RAFAŁ KORCZAK: STOCZYŁEM NAJCIĘŻSZĄ WALKĘ W ŻYCIU
Zawodnik i trener warszawskiego klubu Academia Gorila, Rafał Korczak w miniony weekend zdobył srebrny medal na Pucharze Świata Muay Thai federacji IFMA w rosyjskim Kazaniu. Udało nam się złapać Rafała w przerwie między treningami i obszernie porozmawiać o startach, robieniu wagi, wyjazdach do Tajlandii i słynnych filmach akcji. Polecamy.
Witaj Rafał! Gratuluję srebrnego medalu na Pucharze Świata Muay Thai w Kazaniu. Pierwsza walka wygrana przed czasem, druga niestety porażka. Jak oceniasz turniej pod kątem swoich walk?
Poziom był nieco niższy niż na Mistrzostwach Europy. W pierwszej walce sędzia poddał rywala w drugiej rundzie i nie ukrywam, że byłem nieco zdziwiony tym faktem. Widocznie w jego oczach moja dominacja była na tyle duża, by przerwać pojedynek. Była to najtrudniejsza walka w mojej dotychczasowej karierze. Ciężko mi było podejść do rywala, był strasznie czujny, na każdy mój krok znalazł kontrę i efektem tego jest jak widzisz rozcięcie na łuku brwiowym po jednym z łokci.
Na zawodach amatorskich trzeba cały czas trzymać wagę, a Ty na małego nie wyglądasz. Jak udało Ci się cały tydzień trzymać 81 kg?
W Kazaniu zmieniłem nieco technikę, bo robiłem sobie ‘’sauny’’ nocne i schodziłem z wody. Waga jest w dniu rejestracji i w dniu walki, ale wiadomo, że nie da się roztyć i później zbijać z wody. W Chorwacji brałem gorące kąpiele ważąc ok. 82 kg, a w Kazaniu trzymałem 83 kg i robiłem małe sauny na noc. Nie musiałem potem skakać na skakance, robić pajacyków i innych treningów aerobowych, więc jestem zadowolony z tego procesu.
Nie jesteś zbyt doświadczonym zawodnikiem na arenie międzynarodowej. Był to dopiero Twój drugi start i drugi raz stanąłeś na podium.
Dokładnie, wcześniej wystartowałem na Mistrzoswtach Europy w Chorwacji, gdzie byłem trzeci, a tutaj byłem drugi, więc jest progres. Na Mistrzostwach Europy były już gwiazdy Muay Thai nie tylko europejskie, ale i światowe. Jak już wspomniałem według mnie tam był wyższy poziom. W pierwszej walce wygrałem z reprezentantem Francji. W drugiej walce spotkałem się Białorusinem, Dimitrijem Valentem, kto interesuje się Muay Thai to zna tego Pana. Niestety przegrałem, jednak jestem zadowolony, że udało mi się zawalczyć z gwiazdą światowego formatu i to mam nadzieję zaprocentuje w przyszłości.
Wróćmy jednak do naszego podwórka. Jak Ci się wiodło podczas polskich zawodów?
Jestem zrzeszony w Polskim Związku Muay Thai i rywalizuję w zawodach pod auspicjami tej federacji. W zeszłym roku udało mi się wygrać Puchar Polski, na Mistrzostwach Polski zawsze znalazł się ktoś lepszy ode mnie. Wcześniej był to Radosław Paczuski, a ostatnio Oskar Staszczak, który powędrował kategorię wyżej. Oni byli moimi głównymi rywalami. Ogólnie mam około 40 pojedynków amatorskich stoczonych i większość w Muay Thai.
Jak długo już trenujesz boks tajski? Wcześniej trenowałeś inne sporty walki?
Nie, zaczynałem od razu od Muay Thai. Rozpocząłem dość późno, bo dopiero w wieku 24 latach, trenuję osiem, więc mam 32 lata czyli nie jestem najmłodszym zawodnikiem. Mimo wszystko chciałbym startować jak najwięcej, bowiem amatorsko IFMA narzuca górną granicę wieku jako 35 lat, więc potem pozostają już tylko walki zawodowe. Nie ukrywam, że po Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata nabrałem głodu do startów. Podczas takich imprez człowiek naprawdę się uczy: trzeba trzymać wagę cały tydzień, można podpatrzeć techniki rozgrzewkowe najlepszych na świecie i samemu się sprawdzić z nimi reprezentując nasz kraj.
Można więc założyć, że kolejnym Twoim startem będą Mistrzostwa Świata IFMA?
Bardzo bym chciał wystartować na Mistrzostwach Świata, które w przyszłym roku odbędą się w Białorusi. Wszystko tak naprawdę zależy od trenerów kadry, czy znajdą dla mnie miejsce i uznają, że mogę powalczyć jak równy z równym z najlepszymi na świecie. Jeśli udałoby mi się wygrać Mistrzostwa Polski, to można by było pojechać i zbierać doświadczenie. Poziom tam byłby kosmiczny i naprawdę musiałbym się ciężko przygotowywać do startu.
Wspominałeś, że późno zacząłeś. Kiedy rozpoczęły się Twoje starty?
Po dwóch latach treningów, gdy trener uznał, że sobie poradzę. Startowałem, później już sport nie był u mnie na pierwszym miejscu i miałem trochę lżejszy okres. Teraz wróciłem, sport stał się moją pracą i mogę rywalizować dużo częściej niż wcześniej.
Muay Thai w Polsce nie jest bardzo popularne, turniejów jest mało, jest kilka lig, nie da się zrobić więcej niż kilka, max kilkanaście walk w roku. Nie zamierzasz łączyć boksu tajskiego np. z K-1?
Plan jest prosty: amatorskie starty w Muay Thai i zawodowe walki w K-1, jeśli będą propozycje. Jeśli chodzi o starty w Muay Thai, to praktycznie co miesiąc są ligi, jednak tam się toczy jedną walkę, więc ciężko łapać doświadczenie turniejowe. Mam jednak w klubie Academia Gorila wielu doskonałych zawodników, którzy potrafią dociążyć i przygotować mnie do ciężkich turniejów. Jeśli chodzi o K-1, to zawodowo zadebiutowałem na premierowej Grandzie Pro w Warszawie i teraz czekam na kolejne propozycje, które z chęcią rozważę. Mam już ofertę na rok 2017, cały czas rozważamy start i czekamy na kolejne pojedynki.
Są też walki zawodowe w Muay Thai, w Polsce są dwie, trzy organizacje, ale w Czechach Muay Thai ma się doskonale. Nie myślałeś o toczeniu walk bez ochraniaczy z łokciami?
Powiem szczerze, że amatorskie Muay Thai i zawodowe wiele się nie różni. Ochraniacze są tylko po to, by nie porozcinać sobie twarzy. Ja jestem otwarty na propozycję, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jestem znanym zawodnikiem, żeby przebierać w ofertach. W Kazaniu po łokciu mam rozcięty łuk brwiowy, więc wcale amatorskie Muay Thai nie jest dużo bardziej bezpieczne. Jednak to już musiałaby być większa kwota niż za walkę w K-1, bowiem jak wspomniałem, łatwiej o kontuzję w Muay Thai i z reguły dłużej się wraca do zdrowia po takiej walce.
Zawodnicy Muay Thai za punkt honoru stawiają sobie wizytę w kolebce tego sportu. Miałeś już przyjemność być w Tajlandii?
Już byłem i nie ukrywam, że chciałbym pojechać tej zimy po raz kolejny. Wszystko jednak uzależniam od startów zawodowych, czy uda się je zrobić, czy nie. W zeszłym roku byłem w kwietniu przez trzy tygodnie w Viegel Team na wyspie Pkhukett. Pojechaliśmy tam trenować z Tajami i uczyć się klinczu oraz kopnięć. Teraz chcielibyśmy pojechać na północ i tam potrenować i może jak się uda na dłużej zostać to nawet stoczyć jakieś walki.
Kariery amatorskiej zostały Ci około trzy lata, więc pytanie w co mierzysz, w jakie sukcesy jako amator i jako zawodowiec?
Powiem szczerze, że nie mam dalekosiężnych planów. Wszystko dzieje się bardzo szybko, można powiedzieć, że żyje chwilą. Na pewno chciałbym się rozwijać w Muay Thai, bo jest to dla mnie najodpowiedniejsza i najwszechstronniejsza formuła walki w stójce. Chciałbym pojechać na Mistrzostwa Świata i tam zobaczyć, na jakim jestem poziomie. Jeśli chodzi o kondycję i przygotowanie fizyczne, to wcale nie odstaję od rywali, brakowało może umiejętności technicznych i chcę je poprawić i rywalizować z najlepszymi. W sporcie zawodowym chcę walczyć jak najczęściej, nie mam dalekosiężnych planów, po prostu chcę toczyć dobre walki, w miarę możliwości jedną walkę zawodową w miesiącu.
Jesteś trenerem Muay Thai w Academia Gorila. Jakie więc grupy prowadzisz?
Głównie prowadze grupę intro, czyli wstęp do Muay Thai: rozwijanie pozycji, podstawowe ciosy i kopnięcia. Mam również grupę początkującą, która jest tak naprawdę bardziej zaawansowana. Już na tej grupie sparują. Jestem dość młodym stażem trenerem, niedawno zdobyłem licencję instruktora i cały czas się rozwijam w sztuce trenerskiej. Ponadto prowadzę zajęcia personalne, na które zapraszam wszystkich tych, którzy mają problem z dostosowaniem swojego grafiku zajęć, do treningów grupowych.
Ostatnie pytanie: dlaczego wybrałeś Muay Thai, a nie na przykład bardziej rozpoznawalny boks?
Na pewno chciałem bardziej wszechstronną stójkę, czyli musiało być kopanie. Ponadto swoje zrobiły filmy akcji, takie jak kickboxer. Udało się przykleić do grupy kolegów, którzy poszli na Muay Thai, to ja poszedłem z nimi. Pamiętam, że na początku wcale nie było kolorowo, miałem dużo problemów z klinczem. Z czasem jednak coraz bardziej mi się to podobało, właśnie przez ten brak ograniczeń walki w stójce, co ogranicza na przykład formuła K-1.

Arkadiusz Hnida
Przez wiele był redaktorem naszego portalu, zostawił po sobie duży dorobek, zajmując się tematyką sportów walki. Później pracował również w serwisie MMA.pl jako autor materiałów dotyczących MMA i boksu. W swojej pracy dziennikarskiej relacjonował wydarzenia oraz przygotowywał treści związane z galemi i zawodnikami, w tym liczne wywiady. Jest kojarzony jako osoba aktywna w polskich mediach zajmujących się sportami walki.
Czytaj więcej najlepszych treści tego autora!