JAROSŁAW DASCHKE: TOCZYŁEM 30-40 WALK ROCZNIE

Dodano: 7 października 2016 21:54
JAROSŁAW DASCHKE: TOCZYŁEM 30-40 WALK ROCZNIE
Paweł Sawicki, Sport dla Wszystkich
Obraz własny
Jarosław Daschke, zawodnik Champion Gdańsk ostatnio walczył na FEN 13: Summer Edition w Gdyni, gdzie pokonał po świetnym występie Marcina Stopkę. Zawodnik z Trójmiasta udzielił wywiadu miesięcznikowi Sport dla Wszystkich, który prezentujemy wam na łamach naszego serwisu. Jarek opowiada o szansach na jego kolejne walki w FEN, które jak zapewnił prezes Paweł Jóźwiak będą częściej, a także o łączeniu kariery bokserskiej i kickboxerskiej, co zdarzyło mu się kilka lat temu.

Jarosław Daschke, zawodnik Champion Gdańsk ostatnio walczył na FEN 13: Summer Edition w Gdyni, gdzie pokonał po świetnym występie Marcina Stopkę. Zawodnik z Trójmiasta udzielił wywiadu miesięcznikowi Sport dla Wszystkich, który prezentujemy wam na łamach naszego serwisu. Jarek opowiada o szansach na jego kolejne walki w FEN, które jak zapewnił prezes Paweł Jóźwiak będą częściej, a także o łączeniu kariery bokserskiej i kickboxerskiej, co zdarzyło mu się kilka lat temu.

Sport dla Wszystkich: Witaj Jarku! Na początek powiedz mi proszę, jak trafiłeś do świata sportów walki?Jarosław Daschke: Witam wszystkich czytelników miesięcznika Sport dla Wszystkich. Nie ukrywam, że nie należałem do aniołków w dzieciństwie i w okresie dojrzewania i by rozładować energię w dobrym kierunku, brat zabrał mnie na trening kickboxingu. Wcześniej jak każdy chłopak grałem w piłkę nożną, a sporty walki rozpocząłem trenować w wieku 15, praktycznie 16 lat. Trafiłem od razu do sekcji Champion Gdańsk i od razu nie było lekko. W sumie zawsze treningi były ciężkie, mocno skupialiśmy się na wydolności i wytrzymałości.SdW: Kiedy pojawiły się pierwsze starty?JD: W wieku 16 lat i zacząłem startować w Muay Thai. W tym sporcie zdobyłem również swoje pierwsze mistrzostwo Polski już po roku treningów. Wtedy jeszcze nie do końca wiedziałem, która formuła jest dla mnie dobra. Później jeździłem na wszystkie formuły kickboxingu w Polsce, walczyłem również w boksie. Wtedy zresztą było inaczej, najbardziej popularne były turnieje w full contact oraz w light contct, a teraz najpopularniejsze jest K-1. Byłem nawet w kadrze light contact, jednak ówczesny trener kadry powiedział, że to jednak nie jest dla mnie i postanowiłem przejść do twardszej formuły. Zresztą wtedy te tzw. miękkie formuły wcale tak nie wyglądały i miałem więcej skończeń niż w formule K-1.SdW: Skąd pomysł, by zacząć startować w pojedynkach zawodowych?JD: W pewnym momencie musiałem wyhamować, toczyłem 30-40 walk rocznie, bo startowałem również w boksie. Trzeba było zacząć dbać o swoje zdrowie i postanowiłem, że zacznę startować zawodowo. Nie mówię, że to lepszy sportowo ruch, gdyż w Polsce w kickboxingu jest wielu doskonałych amatorów, którzy mogą napsuć wiele krwi i nie wykluczam, że jeszcze pojawię się na zawodach amatorskich na przykład na mistrzostwach Polski.SdW: A jak u Ciebie było z tym boksem?JD: W boksie amatorskim mam stoczone 34 walki i miałem nawet sukcesy na mistrzostwach Polski młodzieżowców, już nawet nie pamiętam gdzie to było i w którym roku. Bardzo lubiłem startować w boksie, jednak uważam, że jest to sport niezwykle kontuzjogenny i po walce zdarzało się, że trzy dni mnie głowa bolała. Sport się różni, jest inna praca nóg, inne czucie dystansu i tak naprawdę zawsze mi brakowało tego, żeby dołożyć do akcji nogę.SdW: Powiedz, czy miałeś jakiś swoich idoli w kickboxingu?JD: Oczywiście, jak każdy ja też miałem swoich idoli. Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że moim idolem był oczywiście Marek Piotrowski. Jednak gdy przypatrywałem się zawodnikom ze swojej, czy z podobnych kategorii wagowych, to też znalazłem takich, którzy mi imponowali: Mariusz Cieśliński, Michał Tomczykowski, Marcin Parcheta czy mój późniejszy rywal Piotr Kobylański. Zawsze patrzyłem z zazdrością, że reprezentują Polskę będąc w kadrze i chciałem pójść w ich ślady.SdW: Wspomniałeś właśnie o Piotrze Kobylańskim. Obecnie Ty jesteś najbardziej znanym kickboxerem z Trójmiasta. Powiedz, czy młodzi adepci tej sztuki walki rozpoznają Cię podczas treningów?JD: Zawsze jest jakieś pozytywne słowo od fanów, czasami nawet zdarza się, że jestem rozpoznawany na ulicy. Dużo osób przychodzących na treningi również podchodzi i się pyta, czy mogłoby ze mną poćwiczyć. Jest to pokłosie 10 lat treningów i startów, co niezmiernie cieszy. Zawsze chciałem być jak najlepszy i uważam, że jakiś krok w tą stronę udało mi się wykonać.SdW: Jesteś młodym zawodnikiem, bo masz dopiero 26 lat, ale masz absorbującą pracę. Powiedz, czy stać Cię na częstsze walki jak na przykład Rafała Dudka?JD: Jeśli chodzi o pracę, to dowództwo nie ma z tym problemu, wiedzieli na początku czym się zajmuję i wiedzą, że robię to dalej. Moi dowódcy są przychylnie nastawieni do sportu i pozwalają mi nawet robić treningi w pracy. Nie koliduje mi to specjalnie w przygotowaniach do walk. Myślę jednak, że jak wyniknie taka sytuacja, że będzie tydzień do jakiejś większej walki, to nie powinno być problemu z puszczeniem mnie na walkę.SdW: Po FEN 13 prezes organizacji, Paweł Jóźwiak powiedział, że będziemy Cię częściej widywać na galach FEN. Pytanie, z kim czy masz jeszcze w planach walczyć z Polakami, czy już tylko zawodnicy zza granicy?JD: W Polsce jest jeszcze wielu doskonałych zawodników, z którymi można walczyć. Trzymam więc Pana prezesa za słowo, że będę pojawiał się częściej i nie tylko w Trójmieście. Czy chcę walczyć z zawodnikami zza granicy? Nie mówię nie, ale nie uważam, że trzeba koniecznie ściągać fighterów spoza kraju, bo nasi to również klasa światowa. Nie robi mi jednak różnicy, będę walczył z Polakami i z rywalami z zagranicy. Miałem już nawet oferty walki z takimi fighterami jak chociażby Kulebin.SdW: W Twojej wadze w Glory mistrzem jest Sittichai Sitspongpeenong. Jak widziałbyś swoje szanse w pojedynku ze słynnym Tajem?JD: Ciężko jest to ocenić, gdyż jest to walka, a w walkach wszystko może się zmienić w ciągu kilku sekund. On reprezentuje najwyższy poziom, a wiadomo że do Glory nie trafiają zawodnicy z łapanki i trzeba walczyć z najlepszymi. Ja po dobrze wyglądającej walce w organizacji FEN nie chcę z siebie robić nie wiadomo jakiego mistrza. Gdyby jednak przyszło mi walczyć z takimi zawodnikami, to na pewno bym nie pękł i wyszedłbym się z nim bić. Takie wyzwania trzeba łapać i korzystać z okazji. Na pewno bym wyszedł do takiej walki, ale z jakim skutkiem, to można się przekonać dopiero, jak wyjdę z takim rywalem do ringu.SdW: Powiedz, jak w Twoim przypadku wygląda kwestia odżywania i suplementacji w okresie przed walką?JD: Moja dieta przyznam się szczerze, że nie jest specjalnie złożona. Nie mam żadnego cateringu, moją dietą zajmuje się moja dziewczyna. Oczywiście mam słabość jak każdy do fast foodów, jednak głównie to jem ryż, drób i warzywa. W suplementacji też nie jestem jakimś rewolucjonistą. Stosuję preparaty mające na celu zwiększyć regenerację potreningową: preparaty witaminowo-mineralne, BCAA czy białko.SdW: W kwesti treningów siłowych masz podobne zdanie co większość kickboxerów, czyli unikasz ciężarów?JD: Wszystko zależy od fazy przygotowań, jest czas na siłę i jest czas na kondycję i technikę. Nie ukrywam, że nie wyglądam jak kulturysta, jednak gdy przychodzi okres przygotowań siłowych, to pojawiam się na siłowni. Nie powiem, że jest to moje ulubione zajęcie, jednak robię to wiedząc, że efekty będą widoczne dopiero w ringu. Korzystając z okazji chciałbym serdecznie podziękować całej mojej rodzinie która jest zawsze ze mną i wspiera mnie nieustannie, mojej kochanej dziewczynie i córce, które dzielnie trzymają kciuki za każdym razem jak walczę. Ooraz moim sponsorom firmie  Creative Green,Paqj pl,Czarna Perła, Bowke Gdańsk którzy pomagali mi w przygotowaniach. Pozdrawiam i śledźcie mnie na facebooku. 

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO