WARD GOTOWY NA 'ROZGRZEWKĘ' PRZED KOWALIOWEM
Nie tak dawno temu, Andre Ward, ostatni amerykański bokser który zdobył złoty medal olimpijski, zastanawiał się nad zakończeniem kariery.
32-letni Ward, były mistrz wagi superśredniej, który bardzo długo utrzymawał się na szczycie listy najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe, jeszcze całkiem niedawno był pogrążony niewygodnym kontraktem z ówczesnym promotorem czego wynikiem był przestój w najlepszych latach jego kariery. Zamiast walczyć w ringu, Ward musiał walczyć w sądach i wtedy też pojawiły się myśli o odwieszeniu rękawic i postawieniu na pracę analityka boksu dla stacji HBO.
W okresie od września 2012 do czerwca 2015 roku stoczył zaledwie jeden pojedynek.
"Byłem blisko, bardzo blisko przejścia na sportową emeryturę" powiedział w rozmowie z USA Today Sports. "Miałem już napisaną mowę pożegnalną. Wyczerpałem wysztkie możliwości, które miały przybliżyć mnie do wznowienia kariery, więc doszedłem do wniosku, że jeśli to ma być mój koniec to chcę aby odbył się na moich warunkach.
Jestem wdzięczny, że do tego nie doszło. Głównie za sprawą Napoleona Kaufmana, mojej żony Tiffany i Virgilowi Hunterowi. To są nieliczne osoby, które utrzymywały mnie w ryzach i powtarzały: "To nie jest czas żeby się poddawać. Musisz to przetrzymać - Twój czas jeszcze nadejdzie." - "Dziękuję im bo mieli wtedy rację."
W styczniu 2015 roku, cztery miesiące po nieoczekiwanej śmierci Dana Goossena, długoletniego promotora Warda, Andre uwolnił się z niewygodnego kontraktu szybko podpisując umowę z raczkującą wtedy stajnią rapera Jaya-Z - Roc Nation Sports. Ward zawalczył dwukrotnie najpierw pokonując mało znanego Paula Smitha w czerwcu 2015 roku, a poźniej zwyciężając Kubańczyka Sullivana Barrere w marcu tego roku.
Tak długi okres przestoju w karierze Warda mógł mieć też swoje drugie dno.
"Po czasie pomyślałem sobie, że ta przerwa to dodanie do mojej kariery zawodniczej kilku dodatkowych lat. Zmieniłem swoje podejście mentalne, zregenerowałem się fizycznie."
Zapytany o to czy jego umiejętności są na tym samym poziomie, na którym były kiedyś, gdy uważano go za jednego z najlepszych techników na świecie, kiedy to szturmem przechodził przez turniej Super Six pokonując takich zawodników jak Mikkel Kessler, Arthur Abraham czy Carl Froch - Ward odpowiedział:
"Powiedziałbym, że jestem lepszy. Trochę starszy, ale też trochę bardziej dojrzały".
W sobotę, Andre Ward (29-0, 15 KO) w Oracle Arena w jego rodzinnym Oakland stoczy swoją trzecią walkę pod szyldem grupy Roc Nation i będzie to druga walka w limicie do 175 funtów z 39-letnim Kolumbijczykiem, Aleksandrem Brandem (25-1, 19 KO).
Brand stanowi pewnego rodzaju pojedynek na przetarcie, przed staciem życia Andre Warda, które zaplanowane jest na 19-tego listopada w T-Mobile Arenie w Las Vegas z niezwykle mocnym, niepokonanym Rosjaninem, mistrzem kategorii półciężkiej - Sergiejem Kowaliowem (30-0-1, 26 KO). Ale nie można twierdzić, że Kolumbijczyk to tylko baranek ofiarny na drodze do listopadowej potyczki Amerykanina.
"Brand jest moim sobotnim przeciwnikiem. Ma wszystko do zyskania i nic do stracenia. Z pewnością idzie tylko po zwycięstwo, a ja nie mogę do tego dopuścić dlatego też sobotnia wygrana jest moim celem numer 1. O Kowaliowie nie myślę teraz, mam do wykonania robotę, a o przyszłości możemy porozmawiać w niedzielę."
Gala w Oakland rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę, a transmisję przeprowadzi Polsat Sport od godziny 3:00.