FIGHTCLUB DLA KSIĘŻY
W dzień głoszą Słowo Boże, a wieczorem spotykają się na ringu, gdzie obijają sobie facjaty. Dwaj chrześcijańscy pastorzy założyli klub walki - sami regularnie spotykają się na znajdującym się w klatce polu walki i zachęcają do tej samej formy aktywności innych parafian. Ich niekonwencjonalne podejście do życia zdobywa dziś tylu samo zwolenników i przeciwników. "Czy można kochać swojego bliźniego, jednocześnie obijając mu twarz z całej siły" - pytają twórcy filmu opowiadającego o jednym z najbardziej niezwykłych klubów walki na świecie.
Czy można głosić Ewangelię, opowiadać o Jezusie, a potem spotkać się na arenie i walczyć ze sobą bez opamiętania? Paul Burress, jeden z pastorów, dla którego mająca wymiar fizyczny walka stała się sposobem na życie, nie ma wątpliwości, że głoszenie nauki Chrystusa może iść w parze z rodzajem sportu, który utożsamiany jest z brutalnością i agresją. Zapewnia też o tym, że w jego sercu nie ma miejsca na nienawiść, a MMA jest dla niego po prostu dyscypliną sportową.
Ludzie, którzy nie akceptują działalności duchownych, mówią wprost, że robią oni rzeczy, które nie tylko nie licują z charakterem ich posługi, ale są też sprzeczne z nauczaniem Jezusa. Przypominają, że ten wzywał do tego, by w sytuacjach, kiedy ktoś uderza cię w policzek, nadstawiać mu drugi, a nie wykazywać się w takich sytuacjach agresją i oddawać mu ze zdwojoną siłą. Pastorzy zdają sobie sprawę z zarzutów, które pojawiają się względem prowadzonej przez nich aktywności. Wyjaśniają jednak, że najczęściej wynikają one z braku zrozumienia zasad, jakimi się kierują lub niewiedzy - poinformował serwis ABC News.
"Jesteśmy grupą bogobojnych mężczyzn, którzy zadają sobie ciosy w twarz" - wyjaśnia jeden z duchownych i jednocześnie pomysłodawca projektu, który za chwilę dodaje: "Jezus nigdy się nie poddawał. Przychodził, by zakończyć to, co trzeba".
Czytaj więcej na facet.wp.pl