MAGDALENA MRÓZ DLA SDW: TERAZ TAJLANDIA
Magdalena Mróz to czołowa zawodniczka Muay Thai w Polsce. Podopieczna Macieja Skupińskiego udzieliła ostatnio wywiadu naszemu redaktorowi współpracującemu również z miesięcznikiem Sport dla Wszystkich i opowiedziała o swoich walkach, planowanym wyjeździe do Tajlandii, Macieju Skupińskim jako trenerze oraz swoim spojrzeniu na pompowanie rekordów w sportach walki.
Sport dla Wszystkich: Witaj Magda! Na początek chciałbym zapytać o Twoje początki, które z tego co kojarzę nie należały do łatwych.
Magdalena Mróz: Witam! Cóż, zaczęło się wszystko od tego, że obserwowałam sparingi swojej siostry, która trenowała kickboxing. Chciałam sama zacząć sparować tak jak ona i na początek, gdy miałam 12 lat zaczęłam treningi w klubie Red Tiger w PKiN. Trenowałam tam kilka miesięcy, później z niewiadomych przyczyn rodzice zabronili mi dalszych treningów. Później po przerwie trenowałam jeszcze w innym klubie i docelowo trafiłam pod skrzydła Macieja Skupińskiego, do klubu Serafin Muay Thai Warszawa.
SdW: Spotykamy się po Twoim zwycięstwie na Grappler Night Extra z Klarą Kleczkowską. Jaka to była walka dla Ciebie?
MM: Klara to dobra zawodniczka, już kiedyś z nią sparowałam na warszawskiej Grandzie. Na pewno ma dobry boks, zwłaszcza ciosy proste. Jest ode mnie wyższa, więc dobrze korzystała z przewagi zasięgu. Ja jestem zawodniczką, która cały czas prze do przodu, cały czas napieram na przeciwnika. Dla mnie nie była to na pewno łatwa walka, Klara to trudna rywalka. Klara później walczyła na DSF Kickboxing Challenge i przegrała z Dorotą Godziną po moim zdaniem, dobrym występie.
SdW: Pro po Doroty Godziny, to obecnie zawodniczka uznawana za numer jeden w polskim kickboxingu. Jak widziałabyś swoje szanse z Dorotą w formule K-1?
MM: Na pewno jej reputacja nie wzięła się z nikąd, jest to bardzo dobra zawodniczka. Jeśli chodzi o ewentualną walkę, to o wszystkim decyduje mój trener Maciej Skupiński. Jeśli Maciej powiedziałby, że jutro będę walczyła z Dorotą, to wyszłabym i zawalczyła z nią. Jestem świadoma swoich umiejętności i swoich braków, ale gdy wychodzę do ringu zawsze chcę dać dobrą walkę.
SdW: Skoro jesteśmy przy temacie dobrych walk, mamy zawodników jak Melvin Manhoef, którzy dają dobre walki, dużo przegrywają, a chętnych by ich zatrudniać na galach nie brakuje. Myślisz, że dobra walka powinna być priorytetem dla zawodnika walczącego zawodowo?
MM: Właśnie to chciałam powiedzieć, że dla mnie dobry zawodnik daje dobre walki i się nie cofa. Dla mnie to jest śmieszne, że są zawodnicy MMA, boksu czy nawet K-1, którzy mają rekordy 22-0 i nagle bach, balon pęka trafiła się porażka. Nagle zawodnik znika i go nie ma. Zawodnik zostawia serce na ringu, przegra jedną walkę, wraca i wygrywa drugą. W życiu sportowca łatwo spaść ze szczytu na samo dno. Trzeba się liczyć z takimi momentami, gdy wszyscy nas klepią po plecach, a drugiego dnia obrzucają nas błotem. Wielkie brawa dla zawodników, którzy wyciągają wnioski z porażek i wracają. Staramy się być najlepsi, ale nigdy nie da się być najlepszym w każdym elemencie fighterskiego rzemiosła. Niektórzy uważają, że prawdziwego zawodnika ocenia się tylko po wygranych, według mnie jest to złe kryterium oceniania zawodnika.
SdW: Jakim trenerem jest Maciej Skupiński?
MM: Świetnym. Wielu trenerów przychodzi na salę i ich kontakt z zawodnikiem ogranicza się jedynie do sali treningowej, czyli np.: Magda źle bijesz prawy, popraw prawy. Maciej Skupiński nie ogranicza się tylko do tego, ale naprawdę jest związany z zawodnikiem. Po zawodach i walkach zawsze napisze SMS-a, jak się czujesz, czy nic Ci nie jest. Jak masz problemy ze zdrowiem, to zawsze szuka tabletek w torbie, żeby Ci pomóc. Trener jest opiekunem, psychologiem, po prostu przyjacielem. Właśnie dlatego trenuję pod okiem Macieja Skupińśkiego. Inni trenerzy są ze swoim zawodnikiem tylko podczas zwycięstw, a gdy zawodnik przegrywa to o nim zapominają.
SdW: Muay Thai to brutalny sport, łatwo o rozcięcia, złamany nos. Ile szwów już miałąś założonych po treningach czy walkach?
MM: Okrągłe zero. Jak do tej pory nie miałam żadnego rozcięcia jeśli chodzi o trafienia łokciami czy kolanami. Zobaczymy, czy coś się zmieni, jak na razie po 30 walkach w tajskim boksie nie musiałam jechać do szpitala czy wycierać krwi z twarzy i mam nadzieję, że się to nie zmieni.
SdW: To może na tych zawodach zobaczymy Twoją walkę z Judytą Niepogodą, etatową mistrzynią Polski oriental rules, bo słyszałem o przymiarkach do waszej walki?
MM: Co do walki z Judytą Niepogodą, to pies pogrzebany jest w kategorii wagowej. Na Grappler Night Extra walczyłam w wadze do 55 kg, a tak naprawdę jestem zawodniczką limitu 51 kg, a nawet 48 kg. W dywizji do 55 kg raczej się nie biję. Czasami jednak można mieć problemy i właśnie przez to musiałam walczyć na Grappleer Night w limicie do 55 kg.
SdW: K-1, Muay Thai są mało popularne, ciężko jest odnieść sukces poza Glory. Mamy MMA i dwie doskonałe zawodniczki Muay Thai w UFC: Joannę Jędrzejczyk oraz Walentynę Szewczenko. Masz dopiero 21 lat, czy myślisz już powoli o przejściu do MMA?
MM: Wiele zawodniczek rzucają się na MMA, bo daje popularność i może pieniądze. Wychodzi jednak do walki zawodniczka, która trenuje MMA i nie ma dobrej stójki, dobrych zapasów, ani dobrego parteru. Spójrzmy na Joannę Jędrzejczyk, która pokazuje dobrą stójkę, dobre zapasy i przyjemnie się ją ogląda. Ja przez jakiś czas trenowałam MMA, w Olsztynie o Przemysława Zbiciaka i powiedział mi, że mam talent do parteru. Śmiał się, że jak będę już sławna, to żebym nie zapomniała mu podziękować w wywiadzie za bycie pierwszym trenerem od parteru (śmiech). Wróciłam wtedy do Warszawy i pomyślałam o MMA, jednak chciałam być w czymś naprawdę dobra, a nie się rozdrabniać, że raz w tygodniu robię zapasy, raz parter, a raz stójkę. Pozostaję przy Muay Thai, założyłam sobie pewne cele. Może jak pewnego dnia osiągnę wszystko w Muay Thai jak Asia Jędrzejczyk, to może wtedy przejdę do MMA, na razie jednak jest to odległa perspektywa. MMA mi się podoba, jeśli zawodnicy nie leżą po prostu na ziemi i czekają na koniec rundy, to oglądam chętnie MMA. Bardzo podobają mi się walki, w których proporcje parteru i stójki są zbliżone. Pamiętam, że kiedyś jak oglądałam walkę w parterze, to myślałam sobie, że spryciarze odpoczywają od stójki, ale jednak później jak sama trochę potrenowałam to się dowiedziałam, że wysiłek w każdej sekundzie walki parterowej jest podobny, do tego w stójce.
SdW: Coraz większy udział w sportach walki mają kobiety, są już nawet kobiece organizacje jak polskie Ladies Fight Night. Myślisz, że w tej chwili są najlepsze warunki dla kobiet, by budować karierę zawodową, czy ten czas jeszcze nadejdzie?
MM: Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, teraz też jest dobry moment. Gal jest coraz więcej, fani przekonują się, że te walki są często o wiele lepsze niż pojedynki mężczyzn. Mamy wielkie gwiazdy MMA: Rondę Rousey, Cris Cyborg, które otworzyły drogę kolejnym zawodniczkom. Kobiety od początku walczą, nie kalkulują, już w pierwszej rundzie walczą, nie ma rund rozpoznawczych. Ludzie lubią oglądać dobre walki i mimo, że niektórzy cały czas myślą, że to nie jest sport dla kobiet. To się jednak zmienia i zmierza w dobrym kierunku. Co do moich startów, uprzedzę Twoje pytanie, to pytałam się trenera co do walk na gali i uznaliśmy, że wejdę na ring gdy już będę na takim poziomie, że moją walkę zapamiętają. Pamiętam, że trener zadał mi pytanie: czy uważasz, że Twoja forma jest na tyle wysoka, by walczyć zawodowo? Chcę, żeby każdy pamiętał jak walczy Mróz, a nie zawodniczka z czerwonego czy niebieskiego zawodnika. Pomoże mi w tym wyjazd do Tajlandii, tam zgłębię tajniki Muay Thai, wtedy będziemy to szlifować z trenerem. Śmiałam się nawet z trenerem, że jak będę już na takim poziomie sportowym, na jakim chcę, to wtedy będziemy zarabiać miliony na moich walkach (śmiech).
SdW: Kolejną kwestią, którą chcę poruszyć jest kulturystyka. Jakie Ty masz odczucia co do całego kultu dobrze wyglądającego ciała, wychodzenia na scenę i reżimu treningowego?
MM: Mam sporo znajomych, którzy startują. Jedni uważają, że to nie jest sport, inno że jest. Ja chylę głowę przed nimi, bo to jest ciężka praca. Nie chodzi u nich tylko o dwie godziny na siłowni, tylko praca 24 h na dobę. Musisz przypilnować dietę, gramaturę, trening i są to ludzie o wielkiej wiedzy dotyczącej swojego ciała. Mam nieco inne podejście co do startów na scenie, nie uważam, że jest to narcystyczne. Dla mnie emocje są w walkach, podczas pokazów kulturystycznych nie czuję tych emocji, które czują fani i zawodnicy. Jednak uważam, że jest to bardzo trudny sport.
SdW: Jak pracujesz na siłowni?
MM: Typowo nie dźwigam ciężarów, dużo pracuje z ciężarem własnego ciała, co ma mi pomóc podczas moich ringowych zmagań. Czasami pracuje z wolnym ciężarem, z trx-ami czy z ketlami.
SdW: Sama nie ćwiczysz z ciężarami, ale czy polecasz ćwiczenia z wolnymi ciężarami swoim podopiecznym?
MM: Z podopiecznymi robię treningi stacyjne. Nie lubię pracować na maszynach z klientami, ale mężczyźni bardzo to lubią i ćwiczą na maszynach. Kobiety natomiast robią przysiady z niewielkim ciężarem. Nie podnoszą wiele kilogramów, ale nie jest tak, że całkowicie unikają ćwiczeń z wolnym ciężarem.
SdW: Jak wygląda w Twoim przypadku kwestia diety i suplementacji?
MM: Śniadanie jem standardowo, jajecznica z boczkiem. Staram się jeść posiłki białkowo – tłuszczowe, a w porach około treningowych dokładam węglowodany. Muszę uważać jednak na jedzenie, bo musze trzymać wagę do startów i cały czas obserwuje to, co waga pokazuje. Staram się trzymać dietę w okresie poza startowym, by się nie rozleniwić. W okresie przygotowań odejmuje sobie kalorii, by rywalizować w swojej kategorii wagowej. Zdarza mi się nieco pofolgować, jednak podczas przygotowań dieta jest trzymana bez żadnych kompromisów.