PODSUMOWANIE K-1 MAX 2009 FINAL 8
Za nami kolejny w tym roku turniej K-1 MAX. Tym razem wydarzenie miało miejsce 13 lipca w Tokio. Po raz pierwszy odkąd wyłaniani są mistrzowie w kategorii do 70 kg zrezygnowano z długiego turnieju i rozegrano tylko ćwierćfinały. Półfinały oraz finał będą miały miejsce na kolejnej gali z cyklu K-1 MAX - 26 października.
W pierwszej walce turniejowej spotkali się Drago z Yamamoto. Na początku walki przejął inicjatywę Japończyk wykorzystując swoją szybką lewą nogę, Armeńczyk odpowiadał technikami bokserskimi łączonymi z prawą nogą. Jedna z akcji została zakończona mocnym high-kickiem, jednak nie zrobiło to wrażenia na Yamamoto. Druga runda to atak za atak którą wygrywa Japończyk po znakomitej końcówce i seriom ciosów. Drago wiedział, że musi wygrać ostatnie starcie, więc natarł od początku ale Yamamoto spisywał się lepiej i ostatecznie wygrał walkę na punkty.
Turniejowa walka numer dwa to starcie znakomitego i utytułowanego Alberta Krausa z Georgio Petrosyanem z Włoch który dopiero rozpoczyna karierę w K-1. Zawodnik z Italii znakomicie wykorzystywał swoją przewagę wzrostu nad Holendrem, nie pozwalał mu wchodzić w dystans, dobrze uderzał rękami i kopał. Kraus najwidoczniej zapomniał, że nogi służą nie tylko do poruszania się na nich ale i do kopnięć. Gdy udało mu się wejść w półdystans zadawał ciosy bez pełnego skrętu ciała co odbijało się na braku siły tych uderzeń. Walkę jednogłośnie na punkty wygrał Włoch i pokazał, że może być bardzo interesującym i groźnym zawodnikiem nawet dla najlepszych fighterów.
Kolejny pojedynek to starcie dwukrotnego zwycięzcy turniejów K-1 MAX Andyego Souwera z ubiegłorocznym finalistą Arturem Kyshenką. Zawodnicy Ci spotkali się już w bezpośrednim pojedynku przed rokiem i wtedy górą był Ukrainiec. Pojedynek rozpoczął się od badania przeciwnika oraz niskich kopnięć. Jako pierwszy śmielej zaczął stosować techniki bokserskie Kyshenko, ale to Holender celnymi trafieniami spowodował krwawienie nad prawym okiem Ukraińca. Runda numer dwa i trzy to ciągła wymiana kopnięć i uderzeń rękami. Z racji tego, że żadnemu z walczących nie udało się uzyskać przewagi, sędziowie zadecydowali o konieczności rozegrania ekstra rundy. Dodatkowe 3 minuty mocniej rozpoczął Kyshenko jednak to Souwer przejął inicjatywę, jego uderzenia i kopnięcia były skuteczniejsze a ataki Ukraińca przyjmował na bloki. W końcowym rozrachunku dało mu to zwycięstwo i awans do finałowego turnieju.
Ostatnią walką ćwierćfinałową było drugie spotkanie Buakawa z Niekym Holtzkenem. Pierwszą walkę dwa lata temu wygrał Taj i w tym pojedynku także był faworytem. Największą szansą dla Holendra było to, że Buakaw go zlekceważy co wydaje się być największą wadą dwukrotnego zwycięzcy K-1 MAX. Niewiele brakowało a mistrz z Tajlandii nie wystąpiłby w tym turnieju, ponieważ zlekceważył przeciwnika (Andre Didę) w swojej poprzedniej walce i był liczony już w pierwszej rundzie. Tym razem jednak Taj rozpoczął skoncentrowany i schowany za szczelną gardą. Często uderzał lewym prostym i kopnięciem w nogi wykrocznej, znakomicie kontrował kopnięcia przeciwnika piekielnie mocnymi middle-kickami oraz low-kickami. Wreszcie zaczął też stosować swoje szybkie stopujące front-kicki. Całą walkę stoczył spokojnym tempem, kontrolując przebieg pojedynku i nie narażając się na kontuzję. Buakaw nie pozostawił sędziom żadnych wątpliwości zwyciężając jednogłośnie na punkty i uzupełniając stawkę finalistów.
W październikowym finałowym pojedynku zmierzą się ze sobą: Yuya Yamamoto (Japonia) - Georgio Petrosyan (Włochy) oraz Andy Souwer (Holandia) - Buakaw Por. Pramuk (Tajlandia).
W walce wieczoru idol Japończyków i zarazem dwukrotny mistrz K-1 Max, Masato spotkał się z Tatsuyą Kawajirim w tzw. „super fight”. Czy była to ostatnia walka Masato ? Okaże się z czasem, jednak wszyscy kibice K-1 na pewno chcieliby zobaczyć jeszcze nie raz w ringu tego wielkiego mistrza. Co do samej walki z Kawajirim, Masato nie dał mu najmniejszych szans wygrywając przez TKO w drugiej rundzie. Już pierwszy cios wyprowadzony przez Masato który dotarł do szczęki przeciwnika poważnie nim wstrząsnął. Kawajiri był zawodnikiem zdecydowanie słabszym o dużych brakach w treningu bokserskim, kwestią czasu był nokaut. Jeszcze po liczeniu w pierwszej rundzie kontynuował walkę, jednak w drugiej, po serii ciosów został poddany przez rzucenie ręcznika, jednak to nie uratowało go przez ciężkim nokautem.