Z PÓŁOBROTU: NICK DIAZ VS PAUL DALEY

Dodano: 10 kwietnia 2011 16:01
Z PÓŁOBROTU: NICK DIAZ VS PAUL DALEY
Marcin Ossoliński, Informacja własna
Obraz własny
Z Półobrotu: Nick Diaz vs. Paul Daley.

Sobota, dziewiąty kwietnia, 2011 rok po narodzeniu Chrystusa, Valley View Casino Center w skąpanym kalifornijskim słońcem San Diego, weekend w pełni. Fani MMA na całym świecie mieć będą swoje święto, albowiem gala Strikeforce „Diaz vs. Daley” definitywnie w Naszym kalendarzu eventowym widnieje jako data wytłuszczona krwistoczerwonym kolorem.

Karta walk tej gali poddawana była wielokrotnej reorganizacji, nim przybrała swój ostateczny kształt. Toteż przyglądając się bliżej głównej rozpisce napotkamy kolejno nazwiska mających stanąć naprzeciw siebie zawodników: Shinya Aoki vs. Lyle Beerbohm, Gegard Mousasi vs. Keith Jardine. W batalii o pas mistrzowski SF wagi lekkiej wystąpią Gilbert Melendez vs. Tatsuya Kawajiri. Natomiast jako danie główne przewidziano, serwowany na ostro, pojedynek o tytuł mistrza federacji Strikeforce w wadze półśredniej pomiędzy Paulem Daley, a starszym z braci Diaz, Nickiem.

Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, Drogi Czytelniku, co tak naprawdę było przyczyną wielkiego wybuchu lub czy aby na pewno na początku mitologicznego porządku był Chaos, to możesz być pewien, że nie znajdziesz odpowiedzi na te pytania w tym artykule. Bądź jednak spokojny, gdyż kończąc poniższa lekturę i tak będziesz uzbrojony w wiedze aż po zęby. Tak, dokładnie tę oto wskazaną przez los palcem walkę Nick Diaz vs. Paul Daley postanowiliśmy potraktować „Z Półobrotu”!

„Business as usual”

Śledząc badawczo wydarzenia ubiegłych tygodni na rynku światowym MMA, fani niczym pro-maklerzy starali się przewidzieć indeksy i tendencje w Strikeforce po zakupieniu tejże organizacji przez Zuffa(UFC). Powtarzany przez prezydenta UFC Dana White metoda zdartej płyty zwrot „Business as usual”, nie dość, że ucinał wszelkie spekulacje, to skutecznie implementował powściągliwość w rozpędzonych wyobraźnią wizjach dotyczących przyszłości SF.

Nie trzeba było długo czekać, by pojawiły się pierwsze zmiany - „łokcie”. Możliwość zadawania ciosów tą techniką, prócz unifikacji zasad, ma na celu uczynić organizowane gale bardziej atrakcyjnymi dla widza. Do tej pory niejednokrotnie byliśmy świadkami piętnastominutowych(z reguły) pojedynków, w których dwóch dorosłych mężczyzn leżąc plackiem jeden na drugim, utrzymywali ów mało ruchliwą pozycję udając przed sędzią ringowym i samym sobą, że cos robią. Podczas gdy tak naprawdę najzwyczajniej w świecie czekali zbawiennego gongu, tym samym decyzji sędziowskiej potwierdzającej wygraną przez przytrzymanie przeciwnika przy macie, tudzież przez zanudzenie publiczności na śmierć. Szybko pojawiły się głosy surowej krytyki, że jedynym, co rożni tanie udawane niemieckie produkcje posterotyczne od tego typu walk, to fakt, ze zawodnicy tak ostentacyjnie sobie leżąc w sposób widoczny nie utrzymują ze sobą kontaktu wzrokowego.

Próbkę wprowadzonych ulepszeń mogliśmy oglądać podczas gali Strikeforce Challengers 15 w zeszłym tygodniu. Co z miejsca rzuciło się w oczy, to interwencje lekarza ringowego, który zmuszony był rekomendować zaprzestanie dalszej walki wskutek powstałych rozcięć na twarzy niejednego zawodnika występującego tamtego wieczoru.

Innym zdaje się być również sposób realizacji samego eventu – zauważalna jest charakterystyczna dla UFC praca kamer(z szerszym, niż dotychczas zakresem kadru). Do tej pory dość często zdarzały się wpadki realizatorom Showtime i zamiast np. techniki kończącej widywaliśmy „tyły” sędziego ringowego „Big” Jona McCarthy. 

Ciekawym wątkiem jest tez samo ważenie. Do tej pory starano się nadawać wydarzeniu w miarę kameralny kształt, przy stosunkowo skromnym udziale publiczności. W porównaniu do ważeń przed galami UFC, ten sposób organizacji ważenia pozwalał stworzyć zarówno zawodnikom, jaki publiczności, swoisty klimat tożsamy osobom o statusie VIP. Rezerwacja na tą okazję nieco większego obiektu niż zazwyczaj może być wyraźną zapowiedzią kolejnej zmiany.

Pozostaje zatem pytanie: jak jakościowo będzie wyglądała nadchodząca gala Strikeforce? Warto przypomnieć, że zakontraktowano dwa pojedynki o pasy mistrzowskie federacji, wiec aż dwie walki potencjalnie rozgrywać mogą się na pełnym dystansie pięciu rund po pięć minut. Jak wygląda w praktyce „Business as usual”, będziemy mogli się przekonać już za kilkanaście godzin.

„O dwóch takich, co...”

Wbrew pozorom obaj zawodnicy firmujący swymi nazwiskami walkę wieczoru maja ze sobą wiele cech wspólnych. Zarówno starszy z braci Diaz, jak i jego przeciwnik posiadają iście ogniste i wybuchowe charaktery. Obaj są egocentryczni, nieobliczalni w swych czynach i słowach, niepokorni, zbuntowani, agresywni, przekorni, wysoce emocjonalni, temperamentni, pełni arogancji, uparci i pamiętliwi.

Z drugiej jednak strony nie można odmówić im odwagi, ogromnego serca do walki, systematyczności, etyki treningowej, wyjątkowej wytrwałości w utrzymywaniu zawartych już przyjaźni. Obaj maja na koncie niejeden wybryk w klatce i poza nią. Jeden(Diaz) zdobywał zła sławę wstrzynając bójkę w środku heksagonu SF na antenie telewizji Showtime w trakcie nadal trwającej transmisji na żywo. Wcześniej zasłynął kontrowersyjnymi wypowiedziami na temat stosowania sterydów przez zawodników MMA, w konsekwencji pożegnał się z UFC. Daley nie ustępował mu pod tym względem miejsca: zadając jakże niechlubny cios po gongu kończącym pojedynek z Joshem Koscheckiem, w której stawką był status pretendenta do walki o pas UFC kategorii półśredniej, zapracował sobie na dożywotnie wydalenie z największej na świecie federacji.

Co ciekawe obaj panowie słyną z bezwarunkowej lojalności wobec przyjaciół i rodziny. Nick niejednokrotnie wspomina o swoich najblizszych, partnerow treningowych traktuje jak rodzinę. Poza młodszym bratem będącym również zawodnikiem MMA – Natem, obóz treningowy Diaza tworzą: Cesar Gracie, Jacke Shields i Gilbert Melendez. Z kolei przyjaźń Paula Daley z Danem Hardym obfituje w historie, które niejednego doświadczonego życiowo człowieka chwyciłyby za serce. Obaj zawodnicy zgodnie deklarują, że nie byliby w stanie przystać na ewentualne propozycje walki z przyjacielem, nawet jeżeli w grę wchodziłyby ogromne sumy pieniędzy.

Obaj nie szczędzą swym przyszłym przeciwnikom buńczucznych, często wręcz obraźliwych komentarzy, co zazwyczaj kończy się wojna totalną w klatce. Toteż wielu, zarówno fanów, jak i też dziennikarzy zaskoczył niemal absolutny brak, jakże spodziewanego przed ta walką trash-talku.

Przytaczając wszystkie powyższe fakty, szybko uświadomić sobie można, iż czynnik psychologiczny będzie w tym pojedynku odgrywał znaczącą role – w obu przypadkach(i z pewnością efekty kumulujących się emocji widać będzie podczas ważenia). I to właśnie te swoiste paralelizmy czynią main event Nick Diaz vs. Paul Daley niezwykle interesującym.

ZawodNick

Nick Diaz – obecnie mistrz świata organizacji Strikeforce kategorii wagowej półśredniej. Dwudziestosiedmioletni Amerykanin o doskonałych warunkach fizycznych legitymuje się rekordem dwudziestu siedmiu wygranych walk, siedmiu porażek oraz jedną walka uznaną za nieodbytą. Jako dumny posiadacz czarnego pasa bjj pod Cesarem Gracie nie przegrał walki od 2007 roku. Stoczywszy kolejno dziewięć imponujących pojedynków - w każdym z nich wyraźnie zaznaczał swą dominację.

Diaz jest zawodnikiem z niesamowitymi pokładami umiejętności technicznych, jego arsenał nie ogranicza się do jednej płaszczyzny. Nick, to fighter wszechstronny. I choć jego najsilniejszym argumentem w walce jest zdecydowanie Gracie Jiu-Jitsu, to właśnie ta pewność dominacji nad przeciwnikiem w parterze przekornie pozwala mu prowadzić większość swych pojedynków w stójce – wystarczy spojrzeć na rekord starszego z braci Diaz – aż połowę bojów kończył przed czasem efektownymi KO. Krytycy stylu „Diablo” twierdzą, iż nazbyt często stara się udowadniać sobie i całemu światu rangę swych umiejętności stójkowych, zwłaszcza w potyczkach z zawodnikami „na papierze” uznawanymi za lepszych w tym aspekcie. Jego stand up charakteryzuje się błyskotliwa kontrą, mnogością kombinacji, częstą zmianą płaszczyzny zadawanych ciosów oraz stopniowaniem ich siły.

Nick słynie również z niesamowitej kondycji. Wielokrotnie wspomina, że permanentnie pełny bak paliwa, to zasługa pływania – inteligentnie wiec, w przerwach miedzy występami w klatce, uprawia triathlon(trójbój łączący pływanie, kolarstwo i biegi). Do powyższych cech charakteryzujących zawodnika należy także dołączyć: znaczną odporność na ciosy, ogromne serce do walki i doskonałe przygotowanie taktyczne. Niestety wielokrotnie zdarzało się zawodnikowi porzucić pierwotny plan na walkę, na rzecz działań pod wpływem emocji. To, jaką postawę przyjmie Diaz wobec Paula Daley jest najważniejszą zmienną w tym skomplikowanym równaniu.

Młot Thora – przycisk „Daley-te”

„Wszystko, co ma, to ten jego lewy sierp” – słowa Josha Koschecka nie do końca jednak oddają potencjał, jaki drzemie w Paulu Daley. Dwudziestoośmioletni Anglik jest niewątpliwie licząca się persona w światowym MMA. Nie bez powodu jego ksywka ringowa to „Semtex” - zaiste posiada atomowe uderzenie w obu rękach. Daley został wprowadzony w świat sztuki walki już w wieku ośmiu lat, pierwsze swe kroki stawiał jako karateka. Z czasem szybko okazało się, że dzieciak ma talent do sportów kontaktowych.

Paul, to niezwykle widowiskowy zawodnik. Nigdy nie ukrywa swych zamiarów – za każdym razem, gdy znajduje się w ringu, bądź klatce, jego celem jest efektowne zknockoutowanie przeciwnika. Sam swój styl walki często porównuje do stylu Mike Tysona.

I zdecydowanie jest coś z prawdy w tym porównaniu, gdyż z 27-iu zwycięstw zgromadzonych na swym koncie, aż 20-u przeciwnikom wyłączył przysłowiowe światło.

„Semtex” jest jednak zawodnikiem nieco archaicznym w swym stylu, umiejętności zapaśnicze wykorzystuje jedynie, aby utrzymać walkę w stójce i tam dokonywać destrukcji przy pomocy wszelkich dostępnych narzędzi. Repertuar stójkowy posiada nader bogaty. Podobnie jak Diaz jest zawodnikiem groźnym w atakach wyprowadzanych z kontry. Dodać należy również, że technika wyprowadzania ciosów w połączeniu z nienaganna praca nóg jest dla niejednego fana MMA nie lada gratką. Pretendent posiada też niezwykle groźny klincz tajski, skąd wyprowadza potężne ciosy kolanami. Każdy przeciwnik Paula musi mieć świadomość, że o końcowym wyniku, w każdej chwili może przesądzić jeden cios „Semtexa”.

Daley w parterze zachowuje się pasywnie, skupia się na obronie, klinczu, ewentualnym przywracaniu pełnej gardy – nie czarujmy się, jego bjj jest nastawione wyłącznie na defensywę i przetrwanie do czasu, gdy sędzia ringowy zdecyduje się przenieść starcie ponownie do stójki.

Do powyższej charakterystyki zawodnika należy dołączyć jeszcze trzy kluczowe zmienne: doskonałe wyczucie dystansu w stójce, stosunkowo solidna obronę przed obaleniami i dość często kwestionowaną kondycję. I tak oto powoli wyłania się Nam w pełni zarysowany, szkic analizowanej bitwy. Spróbujmy wiec nadać mu nieco kolorów.

Boom Shakalaka! – czyli Big Bang Theory

Przejdźmy zatem do szczegółowej analizy tego pojedynku. Z punktu widzenia stylów prezentowanych przez obu, poszczególne elementy układanki niemal natychmiast tworzą zwartą, sensowną konkluzję: Diaz, żeby zatrzymac mistrzowski pas musi sprowadzić „Semtexa” do parteru – tym samym wiadomo, gdzie Daley będzie szukał zwycięstwa. Wszystko sprowadza się zaledwie do czterech czynników.

I – skuteczna egzekucja założeń taktycznych.

Bliższy wygranej będzie ten, komu uda się przeforsować swój „plan gry”. Diaz, jeżeli nie chce ryzykować eksplozji „Semtexu” na swej twarzy, musi sprowadzić Paula do parteru, tam bez fajerwerków, będzie w stanie zastosować jedną z wielu znanych mu technik kończących.

Daley bezsprzecznie będzie chciał trafić mistrza jakimś mocnym ciosem z kontry. Lecz jeżeli uważnie studiował nagrania z poprzednich walk Diaza, to skorzysta z gotowej recepty, swoistego przedruku jego dwóch ostatnich walk(kolejno z K.J. Noonsem i Evangelistą Santosem). Mianowicie, powinien w miarę wyczucia dystansu w pierwszej rundzie konsekwentnie siać zniszczenie low kickami biorąc przykład z Santosa. Gdy znajdzie się jakieś otwarcie, próbować domknąć dystans i idąc tropem Noonsa wyprowadzać kombinacje pod rożnymi kątami. Obijane wcześniej nogi Diaza utratą ruchomości ułatwią skuteczne dojście do szczęki mistrza.

II – czysty match up.

Obaj zawodnicy dysponują tym samym zasięgiem ramion, przy czym Nick jest wyższy od Paula. Patrząc na walkę z Jackiem Shieldsem, gdzie Daley podyktował dość twarde warunki, jeżeli chodzi o obronę przed obaleniami. Jawi się tu pytanie, w jaki sposób Diaz przeniesie starcie do parteru?

Ano właśnie przy wspomnianej już różnicy wzrostu Nick będzie zmuszony obniżać nieco swoja pozycję w stójce i już tutaj okazja może zapukać do drzwi pretendenta. Umówmy się: Nick Diaz, to nie Josh Koscheck, nie posiada też takich obaleń jak Shields. Przy obronie, jaka dysponuje Daley niech Cię zdziwi wiec fakt, Drogi Czytelniku, gdy Diaz po prostu zaciągnie gardę z klinczu. Lepszy taki sposób, niż mało przyjemne odzyskiwanie pełnej gardy na „Semtexie” po przypadkowym knockdownie.

Dla tych, co gruba kreską przekreślili już szanse starszego z braci Diaz w pojedynku stójkowym, mam komunikat: to jest MMA, wszystko może się zdarzyć! Nick jest w posiadaniu arsenału, którym może zaskoczyć swojego przeciwnika. Konsekwentnie ciągła zmiana pozycji, duża ilość wyprowadzanych ciosów prostych(patrz walka GSP vs. Kos), trzymanie dystansu. Mimo identycznego zasięgu, Nick jest szybszym z dwójki zawodników, co daje mu niewymierną przewagę w ubieganiu ciosami prostymi zapędów detonacyjnych „Semtexu”.

III – stamina.

Słowo klucz. Pojedynek jest zakontraktowany na pięć rund po pięć minut każda. Z kadzą upływającą sekunda Daley będzie wypływał na coraz to głębsze wody. Stad wielu jest zwolenNicków teorii, że Diaz będzie chciał zmęczyć Anglika doprowadzając do czwartej, a może nawet i piątej rundy, by tam szukać swej szansy na wygraną. Niewątpliwie pewnikiem jest, że największe szanse na widowiskowy knockout Daley będzie miał w początkowej fazie pojedynku. Począwszy od 3ciej rundy Diaz kondycyjnie będzie poza polem rażenia „Semtexu”

IV – Ego.

Jedyna prawdziwa niewiadoma w całym tym ambarasie: Czy Nick Diaz środkowym palcem swej dłoni pozdrawiając świat wokoło znów pokaże swe przekorne oblicze i wda się w wojnę totalną ze swym przeciwnikiem? Jest to baaaaaaardzo, ale to baaaardzo możliwe.

Przerost ambicji Diazowi jest tu tak potrzebny, jak rybie ręcznik. Jeżeli będzie walczył mądrze – zachowa prymat w wadze półśredniej SF. Swoją drogą nie zdziwię się, jak - w momencie gdy te dwa żywioły spotkają się naprzeciw siebie na środku Heksagonu - wszystko nagle stanie w płomieniach. 

…późny Diaz, wczesny Daley

Kończąc me przydługawe solilokwium pozwolę sobie przytoczyć kilka typów ludzi z branży, jednocześnie za całego serca zachęcając do oglądania gali.

Ricardo Liborio: „Nick Diaz jest zawodnikiem bardziej wszechstronnym, poza tym to kolejna walka z tych pięciorundowych. Musi być jednak czujny i wystrzegać się silnych stron Paula: chłopak potrafi uderzyć. Postawie na Diaza via decyzję. To będzie niesamowita bitwa.”

Nam Phan: „Powiem Diaz via decyzję. Jednak nie będę zaskoczony, gdy Daley wyczaruje KO.”

Dan Hardy: „Daley przez KO w drugiej rundzie. Diaz będzie próbował napierać do przodu, jak to zwykł robić, jednak mocno oberwie, z pokiereszowana twarzą wróci do narożnika. W drugiej rundzie będzie podobnie, z tą różnicą, że Diaz będzie próbował obaleń. Gdy jego wysiłki spełzną na niczym, Daley puści w ruch kolana i zakończy wszystko lewym sierpem.”

Frank Shamrock: „Nick [wygra]. Zniszczy go przy pomocy kombinacji zwięzłego jak THC brazylijskiego jiu jitsu i gangsterskiego bosku.”

Gilbert Melendez: „Diaz przez cokolwiek zechce.”

Erik Paulson: „Nick Diaz to ogier. Jedyne co potrzebuje, to obalić Daleya i zakończyć walkę w parterze. Nie wdawaj się w wymianę ciosów z kimś, kto może ją zakończyć zaledwie jednym z nich. Bądź jak woda Przyjacielu!”

Doug Marshall: Myślę, ze Diaz po prostu go zamęczy, jak większość swoich przeciwników. To jego cardio jest poza zasięgiem, nie zanosi się na to, żeby ktoś mógł wyrządzić mu krzywdę w klatce. Cyborg masakrował mu nogi przez długi czas, a ten kontynuował natarcie! Zatem obstawię Diaza przez duszenie trójkątne nogami w trzeciej rundzie.

Tim Kennedy: „Jedyna szansa dla Paula, jaka istnieje, to pierwsza runda. Wtedy będzie mógł dorwać Daiza swymi ciosami. Jednak nie widzę, żeby miał jakiekolwiek szanse dotrzymać kroku Nickowi, zwłaszcza przy jego kondycji. Nick jest lepszym zapaśnikiem, grapplerem, być może nawet tak dobrym w stójce. Widzę, jak Nick nieustannie zmienia poziomy poddając Daleya w czwartej rundzie.”

Jason Miller: „Z reguły nie bawię się w prognozy, jednak mam takie poczucie, że mój komentarz będzie tu nieodzowny. Starcie tych dwóch stylów walki przyniesie w skutkach sromotna klęskę Diazowi. Piętą Achillesową Diaza bezsprzecznie są obalenia: miał poważne problemy z obaleniami dużo mniejszego Noonsa, a w czystym meczu kickbokserskim, Daley będzie miał oczywista przewagę. Mimo, że Diaz, to zawodnik bardziej wszechstronny, wątpię, że dane nam będzie zobaczyć cos innego prócz wojny na pięści. Daley przez KO.”

O tym, który z zawodników okaże się lepszym, przekonamy się już za kilkanaście godzin. Wcześniej jednak, miło nam będzie przeczytać Wasze opinie na temat tego starcia.

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO