UFC ON FOX 7: CORMIER WCIĄŻ NIEPOKONANY, HENDERSON NADAL Z PASEM
Rozegrana dziś w nocy gala "UFC on Fox 7" w San Jose była okazją do debiutu dla najpotężniejszej organizacji światowego MMA uważanego za wschodzącą gwiazdę wagi ciężkiej Daniela Cormiera (12-0). Jego rywalem był dawny dwukrotny mistrz UFC - Frank Mir (16-7).Mir "przywitał" rywala potężnym kolanem, ale po chwili krępy, dużo niższy Cormier mający w swoim CV występ na Igrzyskach Olimpijskich w zapasach, docisnął oponenta do siatki, wykluczył mu ręce i w bliskim półdystansie pracował krótkimi sierpami bądź hakami na korpus. A jako iż odpowiedniej taktyki się nie zmienia, Daniel nadal robił swoje, zaś bezradny i trochę zdeprymowany Frank w drugiej rundzie przynajmniej cztery z pięciu minut spędził wciśnięty plecami w siatkę.Kiedy Frank na początku trzeciego starcia lewą nogą najpierw zaatakował low-kickem, by poprawić lewym kopnięciem pod prawy łokieć, zagrożony Cormier natychmiast "przykleił się" do dawnego championa i do końca robił swoje. Nie było to porywające widowisko, ale zapewniło mu dwunaste kolejne zwycięstwa. Każdy z sędziów typował jego wygraną w stosunku 30:27.Wcześniej występujący w dywizji lekkiej Josh Thomson (20-5) zanotował jeden z największych sukcesów swojej dotychczasowej kariery. Już w 80. sekundzie potyczki z Natem Diazem (16-9) wysokim kopnięciem z prawej nogi trafił go centralnie na twarz, jednak ten nie wyciągnął żadnych wniosków, co skończyło się bardzo boleśnie. Thompson bowiem w drugiej rundzie ponowił tą samą akcję i wysokim kopnięciem ściął Diaza z nóg.W głównej walce wieczoru w San Jose Benson Henderson (19-2) przystąpił do obrony pasa kategorii lekkiej, mając naprzeciw siebie Gilberta Melendeza (21-3). I w pierwszej odsłonie dominował aktywniejszy pretendent. Podobnie było zresztą po minutowej przerwie. Challenger lepiej wyczuwał dystans, był agresorem, a do tego wyeliminował najgroźniejszą broń mistrza - niskie kopnięcia. Dopiero w końcówce trzeciej rundy Henderson zdołał obalić rywala, dojść do pozycji bocznej, skąd zaczął go bombardować swoimi "młotkami". Niestety dla niego kilka sekund później zabrzmiała syrena na przerwę. Melendez końcówce czwartego starcia wyraźnie spuchł kondycyjnie i na dobrą sprawę o wszystkim mogło zadecydować ostatnie pięć minut. W nich odrobinę szybszy i bardziej zdecydowany pozostał obrońca tytułu, choć należy też wspomnieć o mocnym kolanie z wyskoku pretendenta. Sędziowie mieli trudny orzech do zgryzienia, o czym najlepiej świadczy punktacja - 38:37, 37:38 i 38:37. Stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył Benson i zachował tym samym pas wagi lekkiej. Mistrz poszedł za ciosem i oświadczył się w trakcie wywiadu swojej dziewczynie, która ów oświadczyny przyjęła. Tak więc upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu...