VELASQUEZ: WOLAŁBYM LESNARA
Wczoraj Dana White ogłosił oficjalnie, że zwycięzca dzisiejszej potyczki pomiędzy mistrzem UFC wagi ciężkiej Brockiem Lesnarem (4-1) i tymczasowym championem, Shane'em Carwinem (12-0), w kolejnym pojedynku będzie zmuszony do zmierzenia się z Cainem Velasquezem (8-0).
- Nie przeszkadza mi tak długa przerwa pomiędzy walkami, ponieważ cały czas ciężko trenuję - skomentował tę zapowiedź sam zainteresowany. Zapytany o to, kogo widzi w roli faworyta podczas dzisiejsze walki, Valesquez trochę wymijająco odpowiedział - To wszystko zależy od tego, jak potoczy się pojedynek. Jeśli zostanie on rozegrany w górze, wówczas powinien wygrać Carwin, który jest świetnym strikerem. Z kolei jeśli Brock sprowadzi walkę do parteru, wtedy wygra on. Dla mnie jest jednak bez znaczenia, który z nich wygra. Obaj są duzi i silni, więc nie robi mi to różnicy. Wolałbym walczyć z Lesnarem, bo walka z nim przyniesie większe wpływy i pieniądze, ale z drugiej strony chcę spotykać się z najlepszymi, więc jeśli wygra Carwin, dla mnie to bez różnicy - powiedział Velasquez, zapowiadając przy okazji, iż nie zamierza specjalnie pod jednego z tych dwóch zawodników wnieść większą niż zazwyczaj wagę, czyli w granicach 240-245 funtów. Zapytany o kolejny występ Cain stwierdził, że wystąpi w kolejnej walce "non title" tylko wtedy, gdy lepszy z dwójki Lesnar-Carwin okupi wygraną poważnymi rozcięciami lub kontuzją, w innym przypadku chciałby zmierzyć się już z mistrzem wagi ciężkiej.
- To dobry czas na walkę o tytuł. Jestem już na nią na pewno gotowy - zakończył obchodzący niedługo 28. urodziny Velasquez, który w lutym w wielkim stylu zastopował słynącego z żelaznej szczęki Antonio Rodrigo Nogueirę.