GABRIELA KUZAWIŃSKA PO PUCHARZE ŚWIATA MUAY THAI
Gabriela Kuzawińska w zeszłą niedzielę odniosła największy sukces w dotychczasowej karierze, zdobywając srebrny medal podczas Pucharu Świata Muay Thai federacji IFMA w rosyjskim Kazaniu. Udało nam się zamienić kilka zdań z reprezentantką Polski, która podsumowała swój start, wypowiedziała się na temat chęci startów w Ladies Fight Night oraz odpowiedziała na pytanie, czy nie boi się rozciętej twarzy po uderzeniach łokciami. Polecamy!
Witaj Gabriela! Gratuluję sukcesu w Kazaniu. Niestety w finale sędzia skończył walkę przed czasem. Uważasz, że to była słuszna decyzja i Galina Popova była na tyle trudną rywalką, jak to wyglądało w oczach sędziego?
Dziękuję i witam czytelników serwisu sporty-walki.org. Jeśli chodzi o decyzję sędziego trudno mieć o nią pretensję. W pierwszej walce półfinałowej z reprezentantką Iranu niefortunnie trafiłam ją kopnięciem w biodro doznając tym samym kontuzji śródstopia. Do walki finałowej z Popovą nie udało się przywrócić nogi do sprawności. Z niepełnym arsenałem przyszło mi wyjść do ringu, co zdeterminowało zmianę taktyki na bardziej ryzykowną, a przeciwniczka potrafiła to wykorzystać. Galina to obecnie numer jeden w kategorii -51kg co potwierdziła zdobywając w krótkim czasie Mistrzostwo Europy i Puchar Świata.
Na Pucharze Świata stoczyłaś dwie walki. Pierwszą wygrałaś pewnie z zawodniczką z Iranu. Jesteś zadowolona z frekwencji w Twojej kategorii?
Wpływu na frekwencję poza własną obecnością zbyt wielkiego nie mam. Niestety nie jest rzadkością na dużych imprezach, jak ta w Kazaniu, że niektóre kategorie, również męskie, są pod względem ilości zawodników skromnie obsadzone. Mamy wtedy sytuację, gdy zawodnik po pierwszej przegranej walce otrzymuje medal, który trudno żeby smakował jak ten po zwycięstwie. Powód skromnej ilości zawodników wiąże się często z dużymi kosztami, jakie muszą ponieść krajowe federacje chcąc wystawić większą ilość reprezentantów. Wracając do pytania życzyłabym sobie drabinki, która pozwoliłaby stoczyć cztery walki na turnieju.
Kobiece sporty walki bardzo się rozwinęły od początku dekady. Widzisz na sali treningowej postęp od początku swoich treningów, że z roku na rok przybywa koleżanek na treningach? To prawda. Możemy zaobserwować pewnego rodzaju renesans i odczarowanie wizerunku, który towarzyszył wcześniej sportom walki. Popularyzacja aktywności fizycznej i moda na sport znajdują swoje miejsce również w dyscyplinie przeze mnie uprawianej. Rozpoczynając treningi miałam już ten komfort, że na sali zastałam trenujące i walczące dziewczyny. To bardzo pomaga i ułatwia start. Mam nadzieję, że ten trend nie skończy się na „selfie w rękawicach” i przełoży się to na ilość startujących dziewczyn w zawodach.
Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda ze sportami walki? Od początku było to Muay Thai? Kto Cię zainspirował, byś poszła na trening?
Impulsem do naszej rozmowy, był mój występ na Pucharze Świata w Kazaniu. Żeby poczuć wagę tego medalu trzeba cofnąć się do początków mojej przygody z Muay Thai. W październiku 2014 roku trafiłam pierwszy raz na sale treningową. Przyprowadził mnie mój chłopak Marcel, który sam trenuje MT od paru lat. Po roku trenowania pod okiem trenera Łukasza Walczaka wystartowałam w pierwszych zawodach. Od tamtego momentu występowałam dziesięciokrotnie w ringu. Łączyłam starty w K1 i Muay Thai, wystąpiłam na kilku ligach, oraz zadebiutowałam na Mistrzostwach Polski i w kadrze PZMT. Jestem na samym początku drogi ale jak widzisz wszystko się dzieje w tempie ekspresowym.
W Polsce najlepszą kobiecą organizacją jest Ladies Fight Night. Co sądzisz o tej federacji i czy planujesz starty zawodowe np. dla nich?
W Polsce stan sceny zawodowej kickboxingu, Muay Thai mocno kontrastuje z hurtowymi ilościami medali przywożonymi z imprez międzynarodowych przez reprezentantów. Zawodników nie brakuje, potrzebna jest tylko przestrzeń, by mogli się realizować, i tu podziękowania dla wszystkich, którzy starają się ten stan poprawić. LFN to ewenement na skalę europejską tym bardziej jest miło, że ich gale odbywają się na krajowym podwórku. Obserwując rozwój tej federacji na przestrzeni trzech edycji, można śmiało patrzeć w przyszłość kobiecych sportów uderzanych. Na zawodowe starty w moim wykonaniu na pewno przyjdzie czas.
Ten rok masz dość udany, brąz na MP w Kielcach, teraz srebro na Pucharze Świata. Jakie są więc Twoje plany na kolejny rok?
To był bardzo intensywny rok, jak wspominałam wyżej: od regionalnej ligi po Puchar Świata. Jak mówi mój trener „my się nie wspinamy na szczyt tylko na niego wbiegamy”. Cierpliwości nam jednak nie brakuje i głównym założeniem jest, by stawać się coraz lepszą zawodniczką. Jeśli spełnimy ten warunek naturalnym celem na przyszły rok jest zdobycie Mistrzostwa Polski i zakwalifikowanie się do kadry PZMT na WordGames 2017 we Wrocławiu.
Ze zdjęć wynika, że jesteś bardzo atrakcyjna, a Muay Thai to najbrutalniejsza sztuka walki, łokcie tną twarz jak żyletki. Nie przerażało Cię to na początku?
Atrakcyjność to pojęcie względne. Wygląd nie jest dla mnie priorytetem. Przez to, że ten sport jest w jakiś sposób brutalny i trudny, nie jest dla wszystkich. Muay Thai jako dyscyplinę do uprawiania mogę polecić każdemu, jeśli jednak mówimy o finalnym momencie, czyli wejściu do ringu to już niekoniecznie. Indywidualizacja oraz specyfika tego sportu sprawia, że nie każdy posiada lub jest w stanie nabyć cechy psychofizyczne pozwalające stoczyć walkę.
Dwie najpopularniejsze w Polsce zawodniczki Muay Thai: Judyta Niepogoda i Kasia Posiadała walczą dla organizacji WMF/PZKB. Nie myślałaś o łączeniu startów dla IFMA i WMF?
Na ligach organizowanych pod patronatem PZKB walczyłam kilka razy, ale były to walki w formule K1. Przykład Judyty i Kasi pokazuje, że WMF również może być dobrym miejscem do rozwoju, tym niemniej koncentruje się w tej chwili na walkach muaythai pod patronatem IFMA.
Jak wygląda Twój reżim treningowy podczas przygotowań do zawodów?
Od momentu pierwszego startu jestem praktycznie cały czas w mocnym treningu, wyłączając okresy na regenerację po walkach. Przygotowania związane są ze stosowaniem się do zaleceń trenerskich odnośnie ilości i rodzaju jednostek treningowych. Dochodzi do tego odpowiednia dieta, suplementacja, wysoki poziom koncentracji, organizacja czasu i masa związanych z tym wyrzeczeń. Dodatkowym utrudnieniem jest łączenie treningów z pracą zawodową.
Co kobieta może odnaleźć dla siebie w sportach walki? Jakie uczucia towarzyszą Tobie przy wyjściu do ringu?
To co każdy. Znajdziesz to, czego szukasz. Dla kogoś może to być tylko forma aktywności fizycznej, dla kogoś innego styl życia albo sposób na zarabianie pieniędzy. Dla mnie to forma samorealizacji. Po raz pierwszy w życiu wzięłam się za robienie czegoś i nie odpuściłam po paru miesiącach. Wejście do ringu jest dla mnie zwieńczeniem pracy, którą włożyłam podczas okresu przygotowań. Z każdym kolejnym razem czuje się pewniej. Staram się być skoncentrowana i wykonywać założony wcześniej plan. No i przede wszystkim dobrze się bawić, bo robię to dla przyjemności.Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim osobom, które spotkałam na swojej „sportowej” drodze i które w jakiś sposób mi pomogły. Pozdrowienia dla całej ekipy z salki. Podziękowania dla trenera Łukasza, który poleciał ze mną do Kazania i każdego dnia motywuje do dalszej pracy i treningów. Dziękuję trenerowi kadry Rafałowi Simonidesowi za zaufanie i szanse na rozwój. Pozdrawiam rodziców i całą rodzinę, która się wkręciła w to co robię. Dziękuje znajomym za doping przed mistrzostwami. Pozdrawiam i dziękuję Marcelowi. No i oczywiście dziękuję Tobie za chęć przeprowadzenia ze mną tej rozmowy.