MARCIN NARUSZCZKA: UFC NIGDY NIE BYŁO CELEM
W lipcu miesięcznik Sport dla Wszystkich opublikował wywiad z mistrzem PLMMA w wadze średniej, byłym mistrzem niemieckiej organizacji Respect i zawodnikiem walczącym dla organizacji Fight Exclusive Night, Marcinem Naruszczką (16-5-1). O początkach, walkach poza Polską, rozstaniu i powrocie do Mirosława Oknińskiego przeczytacie w poniższym wywiadzie dzięki uprzejmości redakcji miesięcznika.Sport dla Wszystkich: Witaj Marcin! Zaczynałeś w najlepszym polskim klubie, Arrachionie Olsztyn. Jak w ogóle trafiłeś na treningi do duetu Bońkowski – Derlacz?Marcin Naruszczka: Na początku szukałem jakiejś formy na spędzenie wolnego czasu. Studiowałem na UWM i na trzecim roku poszedłem na trening. Mój przyjaciel, Michał Szuliński już wtedy trenował i zachęcił mnie do spróbowania swoich sił. Przez pierwsze dwa lata MMA było dla mnie tylko zabawą, nie myślałem nawet o startach. Trzymaliśmy się razem, pracowaliśmy razem i trenowaliśmy. Jak zaczynałem trenować, to ważyłem tyle samo co teraz, czyli około 90 kg. Wcześniej byłem pływakiem i grałem w piłkę nożną, jednak MMA okazało się moim sportem, a sporty walki znalazły mnie dość późno, jednak jak się okazało był to dla mnie dobry czas.SdW: Ile stoczyłeś walk amatorskich?MN: Walczyłem blisko 40-45 razy amatorsko. Pamiętam wszystkie swoje walki, pamiętam z kim walczyłem, przebieg walki. Po miesiącu od walki już pamiętam wszystkie szczegóły z tego pojedynku. W amatorskim MMA walczyłem chociażby z Piotrem Strusem, byłym zawodnikiem KSW, Kamilem Szymuszowskim, który obecnie walczy w KSW.SdW: Po studiach przyjechałeś do Warszawy i trafiłeś do Mirosława Oknińskiego na obiekt AWF. Była to kręta droga?MN: Nieco na pewno tak. Na początek poszedłem na treningi do Łukasza Jurkowskiego, jednak tam mi się nie spodobało i poszedłem do Nastula Club. Tam również okazało się, że nie ma tego, czego szukam i w końcu na jakichś amatorskich zawodach, na których walczyli moi koledzy zobaczyłem Mirosława Oknińskiego. Chodził, jak to on, przy macie i najgłośniej krzyczał. Zapytałem więc kolegów, kim jest ten koleś, bo w ogóle go nie znałem.SdW: Prowadziłeś również treningi w klubie Mata Leo w Wołominie. Klub nadal działa?MN: Oczywiście, jednak pragne tutaj wyjaśnić jedną rzecz. Ja walczyłem wtedy jako zawodnik Mata Leo, mimo że klub tak się nie nazywał. Po prostu koszulki tak zostały nazwane, a ktoś mi nawet wpisał na sherdogu wtedy, że jestem zawodnikiem Mata Leo. Klub nazywa się UKS Kimura Wołomin. Klub dalej działa, cały czas działa pod tą nazwą.SdW: Miałeś rekord 10-0, kiedy podpisałeś kontrakt z KSW. Dlaczego wtedy poszedłeś do najlepszej polskiej federacji, schodząc wagę niżej, zamiast czekać na kontrakt od UFC?MN: Nigdy nie rozważałem żadnych propozycji, poza tą jedną z KSW. Nie odrzuciłem nigdy walki, a skoro KSW chciało podpisać ze mną kontrakt, to ja byłem chętny. Tak naprawdę, to nigdy nie myślałem o UFC. Oczywiście fajnie byłoby zawalczyć dla UFC, ale nigdy nie było one dla mnie celem. Gdyby potrzebowali zawodnika wagi średniej na galę w Polsce, to wtedy bardzo chętnie zawalczę.SdW: Wróćmy do Twojej pierwszej walki dla KSW, z Borysem Mańkowskim. Z tego co wtedy słyszałem, miałeś go poddać dźwignią na nogę, którą uszkodził mu Petr Sobota na MMA Attack, a wyszło jak wyszło…MN: Źle podszedłem do tamtej walki. To był trudny okres w mojej sportowej karierze, bowiem trochę odbiła mi woda sodowa. Wyszedłem do walki z kontuzją pleców i wtedy na treningach nie mogłem nawet normalnie wejść w nogi rywala. Ponadto zbijałem po raz pierwszy w karierze do 77 kg i to też był błąd.SdW: Ta kontuzja dalej się za Tobą ciągnie?MN: Na szczęście jest już za mną. Udało mi się wyleczyć kontuzję pleców przy pomocy terapeuty Jakuba Stępnika. Cieszę się, że skorzystałem z jego usług, zamiast faszerować się lekami przepisywanymi przez lekarzy.SdW: Później była pierwsza walka z Abu Azaitarem i zwycięstwo. Jak wspominasz walkę z jednym z najlepszych średnich w Europie?MN: Dwa tygodnie przed tą walką pokłóciłem się z Mirosławem Oknińskim i odszedłem od niego z klubu rozpoczynając treningi na własną rękę. Ponadto plan na tamtą walkę był zły, bo zamiast obalać go postanowiłem wdać się z nim w wymiany stójkowe. Walka mogła się podobać kibiciom, a sędziowie przerwali ją na skutek rozcięcia na głowie Azaitara, które powstało po moim wysokim kopnięciu. Azaitar opuszczał ręce i dlatego udało mi się wsadzać te kopnięcia na jego głowę. Lekarze uznali, że jest on za mocno porozbijany, złamany nos, rozcięcia i walkę przerwali.SdW: Później zmierzyłeś się z Rafałem Moksem. Była to druga walka dla KSW. Spodziewałeś się, że jest to pojedynek o pozostanie w organizacji?MN: Czułem, że to walka o być albo nie być w KSW. Podszedłem do tamtej walki bez trenera, podobno ktoś zdradził mój plan na walkę Moksowi, w ogóle było dużo negatywnego zamieszania wokół tamtej walki. Walka odbyła się w limicie do 80 kg i naprawdę nie pamiętam, kiedy wcześniej, przed walką z Mańkowskim i z Moksem, ważyłem w tych granicach.SdW: Niemieccy organizatorzy Cię cenili, dawali Ci walki o pasy ale czy publiczność darzyła Cię takim samym uczuciem?MN: Lubili mnie, bo moje walki zawsze były dramatyczne, były pełne knockdownów i zwrotów akcji. Ja walczyłem przed sporą polską publicznością. Nie byłem szczególnie rozpoznawalny przez zwykłych Niemców, ale na galach zaczepiano mnie, pamiętali moje walki i dałem się zapamiętać z dobrej strony niemieckim fanom MMA.SdW: Stoczyłeś też walkę w Rosji z Akhmedovem…MN: Dokładnie, była to jedna z walk meczu Polska vs Rosja. Tak naprawdę nie wiedziałem do samej walki z kim mam się bić. Przyjechałem prosto z Niemiec i wyszedłem do tamtej walki. Biłem się z nim bez żadnej taktyki i wygrywałem. Sądzę, że bym go ubił, ale na skutek rozcięcia walka została przerwana. Śledzę karierę Akhmedova na sherdogu i cały czas jest on niepokonanym zawodnikiem. Był to zdecydowanie fajny wyjazd.SdW: Później zniknąłeś ze sceny sportów walki w Polsce, wyjechałeś do Norwegii. Trenowałeś tam w ogóle?MN: Oczywiście! Na początek zaznaczę, że jak większość Polaków wyjechałem do Norwegii w celach zarobkowych i przede wszystkim był to wyjazd, na którym miałem skorzystać finansowo. Trenowałem tam i startowałem na zawodach w kickboxingu. Szło mi tak dobrze, że trener zapytał mnie, czy nie chcę reprezentować Norwegii na zawodach międzynarodowych. Nie ukrywam, że chciałem zostać mistrzem świata i poważnie zastanawiałem się nad jego propozycją. Walczyłem również w boksie na galach amatorskich w Norwegii. Sport zawodowy jest tam zakazany, ale amatorski ma się bardzo dobrze i miejscowi robią konkretne gale amatorskie. Stoczyłem tam 4 walki w boksie amatorskim i 14 walk w amatorskim kickboxingu. Po roku pobytu w Norwegii postanowiłem, że wrócę do kraju i póki jeszcze nie jestem zbyt stary, że będę kontynuował karierę w MMA. Zdążę jeszcze się napracować w kraju wikingów, jednak jeszcze nie teraz.SdW: Masz 33 lata. Myślisz już powoli, co będziesz robił po zakończeniu kariery?MN: Pozostanę przy sporcie. Może będę pomagał Mirosławowi Oknińskiemu w trenowaniu młodych zawodników, którzy będą chcieli walczyć w UFC. Trenowałem z wieloma różnymi trenerami, mam jaką wiedze na temat trenowania w MMA i zamierzam ją przekazywać.SdW: Walkę w swoim mieście, Wyszkowie, stoczyłeś z Krzysztofem Sadeckim, również weteranem polskiego MMA. Czy takie walki Cię teraz interesują, z weteranami?MN: Interesują mnie wszystkie walki, jak już Ci powiedziałem wcześniej, w swojej karierze nie odrzuciłem żadnej walki. Interesują mnie walki z możliwie najlepszymi zawodnikami. To była dobra, trudna walka z Krzysztofem. On też nie chce postawić 100 procent na karierę, bo z kim miałby trenować w swoim mieście. Naprawdę postawił mi wysoko poprzeczkę i daliśmy dobrą walkę. Co do mojego miasta. Oczywiście pochodzę z Wyszkowa, ale karierę w MMA robiłem w Olsztynie i w Warszawie. Wyszkowianie nie znali mnie z tej strony, jak były plebiscyty na najlepszego sportowca, to wybierano jakichś zawodników, którzy walczyli gdzieś amatorsko, a ja nawet nie byłem brany pod uwagę w owym plebiscycie.SdW: Jesteś też związany z federacją Fight Exclusive Night, wygrałeś pierwszą walkę z przymierzanym do walki o pas Rafałem Haratykiem. Jak rysuje się Twoja przyszłość w FEN?MN: Nie interesują mnie kontrakty na wyłączność i robienie jednej walki w roku. Jak dla mnie FEN i jej właściciele to świetni ludzie i z przyjemnością mi się współpracuje z tą federacją. Oczywiście dalej chcę się dla nich bić, tak samo jak chcę się bić dla PLMMA. Dla mnie są lepsi od KSW, zawodnicy są lepiej traktowani. Ponadto FEN daje szansę wszystkim zawodnikom, którzy wyróżniają się na polskiej scenie sportów walki.SdW: Wystąpisz na PLMMA, która odbędzie się 4 listopada na warszawskim Torwarze. Właściciel PLMMA, Mirosław Okniński chce Twojej walki z Azizem Karaoglu. Myślisz, że to realny plan?MN: Jasne! Jeśli znajdą się sponsorzy, a coś słychać o tym, że sponsorzy dopisują na tą galę, to zawalczę z Karaoglu. Teraz mówi się o jego walce z Materlą, ale ja byłbym lepszym przeciwnikiem dla niego. Sądzę, że mój styl dałby lepszą walkę. Na papierze ta walka ma potencjał zostać walką roku i jeśli walka dojdzie do skutku, to będę chciał zrobić właśnie walkę roku. Pamiętam, jak walczyłem z Moksem, on wtedy przyjechał za Azaitara i wygrał swoja walkę na KSW. Mieliśmy razem szatnię. Znaliśmy się jeszcze z Niemiec i chwilę pogadaliśmy wtedy w szatni.SdW: Co chcesz jeszcze osiągnąć w MMA?MN: Wszystko! Chcę się bić z najlepszymi, taki jest plan. Mam 33 lata i mam nadzieję, że będę jeszcze kilka lat walczył. Teraz to moje hobby, mam pracę, z której się utrzymuję, a MMA to dodatek do tego, który sprawia mi wiele radości. Jest to zdrowe podejście do tego i może gdybym myślał tak o tym sporcie kilka lat wcześniej, to teraz moja kariera i mój rekord wyglądałyby nieco inaczej.SdW: Jak wygląda kwestia diety w Twoim przypadku, bo słyszałem, że nie jesz jak prawdziwy kulturysta.MN: Nie ukrywam, że lubię jeść śmieci, zdarza mi się jeść batony i inne rzeczy. Przed ostatnią walką z Pawłem Brandysem dorzuciłem sporą porcję warzyw do swojej diety. Odczułem wielki przypływ energii i dużo łatwiej schodzi mi waga. Obciąłem węglowodany i tyle. Naprawdę łatwo schodziłem do wagi 84 kg, czułem się o wiele lepiej na takiej diecie i na pewno będę kontynuował takie żywienie przed kolejnymi walkami.SdW: Uzupełniasz swoją dietę o suplementy?MN: Oczywiście podstawa jak BCAA oraz preparaty witaminowo – mineralne zawsze są w mojej diecie. Ponadto stosuje białko w porach około treningowych oraz preparaty przedtreningowe, które dostarcza mi firma Muscle Clinic. Wcześniej brałem odżywki konkurencyjnej firmy i też były dobre, podobnie jak Muscle Clinic, które są z najwyższej półki.SdW: Zawodnicy MMA uzupełniają swoje treningi o ćwiczenia na siłowni. Tobie, mistrzowi PLMMA, zdarza się dźwigać ciężary?MN: Oczywiście, że tak. Na początek okresu przygotowawczego lub w wakacje robię siłę, maksymalnie 6 powtórzeń w serii z maksymalnie możliwym ciężarem. Stosuję ćwiczenia złożone jak martwy ciąg, przysiady i inne. W miarę jak się zbliża walka, to przechodzę na treningi obwodowe, które mają budować moją wytrzymałość siłową. Nie robię klasycznych stacji, tylko sześć ćwiczeń po minucie każde bez żadnych przerw. Cały czas mam kontakt z ciężarami. Zapożyczyłem sobie te ćwiczenia od zapaśników starej daty i widzę efekty. Ponadto pomaga mi trener Mietek i trener Jacek Kucharczyk, przedstawiciele starej szkoły.SdW: Wcale nie tak dawno przeprowadziliście się do Nastula Club. Jak wam się teraz tam trenuje?MN: Świetnie, przeprowadzkę oceniam na wielki plus. Mamy teraz więcej zawodników, z kim trenować. Po połączeniu mamy możliwość trenowania z większą ilością zawodników, a nie w swoim zamkniętym gronie.SdW: Ostatnio zawalczyłeś na zasadach Pride. Jak wrażenia?MN: Sądzę, że nie ma sensu, żeby te zasady powracały do MMA. Ja chciałem zawalczyć na zasadach Pride, by mieć w swoim sportowym CV. Sądzę, że te zasady są zbyt niebezpieczne, a zawodnicy nie dostają pieniędzy, by walczyć na tak brutalnych zasadach. Już na zasadach UFC jest niebezpieczne. Ja walczyłem z kolanami w parterze i jeden z moich rywali, którego zastopowałem kolanami w parterze i naprawdę długo musiał lizać rany po walce.SdW: W Azji jednak te zasady mają się dobrze. Nie myślałeś może, by pójść śladem Michała Pasternaka i Leny Tkhorevskiej i walczyć dla np. One FC?MN: Moje walki akceptuje Mirosław Okniński, a ja chciałbym po prostu zwiedzić świat dzięki MMA i toczyć walki. Paweł Nastula po gali w Łomiankach mówił mi, że porozmawia z Japończykami, żebym stoczył tam walkę na Rizin FF, jednak zobaczymy jak to wszystko się potoczy.Korzystając z okazji chciałbym podziękować firmom, które wspierają mnie w rozwoju mojej sportowej kariery czyli RISK, Alcatel oraz Muscle Clinic.
Wywiad przeprowadzony w czerwcu.

Paweł Sawicki
Paweł Sawicki to doświadczony komentator sportowy, od lat związany z mediami internetowymi. Komentuje wydarzenia sportowe zarówno na portalach, jak i podczas transmisji na żywo w internecie. Ceniony za wiedzę, zaangażowanie i emocjonalny sposób relacjonowania, od lat przybliża widzom świat sportu.
Czytaj więcej najlepszych treści tego autora!