JAMES THOMPSON O PRZESZŁOŚCI W PRIDE ORAZ NAJBLIŻSZYCH PLANACH

James “The Colossus” Thompson (18-14) swoimi występami w PRIDE zapewnił sobie miejsce w historii światowego MMA. Dzięki dwóm występom dla KSW dał się również poznać szerszej publiczności w naszym kraju, gdy najpierw pokonał Mariusza Pudzianowskiego (5-2), a potem jego rewanż z byłym strongmanem uznano za nieodbyty. Wcześniej spotykał na swojej drodze innych olbrzymów, jak choćby Gianta Silvę, Boba Sappa czy Bobby Lashleya i zdaniem Anglika to właśnie Sapp był najsilniejszym jego rywalem - nie jako fighter, ale stricte fizycznie.- Sapp był cholernie silny - przyznał popularny "Kolos", który znów uszczypnął lekko Pudzianowskiego oraz KSW.- Cały czas jestem wściekły za porażkę z Kimbo Slice'em. Oni robili wszystko, by dać mu szansę wyjścia z tarapatów, za to mi takowej nie dano. Ale sporo się nauczyłem po tym wydarzeniu. Obejrzyjcie sobie moją rewanżową walkę z Pudzianowskim - powiedział Thompson, jakby dając do zrozumienia, że jego zachowanie po ogłoszeniu werdyktu było czymś normalnym i wręcz pozytywnym...Na pytanie o najlepszą federację świata James odpowiada bez zawahania - PRIDE. Może nie wszystko było tam perfekt, zdarzały się telefony z propozycją walki na godziny przed galą, ale za to oni wiedzieli jak robić prawdziwe show i sprawić, że MMA stawało się wielką magią. No i nie ukrywam, że lubię walczyć przed publicznością, która zna się na tym sporcie i wie o co w nim naprawdę chodzi - dodał Anglik. Na koniec zapytano go, z kim teraz chciałby się zmierzyć. Thompson wyznał, iż zależałoby mu na zrewanżowaniu się wszystkim, z kim wcześniej przegrał.- Marzy mi się walka z każdym od kogo dostałem lanie, ale wśród nich jest dwójka, na której najbardziej by mi zależało. To Neil Grove oraz Rob Broughton - przyznał Thompson.