SIVER ZASKOCZYŁ WSZYSTKICH
Tradycją już się stało, że kiedy gala odbywa się poza terenem USA, jedną z głównych walk takiej gali toczy zawodnik gospodarzy. Australijczycy przyszli więc dziś oglądać przede wszystkim niepokonanego dotąd w UFC George'a Sotiropoulosa (14-3), który zmierzył się z Dennisem Siverem (18-7).Przed pojedynkiem wiadomo było, że Siver będzie chciał rozstrzygnąć wszystko w górze technikami bokserskimi bądź jedną ze swoich firmowych obrotówek, natomiast Sotiropoulosza wszelką cenę miał szukać walki w parterze. Niemiec wyszedł doskonale ustawiony taktycznie i wciągnął rywala w swoją grę, czyli walkę w stójce. Pod koniec czwartej minuty powalił Australijczyka potężnym lewym sierpowym, ale gdy zobaczył, że ten świadomie się broni, pozwolił mu wstać. Dwadzieścia sekund później Siver znów lewym sierpowym powalił przeciwnika i tym razem już chciał go dobić, jednak na wszystko zabrakło czasu.Sotiropoulos po trzech minutach drugiej odsłony, w których jeszcze dochodził do siebie, skutecznie finiszował w końcówce i mógł to starcie zapisać na swoje konto, choć było ono na pewno trudne do punktowania. Wszystko miało się więc wyjaśnić w trzeciej rundzie.W niej zawodnicy przez pięć minut szachowali się low-kickami i lewym prostym, ale cały czas bardziej przekonywujący był Niemiec, który dodatkowo w samej końcówce "sprzedał" przeciwnikowi dwie obrotówki na korpus, zapewniając sobie chyba dość niespodziewane zwycięstwo. Sędziowie punktowali na jego korzyść 29:28, 30:28 i 30:27.