FRANKLIN ZNOKAUTOWAŁ CHUCKA
W głównej walce wieczoru UFC 115 i potyczce dwóch legend światowego MMA, Rich Franklin (26-5) znokautował w ostatnich sekundach pierwszej rundy Chucka Liddella (21-8) potężnym prawym sierpem.
Od startu zaatakował powracający po dłuższej przerwie "Iceman", ale Rich sprytnie się bronił, samemu polując na kontrę z lewej ręki. Liddell z kolei bił bezpośrednim prawym, który łączył z low kickami i kopnięciem z prawej nogi na górę. Pod koniec drugiej minuty Chuck zamarkował prawy po czym wszedł w nogi rywala i obalił go, będąc nawet blisko dosiadu, jednak doświadczony Franklin sprytnie wykorzystał "klatkę" do obrony i po chwili powrócił do stójki.
Cały czas przeważał Liddell, który mocno trafił prawym pod koniec czwartej minuty. W samej końcówce jego potężne kopnięcie przebiło gardę przeciwnika i trochę go naruszyło. "Iceman" szybko przeprowadził więc szturm, złapał Franklina przy "klatce" i tam chciał wszystko skończyć. Przestrzelił jednak swoim prawym, przy okazji wchodząc Franklinowi dokładnie na jego prawy sierp bity z całego ciała. Chuck dostał na samą brodę i bezwładnie padł na matę. Rich zdążył jeszcze bezbronnemu oponentowi władować dwa kolejne ciosy, gdy ten leżał już półprzytomny, zadając mu kolejną już ciężką porażkę przed czasem.
Czy to już koniec "Icemana"? Gdyby przed walką ktoś powiedział, że znów przegra przez ciężki nokaut, zapewne wszyscy by chcieli jego emerytury, natomiast Liddell zaprezentował się do czasu nokautu naprawdę dobrze i ciężko cokolwiek teraz prorokować.