MMA PRZETRWA? MUSI, JEŚLI POLACY CHCĄ SUKCESÓW!

Dodano: 1 lutego 2011 17:33
MMA PRZETRWA? MUSI, JEŚLI POLACY CHCĄ SUKCESÓW!
Piotr Onami, Eurosport
Obraz własny
Świetny felieton...

Małe, obskurne hale, albo raczej rozwalające się sale gimnastyczne. Korytarze, służące za szatnie. Lekarze, którzy w życiu nie mieli do czynienia z rozciętym łukiem brwiowym, ale mimo wszystko próbowali sobie jakoś poradzić. I w końcu klatki, które miały mało wspólnego z tym, co obecnie oglądamy nawet na przeciętnych galach na wschodzie Europy. MMA w Polsce rodziło się w wielkich bólach. Pytanie, czy przetrwa, albo raczej, dlaczego powinniśmy się o to modlić...

W większości potępiane przez stacje telewizyjne, które teraz go łakną. Krytykowane w prasie, nazywane "barbarzyńskimi potyczkami", w których "krew leje się strumieniami" i "nie ma żadnych zasad." Krytykowane w polskim internecie, gdzie aby przyciągnąć czytelników wymyślano tytuły typu: "Masakra w ringu", "Trzeszczące kości" lub "Ustawki w klatkach".

Czym było MMA jeszcze pięć lat temu? Dyscypliną, którą wytykano palcami. Jedni, jak były judoka Rafał Kubacki, porównywali ją do "rzutu beretem z antenką". Inni używali zdecydowanie ostrzejszych słów twierdząc, że to po prostu "sport" dla ludzi przepełnionych agresją, którzy w życiu nie potrafią osiągnąć nic więcej, poza wybiciem kilku zębów innemu, najczęściej ogolonemu na zero, przeciwnikowi.

Jeszcze zanim Paweł Nastula stoczył pierwszą walkę w nieistniejącej już od dobrych kilku lat organizacji Pride, w Polsce odbyła się gala KSW. Pod przykrywką konfrontacji różnych stylów walki (i faktycznie - wówczas większość z walczących nie miała pojęcia o treningu przekrojowym), organizatorzy Martin Lewandowski i Maciej Kawulski próbowali zapoznać polską publiczność z tym sportem. Nie udało się od razu, ale systematycznie podnosili sobie poprzeczkę. Dziś robią jedne z najlepszych gal w Europie, a na najbliższą, która odbędzie się w marcu, zaprosili kilku klasowych zagranicznych zawodników, jakich jeszcze w Polsce nie było.

Nie mam zamiaru jednak pisać o tym, jaką to fantastyczną robotę wykonuje KSW. Nie mam zamiaru pisać o tym, że na 90 procent bez Mariusza Pudzianowskiego MMA w Polsce nadal byłoby o... 90 procent mniej popularne. Nie ma co kłamać - "Pudzian" sprawił, że ludzie, którzy nie wiedzieli czym to się je, kupili MMA, mimo że jego umiejętności były niemal zerowe. Zadziałała magia nazwiska. Dziś coraz bardziej świecą takie osoby jak Mamed Chalidow, Jan Błachowicz, Maciej Jewtuszko, Krzysztof Kułak i kilku innych. Robią się coraz bardziej rozpoznawalni, o ich dokonaniach rozpisują się wielkie portale. Teraz to od nich i ich sukcesów, zwłaszcza na wielkich zagranicznych ringach bądź w klatkach (na które nieuchronnie zmierzają lub już tam są) zależy rozwój tej dyscypliny.

Media biją się o produkt spod znaku MMA. Liczba polskojęzycznych kanałów telewizyjnych, które pokazują "walki barbarzyńców" wynosi obecnie siedem, a na tym na pewno nie koniec, bo skoro coś gwarantuje dobre wyniki oglądalności, to każdy chce to mieć. Kiedyś KRRiTV ostro zareagowała na transmisję z gali, na której debiutował Nastula. Pod adresem jednej ze stacji posypały się groźby dużych kar finansowych. Dziś MMA przestało przeszkadzać. Powoli zaczyna być stawiane w jednym szeregu z boksem i kicboxingiem, gdzie Polska również ma piękne tradycje. Kiedyś mówiło się o Przemysławie Salecie i Marku Piotrowskim. Teraz do głosu dochodzą "Model", "Irokez", "Juras" i kilkunastu innych zawodników, mających ponadprzeciętne umiejętności.

Jest tylko jedna rzecz, która wciąż nie daje mi spokoju. Jak długo potrwa "boom" na MMA. 2-3 lata? A może zdecydowanie dłużej? Kilka negatywnych wypowiedzi "znanych i lubianych". Kilka kolejnych artykułów ludzi, którzy nie mają o tym sporcie zbyt dużego pojęcia. Kilka gal organizowanych w ogromnych halach, na które przyjdzie kilkaset osób, bo "nie ma tam Pudziana". I w końcu jeden nieszczęśliwy wypadek, do którego prędzej czy później musi dojść, jak w każdym sporcie, co udowodniła choćby saneczkarska tragedia na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich.

Czy MMA będzie w stanie przetrwać gorsze czasy? Oby tak. Bo z całym szacunkiem dla wszystkich uprawiających inne sporty, w MMA Polska dysponuje na tyle utalentowanymi zawodnikami, że przynajmniej na tym polu, w niedalekiej przyszłości, powinniśmy mieć powód do dumy. Tenis? Mamy Agnieszkę Radwańską. Skoki? JESZCZE jest Adam Małysz, a może Kamil Stoch zajmie jego miejsce. Formuła 1? Oczywiście, mamy Roberta Kubicę, którego sukcesy są w głównej mierze uzależnione od bolidu i pracy mechaników. Boks? Jest Tomasz Adamek i Krzysztof Włodarczyk. Jest jeszcze kilku innych pięściarzy zajmujących wysokie miejsca w rankingach, ale trudno powiedzieć, czy rzeczywiście będą w stanie osiągnąć sukces bez promotorsko-menedżerskich machlojek. W końcu dochodzimy do kickboxingu, gdzie podobnie jak w MMA, zaczyna dziać się coraz lepiej pod względem ilości utalentowanych wojowników, ale w przeciwieństwie do wszechstylowej walki wręcz sprzedaje się... coraz gorzej.

W żadnym innym sporcie, gdzie sukces zależy w głównej mierze od wysiłku jednostki, już za dwa-trzy lata, nie będziemy mieli czego szukać. W MMA talenty rodzą się jak grzyby po deszczu. Przygotowanie fizyczne, technika, taktyka, lata treningów i wyrzeczeń - każdy, kto naprawdę chce być na szczycie, musi w identycznym stopniu, co nasi "bohaterowie narodowi" w innych dyscyplinach, starać się ze wszystkich sił. I właśnie dlatego zasługują oni na to, by mówić o nich jak najczęściej, by oferować im coraz większe pieniądze i przede wszystkim, by nie oddzielać ich grubą kreską od pozostałych sportowców. Bo MMA to sport. Wiedzą to już praktycznie wszędzie na świecie. Tylko, jak zwykle, Polska musi być o kilka kroków z tyłu...

Do każdego zawodnika, który ćwiczy w pocie czoła marząc o sukcesach. Do każdego, który na sali treningowej zarywa noce (lub na odwrót), by rano przyjść do pracy i zarobić na trening. Do każdego, który zdaje sobie sprawę, że MMA to coś więcej niż "dyscyplina okołosportowa" - piękne czasy dla tego sportu dopiero przyjdą. Jestem o tym przekonany. I już dziś dziękuję Wam wszystkim za to, czego dokonaliście, za to, czego dokonacie i za to, że macie ogromną odwagę. Bez Was nie byłoby tego sportu. A ja, prawdę mówiąc, zapewne nie miałbym pracy... i wspaniałej żony. DZIĘKI!

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO