BELLATOR 97: CHANDLER I ASKREN OBRONILI PASY, LAWAL I MINAKOW PRETENDENTAMI

Dodano: 1 sierpnia 2013 03:49
BELLATOR 97: CHANDLER I ASKREN OBRONILI PASY, LAWAL I MINAKOW PRETENDENTAMI
Redakcja, Informacja własna
Obraz własny
Świetna gala Bellator 97 i jej wyniki

Dziś w nocy odbyła się gala federacji Bellator, stanowiącej obecnie drugą siłę światowego MMA. I trzeba przyznać, że wieczór Bellator 97, jaki został rozegrany w "Santa Ana Star Center" Rio Rancho, był chyba najlepszym w historii tej organizacji.Wszystko zaczęło się w wadze piórkowej efektowną wygraną Patricio Freiry (18-2). Brazylijczyk już w pierwszej rundzie dwukrotnie przewracał Jareda Downinga (9-3) swoimi sierpami oraz był blisko zakończenia walki duszeniem "gilotynowym", ale rywal okazał się bardzo twardy. Kiedy jednak w drugiej odsłonie przyjął na głowę kombinację lewy-prawy prosty i niczym kłoda padł na matę, sędzia natychmiast wkroczył do akcji i przerwał rywalizację w obawie przed bardzo brutalnym nokautem.Kilka minut później do "klatki" wszedł uważany za wschodzącą gwiazdę wagi ciężkiej Witalij Minakow (12-0) oraz mający świetną serię niespodziewanych zwycięstw Ryan Martinez (10-3). Był to zarazem pojedynek finałowy turnieju wagi ciężkiej, a zwycięzca poza pokaźną sumą miał również zagwarantowany bój o mistrzostwo Bellatora. Zdecydowanie wyższy Rosjanin szybko przycisnął przeciwnika do siatki, gdzie między innymi mocno trafił w klinczu łokciem. Potem jak na byłego mistrza świata w sambo przystało przewrócił Martineza uchi-matą, a gdy ten wstawał, "poczęstował" go jeszcze mocnym kolanem. W połowie rundy Martinez przestrzelił w odpowiedzi prawym sierpem, jednak natychmiast poprawił lewym, którym trafił i wstrząsnął Minakowem. Na początku drugiej odsłony Witalij rozkwasił Amerykaninowi nos jednym z długich ciosów prostych. Ale też kopnął poniżej pasa, za co sędzia odebrał mu punkt. Przed przerwą Rosjanin trafił jeszcze kilkoma prostymi, zaś czekający na kontrę rywal raz trafił, ale za to bardzo mocnym lewym sierpem. O wszystkim miała więc zadecydować trzecia runda. Pod koniec dwunastej minuty Minakow w końcu obalił Ryana do parteru. Tam masakrował jego twarz potężnymi ciosami jeszcze przez ponad dwie minuty i dopiero na 55 sekund przed końcem pojedynku sędzia wkroczył do akcji, ratując trochę zdrowia Martinezowi. Tak więc Witalij Minakow w kolejnej potyczce zmierzy się z mistrzem Bellatora - innym Rosjaninem Aleksandrem Wołkowem (19-3).Następni w oktagonie pojawili się finaliści turnieju kategorii półciężkiej - bardzo mocni Muhammed Lawal (11-2) oraz Jacob Noe (12-3). Popularny "King Mo" po przyjęciu dwóch niskich kopnięć na samym początku szybko wszedł Noe w nogi i już do końca rundy obijał mu twarz oraz tułów. Drugie starcie to niemal kopia pierwszego, tylko że Lawal jeszcze szybciej obalił oponenta. Muhammed kontynuował swoją szarżę w parterze również w trzeciej odsłonie i w jej połowie sędzia po kilku kolejnych bombach poddał zakrwawionego, zdemolowanego, ale bardzo dzielnego Noe. Tym samym "King Mo" zapewnił sobie walkę mistrzowską.Po krótkiej przerwie tryumfator zeszłorocznego turnieju wagi półśredniej - Andriej Koreszkow (13-1), zaatakował drugiego jak dotąd i długo panującego championa tej kategorii, również niepokonanego Bena Askrena (12-0). Ten pierwszy słynął zawsze z nokautującego ciosu, zaś drugi był jednym z najlepszych zapaśników świata zanim zajął się na dobre MMA. Szykowała się więc typowa konfrontacja dwóch stylów. I tak jak można było się spodziewać, obrońca tytułu w niespełna dziesięć sekund powalił pretendenta, był blisko wygranej duszeniem "gilotynowym", trzykrotnie też podchodził do duszenia zza pleców, a wszystko przeplatał uderzeniami w parterze. I tak minęły pierwsze minuty... W drugiej rundzie Askren na sprowadzenie Rosjanina do parteru potrzebował "aż" 15 sekund. Znów demolował twarz challengera, podbijając mu oczy, a gdy zabrzmiał gong na przerwę, Rosjanina wręcz zaciągnięto na stołek. Na początku trzeciego starcia Ben wchodząc w nogi nadział się na kontrę prawym kolanem, na swoje szczęście przyjął to na okolice policzka, bo gdyby to była broda, mógłby sensacyjnie przegrać. Ale szybko skontrolował przeciwnika i po kilkunastu sekundach już na nim siedział i dalej się pastwił. To była jedne z najbardziej jednostronnych piętnaście minut w ostatnich miesiącach, a może nawet latach w MMA.Mimo tego Koreszkow dzielnie wyszedł na czwartą rundę i... po dziesięciu sekundach leżał już na plecach. Askren poszedł po duszenie "trójkątne", lecz po nieudanej próbie powrócił do obijania głowy rywala. Po kolejnych dwóch minutach sędzia w końcu zlitował się nad ambitnym Andriejem i poddał go, o co zresztą dopominał się już sam mistrz. Tak więc Askren po raz czwarty obronił pas Bellatora wagi półśredniej.Na koniec do obrony tytułu kategorii lekkiej podszedł Michael Chandler (12-0), pogromca między innymi naszego Marcina Helda. Naprzeciw niego stanął David Rickels (14-2), ale wytrzymał niespełna 50 sekund. Champion wystrzelił prawym sierpowym, po którym rywal aż przyklęknął. Chandler "wyprostował go" prawym podbródkowym, a powalił jeszcze jednym prawym sierpowym. Nieprzytomny Rickels dostał jeszcze dwa kolejne "młotki" zanim sędzia odciągnął od niego rozjuszonego mistrza i długo jeszcze dochodził do siebie.

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO