ASLAMBEK SAIDOV O KŁOPOTACH Z PRAWEM
W czwartek 9 października, po 50 dniach odosobnienia, areszt opuścił Asłambek Saidow. Zawodnik MMA został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze 21 sierpnia wraz z trzema innymi osobami. Wszyscy zostali aresztowani pod zarzutem działania w zorganizowanej grupie przestępczej, ściągania należności i haraczy. Dzisiaj ukazał się obszerny wywiad z zawodnikiem na łamach 'Kuriera Olsztyńskiego'.
- Jak czujesz się po wyjściu z aresztu? Jak wyglądał pobyt na oddziale dla szczególnie niebezpiecznych więźniów?Aslambek Saidov: Spędziłem tam równo 50 dni. Miałem inne stroje i wszystko było maksymalnie ograniczone. Z jednej strony to dobrze. Na pewno wiedzieli, że nic nie kombinuję i nie nawiązuję z nikim kontaktu. Z drugiej umieszczenie na takim oddziale nie było okej. W Olsztynie przyszli [funkcjonariusze służby więziennej – przyp. red.] i powiedzieli, że przydzielają mnie do niebezpiecznych więźniów. Myślę, że decyzję, że mam być akurat tak traktowany, jako niebezpieczny aresztant, otrzymali z góry. Nie miałem żadnych informacji z zewnątrz, tylko kilka spotkań z moim prawnikiem.
- Strażnicy na pewno kojarzą cię z walk KSW. Jak zachowywali się wobec ciebie w trakcie tych 50 dni?AS: Podchodzili do mnie z szacunkiem. Pewnie większość wiedziała, że to, jak pokazano moje zatrzymanie i stawiane mi zarzuty, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
- Trenowałeś cokolwiek przez te 50 dni?AS: Są w areszcie świetlice. Parę razy się zgłosiłem, żeby z niej skorzystać, ale nie dostałem zgody. Może zapomnieli o mnie. W sali robiłem pompki i brzuszki.
- Co tak naprawdę wydarzyło się między tobą a Rasinem?AS: Moim błędem było to, że pożyczyłem mu pieniądze. Moje pieniądze. Na początku nie wiedziałem, co to za człowiek. Po pożyczce opowiadał mi o tym, że będziemy razem zarabiać. Mamed mi powiedział, że Rasin to jest oszust, który nie tylko pożyczył ode mnie gotówkę. Wtedy chciałem, żeby oddał mi pieniądze. Olewał mnie. Dzwonił, że już jedzie i później wyłączał telefon. Odzywał się po kilku dniach i mówił, że nie ma. To mówiłem mu, żeby jak nie ma, to powinien powiedzieć wprost. Nie naciskałem, a miesiące mijały. Oddał mi część pieniędzy, ale ja mu jeszcze pożyczyłem, bo nie miał na rodzinę. Dawałem mu z dobrej woli, na życie. No i pewnego razu powiedziałem, że jak mi nie odda, to zrobię to i to. Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją, że Rasin nie jest ofiarą, a ja członkiem jakiejś zorganizowanej grupy przestępczej. Te pogłoski o tym, że zbierałem jakieś haracze… Chciałem odzyskać tylko swoje pieniądze. Ja naprawdę nie mam w życiu źle, nie narzekam. Mieszkam w Olsztynie. Samochód, walki, sponsorów mam. Starcza mi spokojnie na wydatki. Haracze nie są mi do niczego potrzebne. Wiem, jak ciężko było to wszystko osiągnąć. Wiem też, ile pomógł mi Mamed.
- Wyszedłeś z aresztu. Kiedy kolejne walki? Masz jakieś plany sportowe?AS: Na razie wyszedłem. Mam ważny kontrakt z KSW. Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni. Chciałbym robić dalej to, co lubię.
Rozmawiał Michał Krawiel
Cały wywiad na łamach Kuriera olsztyńskiego.