest najważniejsza, zwłaszcza w kontekście walki o pas, które w FEN są na dystansie pięciu rund. Ćwiczeń robimy naprawdę mnóstwo, wykorzystujemy ciężarki, liny, gumy. Później jest szybkość i świeżość, czyli wygląda to wszystko tak samo jak u każdego innego zawodnika.SdW: Powiedz Andrzej jak w Twoim przypadku wygląda kwestia diety?AG: Podstawą jest oczywiście mięso z kurczaka, ale nie ukrywam, że oglądam filmy Roberta Burneiki i przekonałem się również do steków. Dużo warzyw zjadam, zwłaszcza po obróbce termicznej, na parze czy z grila. Moja teściowa zwłaszcza dba o to, bym jadł zdrowo, za co jej bardzo dziękuję. Jeśli chodzi o suplementy, to bazuje na tym co znam i nie staram się eksperymentować przed walkami. Mam suplementy ze sklepu Panoramix Rzeszów, chłopaki we mnie inwestują i również im za to bardzo dziękuję. Wszystko ważę, nic nie robię na tzw. oko. Jeśli chodzi o węglowodany, to przede wszystkim stawiam na kaszę jaglaną, która pomaga wypompowywać wodę. Na śniadanie jadam głównie węglowodany, a kolacja jest przede wszystkim białkowa. Posiłki jadam co trzy godziny. Dzięki takim posiłkom nie chodzę głodny, ale też nie przesadnie najedzony. W weekendy robię sobie cheat meal, jadam szarlotkę i inne mniej zdrowe produkty.SdW: Jesteś z Rzeszowa, a stereotypowo ten region jest uważany za najbiedniejszy w Polsce. Powiedz, to miasto jest dobrym regionem dla uprawiania sportów walki? Masz wsparcie władz?AG: Powiem szczerze, że władze Rzeszowa nie pomagają w ogóle. Prezydent inwestuje w miasto, jednak jeśli chodzi o sporty walki, to jest słabo. Kiedyś próbowałem spotkać się z władzami na rozmowę, ale mnie zlano. Jeśli chodzi o kickboxing, to są trenerzy na wysokim poziomie jak Jerzy Pilarz czy Wiesław Kania, jednak jeśli chodzi o MMA, to trenuje w Tarnowie. W tym mieście mam trzech trenerów na wysokim poziomie od każdej płaszczyzny, natomiast w Rzeszowie nie ma takiego klubu z takimi warunkami. Inne sporty się rozwijają, jednak jeśli chodzi o MMA, to nie rokuje w tym mieście. Nie można powiedzieć, że Podkarpacie to biedniejszy rejon, jednak sportowo odbiegają od topowych miast i dlatego dojeżdżam 200 kilometrów w jedną i z powrotem, bo chcę ze swojej kariery wycisnąć jak najwięcej.

Paweł Sawicki

Paweł Sawicki

Paweł Sawicki to doświadczony komentator sportowy, od lat związany z mediami internetowymi. Komentuje wydarzenia sportowe zarówno na portalach, jak i podczas transmisji na żywo w internecie. Ceniony za wiedzę, zaangażowanie i emocjonalny sposób relacjonowania, od lat przybliża widzom świat sportu.

Czytaj więcej najlepszych treści tego autora!
Więcej informacji: Andrzej Grzebyk
Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO