PODSUMOWANIE TURNIEJU FINAŁOWEGO K-1
W sobotę, piątego grudnia 2009, odbył się ostatni tegoroczny turniej K-1 który wyłonił mistrza w kategorii ciężkiej, Semmyego Schilta. Na spokojnie, przyszedł czas na omówienie przyszłości kilku zawodników oraz ich walk. W finałowym turnieju na siedem pojedynków tylko jeden została stoczony na pełnym dystansie. Semmy Schilt oprócz tego, że wyrównał rekord Ernesto Hoosta wygrywając po raz czwarty mistrzostwo K-1, stał się zawodnikiem który pokonał trzech oponentów najszybciej w historii (poprzedni rekord należał do Petera Aertsa). Każdą, ze swoich walk Schilt zakończył już w pierwszej rundzie.
Niejednokrotnie słyszało się wypowiedzi, że Schilt walczy w bardzo nudny sposób, mało efektowny i zawdzięcza swoje zwycięstwa praktycznie tylko dzięki uderzeniom kolanami. Wydaje się jednak, że w końcu zostanie doceniony przez fanów K-1. Rozprawienie się kolejno z: Jeromem Le Bannerem, Remym Bonjaskym oraz Badrem Harim w pierwszych rundach musi budzić szacunek.W sumie Holender potrzebował na wygraną tylko pięciu minut i trzynastu sekund ! Po walkach, na konferencji prasowej Schilt powiedział: "rekordy są po to, by je pobić".
Kolejnym bardzo istotnym punktem turnieju była rywalizacja pomiędzy K-1 i MMA. Ostatnimi czasy Alistair Overeem (zawodnik wywodzący się w mieszanych sztuk walki) pokonał przez KO Badra Hariego oraz na punkty Petera Aertsa. Nie sprostał tylko Remyemu Bonjaskiemu. Overeem kilka razy wypowiadał się lekceważąco o zawodnikach K-1 i miał zamiar zgarnąć mistrzowski pas. Pierwszą walkę skończył zgodnie z planem. Fatalnie przygotowanego do walki Evertona Teixeirę powalił po minucie potężnym kolanem na brodę. Jednak w drugiej walce przegrał już po dwóch minutach z Badrem Harim. Rzadko widuje się taką radość jaka miała miejsce po zakończeniu walki. Kibice oraz komentatorzy walk - wśród nich były, bardzo dobry zawodnik Ray Sefo - wręcz oszaleli ze szczęścia, wpadając sobie w objęcia i ciesząc się z pokonania zawodnika z MMA.
Jednym ze smutniejszych momentów gali, była zdecydowana porażka Jeroma Le Bannera w pojedynku z Semmym Schiltem. Francuz wyszedł skoncentrowany i zaatakował agresywnie w swoim stylu. Jednak Schilt trafił go lewym middle-kickiem i zarazem kolanem w wątrobę. Po chwili front-kick w te samo miejsce, zakończył walkę. W wywiadach przed finałowym turniejem Le Banner zapowiadał swoje odejście z K-1 i chyba rzeczywiście nadszedł na to czas. Zostanie z pewnością zapamiętany, jako jeden z najefektowniej walczących zawodników. Żywiołem Francuza był atak, ciągłe parcie do przodu i nieustępliwość, stąd jego pseudonim ringowy "Battle Cyborg". Do historii przeszły nokauty, jakie Jeronimo zafundował Francisco Filho, Peterowi Aertsowi czy Ernesto Hoostowi. Na pewno będzie go brakowało w K-1.
Wydaje się też, że ten turniej pokazał miejsce w szeregu kilku zawodnikom. Ruslan Karaev, Ewerton Teixeira czy Errol Zimmerman to bardzo dobrzy fighterzy, o dużym sercu do walki, ale chyba nigdy nie zostaną wielkimi mistrzami. W najważnieszym momencie zawsze czegoś im brakuje, nie potrafią zdecydowanie narzucić swojego stylu walki. Są solidni, a to za mało aby stać się mistrzem. Choć niewykluczone, że któryś z nich zawalczy o pas mistrza K-1 w kategorii ciężkiej, którego w tym roku zdobył Japończyk Kyotaro (wcześniej znany jako Keijiro Maeda). Ostatnim zawodnikiem którego nie wolno pominąć w podsumowaniu turnieju, jest Badr Hari. Wielki plusem jest to, że trochę okrzepł, stał się pokorniejszy. W zeszłym roku sporo stracił w oczach kibiców atakując nieprzepisowo w finale turnieju World Grand Prix Remyego Bonjaskyego, co zakończyło się dyskwalifikacją Marokańczyka. Następnie przegrał przez KO z Alistairem Overeemem. W tym roku wrócił lepszy, silniejszy fizycznie i technicznie. Walczył bardzo dobrze aż do samego finału. W półfinale, dzięki zwycięstwu nad Alistaireem Overeemem dał wiele radości kibicom K-1. Natomiast po porażce w finale z Schiltem, zachował się z klasą, dziękując przeciwnikowi i mówiąc: "dałem z siebie wszystko, ale Semmy był tego wieczora po prostu lepszy". Kibice w Japonii, jak chyba żadni inni na świecie, potrafią docenić zawodnika i takimi wypowiedziami Hari ma szansę, zmazać plamę z przeszłości.
Badr Hari i Semmy Schilt