MARCIN MAZUREK: WCHODZĘ DO KLATKI PEWNY SIEBIE
Przedstawiamy rozmowę z Marcinem Mazurkiem, który siedemnastego grudnia wystąpi w Płocku na gali Spartan Fight 6, gdzie zmierzy się z Arturem Pawlakiem.
Mazurek zaczął nieciekawie, bo od czterech porażek, wtedy walczył z takimi zawodnikami jak Radosław Tarnawa, Sebastian Kujawiak, Piotr Niedzielski i Jakub Martys. Później było już zdecydowanie lepiej, Marcin zaczął od zwycięstwa na Arenie Berserkerów 8, po pewnej decyzji sędziów z Piotrem Zagdańskim. Kolejne dwie walki Mazurka miały miejsce w Niemczech, pokonał zawodników publiczności w pierwszych rundach. W ostatniej walce podopieczny Piotra Bagińskiego wystąpił na jubileuszowej dziesiątej gali Gladiator Areny, zaliczył wtedy najcenniejsze zwycięstwo. W tej walce już w pierwszej rundzie po uderzeniach zastopował Patryka Paducha, mającego walki w prestiżowej organizacji FEN.
- Cześć Marcin. Jak samopoczucie przed walką?Marcin Mazurek: Siemano. Przed najbliższą walką czuję się świetnie, został miesiąc do gali, a ja czuję się rewelacyjnie i nic mi nie dolega. Niedługo schodzimy z obciążeń i będziemy łapać świeżość. Nie mogę doczekać się tego dnia i wiem, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
- Jak wyglądają przygotowania do walki?MM: Przygotowania wyglądają podobnie jak do ostatnich walk. Trenuję u siebie w klubie pod okiem trenera Piotra Bagińskiego, który nadzoruje moją karierę zawodową. Dobrze się złożyło, że biję się akurat w grudniu, bo koledzy klubowi również mają niedługo swoje walki, więc mamy mocna ekipę sparingową.
- Czym jest dla Ciebie kontrakt z Spartan Fight?MM: Walka dla organizacji Spartan Fight jest dla mnie dużym wyróżnieniem, ponieważ moja kariera nie zaczęła się tak, jakbym sobie tego życzył. Miałem ujemny rekord i trochę czasu potrzebowałem, aby to zmienić. Jestem zadowolony z tego powodu, że dostałem szansę pokazania się na jednej z lepszych gal jakie istnieją. 17 grudnia zobaczycie, że dam z siebie wszystko i to ja zostanę zwycięzcą.
- W tym roku trzy razy walczyłeś, dwa razy w Niemczech. Chciałbym, abyś coś więcej powiedział o tych walkach?MM: Owszem, miałem już trzy walki w tym roku, z czego dwie odbyły się w Niemczech. W pierwszej pokonałem przeciwnika dobijając go w parterze ciosami, po kopnięciu na korpus. W drugiej zadusiłem gilotyną przy wejściu w nogi, a w trzeciej znokautowałem Patryka sierpem po serii ciosów i również dobiłem w parterze, po czym sędzia musiał przerwać walkę.
- Ostatnia wygrana z Patrykiem Paduchem była chyba najważniejsza do tej pory. Czy liczysz na to, że pojawisz się w FEN, bo tam przecież walczył ostatni twój przeciwnik?MM: Wydaje mi się, że najważniejszą walką była dla mnie ta na Arenie Berserkerów z Piotrem Zagdańskim, gdy pierwszy raz odniosłem zawodowe zwycięstwo. Walka z Patrykiem również była ważna, ponieważ bił się wcześniej dla dobrych organizacji z dobrymi zawodnikami, a ja pokonałem go w pierwszej rundzie.
- Twoja kariera zaczęła się nieciekawie, bo od czterech porażek. Co się zmieniło, że teraz jest lepiej?MM: Nie da się ukryć, że moja kariera nie zaczęła się zbyt ciekawie. Przegrałem cztery walki z rzędu, w przeciągu dwóch lat. Chyba niewielu zawodników tak zaczyna. Co się zmieniło? Zmieniło się ułożenie w głowie i wiara siebie. Teraz wchodzę do klatki dobrze nastawiony i pewny siebie.
- Już masz swoje wstępne cele i plany na rok 2017?MM: Na razie skupiam się na najbliższej walce, więc planów na przyszły rok jeszcze nie mam. Walka siedemnastego grudnia będzie najważniejsza, więc skupiam się tylko i wyłącznie na niej.
- Dziękuję za rozmowę. Jeżeli chcesz kogoś pozdrowić, lub komuś podziękować to proszę bardzo.MM: Chciałbym oczywiście podziękować i pozdrowić mojego trenera Bagińskiego, moich serdecznych przyjaciół Sztangę oraz Tajba, całą ekipę z klubu, menadżera Pawła oraz wszystkich ludzi którzy dobrze mi życzą.
Rozmawiał Arkadiusz Hnida