BOKS TO PIENIĄDZ
Boks w Polsce to coraz lepszy biznes, który z roku na rok nokautuje sportową konkurencję. Obroty na rynku walk bokserskich rosną o 30 proc. rocznie.
Kiedy to w Rzymie w 2009 roku Krzysztof Włodarczyk mierzył się z włoskim bokserem Giacobbe Fragomenim i dwukrotnie posłał rywala na deski ale tylko zremisował z nim walkę o tytuł mistrza świata federacji WBC, promotor Włodarczyka - Andrzej Wasilewski stwierdził, że rewanż musi odbyć się w Polsce. Grupa promotorska Polaka wygrała rozpisany przez WBC przetarg na zorganizowanie gali, której główną atrakcją była walka o mistrzostwo świata w kategorii junior ciężkiej. – Poszliśmy na całość – przyznał wtedy Wasilewski. Włosi wyłożyli na stół pół miliona dolarów. Spółka Wasilewskiego Knockout Promotions znokautowała konkurenta i zaproponowała ponad 600 tys. dolarów. Taką właśnie sumę wyniosły gaże Fragomeniego i Włodarczyka. Budżet całej imprezy, która odbyła się 15 maja 2010 roku w łódzkiej Atlas Arenie, w trakcie której odbyło się jeszcze pięć innych walk, przekroczył 3 mln zł.
Firma Pentagon Research, która zajmuję się mierzeniem wydatków na marketing sportowy, wyliczyła, że na liście najbardziej atrakcyjnych dla reklamodawców dyscyplin sportu w Polsce boks zajmuje czwarte miejsce. Wyżej w zestawieniu znalazły się tylko piłka nożna, siatkówka i skoki narciarskie. Boks zdystansował, chociażby popularny w Polsce żużel, do którego od wielu lat garną się sponsorzy i kibice. Zawodowy sport nie istnieje bez sponsorów. W wielu dyscyplinach bez wsparcia finansowego z zewnątrz byłoby ciężko o normalne funkcjonowanie a co dopiero sukcesy. Firmy i ich logotypy, które reklamują się przy okazji imprez bokserskich (między innymi piwo Wojak, serwis Portfel.pl) pojawiły się w 2010 roku w mediach ponad 32 miliony razy, a wartość reklamowych przekazów wyniosła około 113 mln zł.
Szacuję się, że to ponad dwa razy więcej niż wartość spotów reklamowych w transmisjach Formuły 1, wyścigów kolarskich, czy wspominanego wcześniej, popularnego w Polsce żużla. To potwierdza, że zawodowy boks w Polsce, coraz częściej pojawia się w mediach, gdzie upatruję szansę na rozwój i rozgłos. Jednak pod względem przychodów, firmy bokserskie wciąż są w tyle za innymi dyscyplinami.
Obroty grup bokserskich generują przede wszystkim gale, kilkugodzinne imprezy, na które składa się 5-7 walk. W 2011 odbyło się ich ponad 30, a średni budżet każdej, jak wyliczyła firma Pentagon Research, wyniósł około 300 tys. zł. Dwa główne źródła finansowania to kontrakty ze sponsorami gal oraz wpływy ze sprzedaży biletów (średnio po 40 zł), których uzupełnieniem są pieniądze od stacji telewizyjnych za prawa do transmisji. Można więc szacować, że rynek walk bokserskich w Polsce wart jest około 10 mln zł rocznie. Ta kwota nie zwala z nóg, bo dla porównania ta suma, to równowartość budżetu przeciętnego klubu piłkarskiej polskiej ekstraklasy. Jednak tempo rozwoju pięściarskiego biznesu w Polsce może robić wrażenie. Andrzej Wasilewski stwierdził, że w ciągu ostatnich trzech lat, obroty w branży wzrosły trzykrotnie. Wiele zasług w tej kwestii należy się grupie Polsat, która kilka lat temu postawiła na boks. Szef Polsatu Sport - Marian Kmita, w jednym z wywiadów stwierdził, że współpraca między organizatorami walk pokazywanych w Polsacie a stacją jest na tyle dobra, że Polsat jest zainteresowany pokazywaniem walk z gal amatorskich. W 2011 roku około 98 proc. przekazów reklamowych związanych z boksem pojawiło się w stacjach Polsatu. Jednak polski boks zawodowy żyje głównie z pieniędzy sponsorów i kibiców, którzy zapewniają grupom promotorskim około 80 proc. przychodów. Kontrakty ze stacjami telewizyjnymi generują zaledwie 15-20 proc. zysków. Za granicą proporcje są odwrotne. To stacje telewizyjne wykładają miliony na walki bokserskie i to one decydują, kto z kim i kiedy ma walczyć. Na zmonopolizowanym przez Polsat polskim rynku prawa do gali można kupić już za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zainteresowanie innych stacji jest bowiem słabe – czasem polski boks pokazują tylko kodowane stacje. Po rynku bokserskim chodzą jednak słuchy, że boksem zaczynają się interesować główne kanały Telewizji Polskiej. Dzięki czemu promotorzy liczą, że ceny pójdą w górę.
Na boksie można jednak całkiem nieźle zarobić. Przy dobrze zorganizowanej i skalkulowanej gali, organizator może liczyć na zyski rzędu 10 proc. Promotorzy, którzy organizują po 6-8 gal w roku, są w stanie zarobić na czysto po kilkaset tysięcy złotych, przy okazji zapewniając sobie prestiż i renomę na rynku. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii promotorzy za zorganizowanie gali inkasują dużo większe sumy. Firmy badające rynek sportowy mówią nawet o kwocie rzędu 2 milionów euro. Braci Kliczko było stać, by zaoferować polskiemu pięściarzowi Albertowi Sosnowskiemu około miliona dolarów za samo wejście do ringu z Witalijem. Natomiast polski boks został zdominowany przez trzy firmy. Poza Knockout Promotions Wasilewskiego (uznaną za największą grupę bokserską w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej), na rynku silną pozycję mają O’Chikara Gmitruk Team, znanego trenera Andrzeja Gmitruka i Babilon Promotion Tomasza Babilońskiego. Każda ma w swoich szeregach około 10 bokserów, których co kilka tygodni wystawia do pojedynków, więc o ogromnych zyskach nie ma mowy. Wasilewski stwierdził, że polscy promotorzy nie mogą się równać ze swoimi kolegami po fachu z Niemiec czy Wielkiej Brytanii pod względem finansowym, ani sportowym. Szef grupy Knockout Promotions uważa, że polski boks zawodowy jest w połowie drogi pomiędzy boksem amatorskim a profesjonalnym. Jednak całe środowisko związane z boksem liczy, że sytuacja z roku na rok będzie przynosić jeszcze większe korzyści.