UFC 130: CZY JAPONIA PRZECENIŁA JORGE SANTIAGO?
UFC 130 za nami, wiemy że Jorge Santiago nie pokazał sie z najlepszej strony po powrocie do UFC, gdzie został znokautowany przez Briana Stanna. Biorąc pod uwagę to, że Santiago miał być testem dla Andersona Silvy w związku z dynamicznym stylem walki jaki preferuje oraz agresywnym parterem, wielu patrzyło na Stanna jako kolesia, który miał być tylko przystankiem w drodze Santiago do walki o pas. Teraz parę dni później należy się poważnie zastanowić, czy Jorge wogóle należy do światowej czołówki.
Czy w takim razie poziom japońskiego MMA jest słaby? Przecież Jorge odkąd opuścił UFC zaliczył 11 wygranych walk i tylko jedną przegraną. Wielu na pewno z nostalgią wspomina czasy, gdy JMMA to była światowa czołówka, ale patrząc na ostani występ Santiago w UFC wydaje się, że to już minione dzieje.Przed walką wydawało się, że Santiago zdominuje w ringu Stanna. Przecież walkę Santiago vs Misaki można oglądać na okrągło, od nowa. Gdy zobaczyłem flying knee w wykonaniu Jorge na UFC 130 miałem wrażenie, że w końcu zobaczę interesującą walke. Jednak w miarę jak mijały minuty Jorge zdawał się nie radzić z siłą Stanna i sprawiał wrażenie, że obawia się nokautu, którego niestety nie uniknął.
Santiago ma w swoim dorobku wygrane walki z Bahadurzadą, Nakamurą, Khalidovem czy wspomnianym wcześniej Misakim. Trudno powiedzieć, że ci faceci to światowe top 10, ale bez wątpienia są to najlepsi z najlepszych walczących poza UFC, a w związku z tym JMMA nie jest już chyba kuźnią nowych talentów.