'PUDZIAN' I 'MANIAC' ZAATAKOWALI NOWY JORK

Dodano: 7 kwietnia 2010 23:37
'PUDZIAN' I 'MANIAC' ZAATAKOWALI NOWY JORK
Przemek Garczarczyk, ASInfo
Obraz własny
Pudzian w Nowym Jorku

Groźniej niż  w Bostonie...

“Lubię takie życie, nie znoszę bezczynności. Muszę mieć wyzwania” - mówił Mariusz Pudzianowski idąc nowojorskim Manhattanem na drugą konferencję przed walką z dwukrotnym mistrzem UFC, Timem Sylvią. W klubie „Legends”, kilkaset metrów od Madison Square Garden, obaj panowie byli zdecydowanie mniej przyjacielscy. „Pudzianowski mnie zdenerwował swoim gadaniem, robię się nerwowy” – powiedział dziennikarzom Sylvia.

Prosto z Bostonu, z przerwą  na kilkugodzinną drzemkę Pudzianowski i Sylvia przyjechali do Wielkiego Jabłka promować swoją majową walkę w Worcester. W restauracji „Legends”, pojawiło się kilkudziesięciu dziennikarzy, dla których ciekawostką był przede wszystkim Pudzianowski. „My wszyscy wiemy o co w tej walce będzie chodzić” - zapowiadał dwie gwiazdy promujący pojedynek, były bokser/zapaśnik/zawodnik MMA, Erik „Butterbean” Esch. „To zderzenie niezwykłej siły Pudziana i umiejętności oraz doświadczenia Sylvii. Każdy z nas będzie się chciał przekonać co zwycięży...”Pudzianowski takich wątpliwości nie ma. „Za dużo się uśmiechałem w Bostonie. Wychodzę na przyjemniaczka. Trzeba  z tym skończyć” – mówił przed konferencją w  Nowym Jorku „Dominator”. I skończył. „Do klatki wejdzie nas 21 maja dwóch. Wyjdzie o własnych siłach tylko jeden  - ja.” – powiedział „Pudzian”, a oceniając wzrok Sylvii, kiedy Polak to mówił, możnaby odnieść wrażenie, że były mistrz UFC nie chciałby czekać aż do 21 maja, żeby przekonać Mariusza, że będzie inaczej. „Pudzianowski już nie jest taki miły jak wczoraj. Wiem, co o mnie mówił do polskiej prasy. Przyznam, że byłem  rozluźniony dopóki się nie dowiedziałem. Tak, jestem prosty chłopak i ten prosty chłopak pokaże ci jak się walczy” – zwrócił się do Pudzianowskiego.Obowiązkowe wspólne zdjęcie, kiedy obaj patrzą na siebie z groźnymi minami, było tym razem bardziej prawdziwe. Kilka godzin później, obaj już wracali do treningów – Sylvia do Maine, Mariusz do Warszawy. „Przylatuję do domu rano, po południu trenujemy. Nie ma lekko i nie ma czasu na głupoty. W tym roku chcę walczyć jeszcze trzy razy, kończąc rok występem ponownie w Stanach, w Chicago. Ale trzeba wszystko wygrać..."

Przemek Garczarczyk z Nowego Jorku  

Udostępnij: FacebookXInstagramMessengerWhatsApp
Kalendarz imprez
Reklama
Reklama TODO